To wiadomość, na którą kibice PGE Skry czekają od dawna. Taylor Sander, który ma być bardzo ważnym ogniwem drużyny w tym sezonie, jest coraz bliżej powrotu na boisko. Kiedy ostatecznie Amerykanin wróci na boisko?

 

O tym, jak znakomitym graczem jest Sander, nie trzeba przekonywać żadnego kibica siatkówki. – Należy do zawodników, o których możemy mówić, że są kompletni. Jest bardzo atletyczny, skoczny, wysoko łapie piłki. Cały czas mam obrazek z Turynu, z mistrzostw świata, kiedy graliśmy z USA i nie mogliśmy go zatrzymać, bo bardzo wysoko atakował po nadgarstkach. Jest niezły technicznie w trudnych elementach jak blok, ma też dobrą zagrywkę… Tutaj się nie ma co nawet rozdrabniać o poszczególne elementy. Jeśli mówimy o wszechstronnych graczach światowej klasy, to Taylor właśnie do nich należy – mówił trener Michał Mieszko Gogol, który wierzy, że jeszcze w tym roku Sander zaprezentuje się bełchatowskim kibicom.

 

Niestety Sander do Bełchatowa przyleciał po rocznej przerwie spowodowanej kontuzją barku. W Polsce okazało się, że musi dojść do pełnej sprawności. Choć próbował grać już w pełnym wymiarze, to aby nie ryzykować jego zdrowia, sztab szkoleniowy zdecydował, że Sander musi być w stu procentach gotowy, by rywalizować w PlusLidze. – Czekamy cały czas na Taylora, bo to bardzo wartościowy zawodnik w wielu elementach i doda nam jakości, jak wróci i będzie zdrowi. Musimy się teraz mierzyć z tym, że gramy z czołowymi polskimi drużynami bez zawodnika, który może nam bardzo dużo dać – rozkłada ręce trener Gogol.

 

Ale są też dobre informacje. Ostatnie dwa tygodnie Sander spędził we Włoszech na specjalnym turnusie treningowym, który miał pomóc mu w powrocie na boisko. Na początek przeszedł test, by określić, w jakiej aktualnie formie jest jego bark. – Samo przygotowanie polegało na wprowadzeniu nowych ćwiczeń, których wcześniej Taylor nie robił. Jednostka była dłuższa, niż wcześniej, do tego doszły zajęcia na basenie. Sam test przebiegł prawidłowo, ale po nim okazało się, że ma śladowy stan zapalny w ścięgnie głowy długiej bicepsa

 

. W związku z tym miał podawaną terapię przezskórnej elektrolizy i to spowodowało, że ten stan zapalny zniknął – opowiada Maciej Michalik, trener przygotowania fizycznego PGE Skry, który ciężko pracuje z Sanderem już od kilku miesięcy.

 

– Na razie czuję się dobrze i jestem na dobrej drodze do wyzdrowienia. Codziennie jestem silniejszy, co jest bardzo ważne. Sytuacja z barkiem polepszyła się i mam nadzieję, że wszystko dalej będzie szło w takim pozytywnym wymiarze – mówi Amerykanin.

 

W tym tygodniu Amerykanin wykonuje program zalecony przez fizjoterapeutów z Włoch. Jak tłumaczy Michalik, jest duży, jeśli chodzi o objętość i polega na dwóch godzinach wymagających ćwiczeń z wykorzystaniem własnego ciała oraz taśm i gum. – Na pierwszy rzut oka może to nie wydawać się trudne, ale program jest naprawdę obciążający i każdy, kto by go wykonał, na pewno by to odczuł – zauważa Michalik.

 

Wszystko po to, by wprowadzić coraz większą pracę barku przyjmującego PGE Skry. Trenerzy bełchatowskiej drużyny wprowadzili mu również techniki lądowania, co jest niezbędne, by Sander mógł w pełni skakać i grać w siatkówkę. – W kolejnym tygodniu nie będzie już tak skupiał się nad ćwiczeniami rehabilitacyjnymi, ale przejdzie bardziej do spraw siatkarskich, czyli do obrony i przyjęcia. Jeśli wszystko będzie dobrze, następnie dostanie już zielone światło, by atakować i zagrywać – dodaje Michalik.

 

Co jest ważne w przypadku Taylora, by jak najszybciej mógł wrócić do gry? – Dziwnie to zabrzmi, ale spokój i niepopadanie w hurraoptymizm – odpowiada Michalik. – Czekamy na Sandera bardzo długo i minie jeszcze trochę czasu zanim zobaczymy go w meczu. Uważam jednak, że wszystko idzie w dobrą stronę. To siatkarz, który bardzo szybko adaptuje się do gry i wie, o co chodzi w tym sporcie, dlatego mimo roku przerwy jego powrót nie powinien zająć dużo czasu.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!