Polskie spotkanie w grupie A Ligi Mistrzów przyniosło oczekiwane przez kibiców emocje. Obydwie drużyny pokazały się z najlepszej strony i walczyły zaciekle aż do ostatniego gwizdka.

Od pierwszego gwizdka mogliśmy być świadkami zaciętej walki punkt za punkt. Kędzierzynianie szybko zdobyli trzy oczka przewagi, ale za sprawą Taylora Sandersa żółto-czarnym udało się doprowadzić do wyrównania. Okazało się to za mało, ZAKSA od razu odskoczyła. Akcje po obydwu stronach siatki były krótkie, ale za to niesamowicie efektowne, dodatkowej pikanterii dodawało ryzyko w polu zagrywki, które obydwie drużyny chętnie podejmowały. Kędzierzynianie pozostali jednak na prowadzeniu już do samego końca partii. Siatkarze z Opolszczyzny triumfowali z najmniejszym możliwym dystansem, 25:23.

Skra była widocznie poirytowana tym, że nie udało się odwrócić sytuacji w poprzedniej odsłonie. Drugiego seta zaczęli z wysokiego „c”, od razu zdobywając pewne prowadzenie (6:2). Nikola Grbic poprosił o czas dla swojej drużyny i ostatecznie kędzierzynianom udało się zmniejszyć straty. Nie zlikwidowali ich jednak całkowicie i to był błąd (11:6). Trener ZAKSY szukał jeszcze kontaktu i próbował rotować składem. Przeciwnicy jednak grali jak z nut. Pozwalali kędzierzynianom się zbliżać, ale nigdy nie stracili kontroli nad grą. Druga partia padła łupem Skry 25:21.

W kolejnej części sytuacja odwróciła się o 180 stopni i to ZAKSA lepiej zaczęła (5:8). Bełchatowianie mieli swoje problemy, podupadli na skuteczności w defensywie, ale ostatecznie udało im się nawiązać kontakt. Przyjezdni powrócili do trzypunktowej przewagi dopiero gdy set zbliżał się do końca (15:18, 17:21). Nie uchronili się niestety od błędów, w ataku pomylił się Łukasz Kaczmarek, co dało Skrze energię na odrobienie kilku „oczek”. Podopieczni trenera Grbicia szybko opanowali sytuację i ostatecznie triumfowali 25:20.

Czwarty set był istną kumulacją emocji. Miejscowi walczyli o utrzymanie w grze, Kędzierzynianie zaś o jak najszybsze zakończenie meczu. Wynik cały czas oscylował w okolicy remisu, raz jedni, raz drudzy zdobywali minimalną przewagę. W końcu na zagrywce pojawił się Mateusz Bieniek, który popisał się trzema asami serwisowymi z rzędu. To dało bełchatowianom „kopa” i po kontrze w wykonaniu Karola Kłosa mieli na swoim koncie aż pięć oczek więcej niż rywale (14:9). ZAKSA zaczęła się gubić i nim się obejrzeliśmy dystans wzrósł do sześciu punktów. miejscowi zaliczyli istny sprint do mety, a pomocną dłoń podał im jeszcze Kamil Semeniuk, zagrywając ostatnią piłkę w pół siatki (25:19).

Decydująca odsłona zaczęła się prowadzeniem ZAKSY (1:3). Przyjezdni dobrze grali blokiem, dzięki czemu przy zmianie stron nadal kontrolowali grę (4:8). Skra powoli zaczęła tracić powietrze, co tylko jeszcze bardziej nakręcało podopiecznych Nikoli Grbicia. Kędzierzynianie czym prędzej doprowadzili partię do końca wygrywając 15:10 i jednocześnie umacniając się na pozycji lidera grupy A.

PGE Skra Bełchatów – ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (23:25, 25:21, 20:25, 25:19, 10:15)

PGE Skra Bełchatów: Sander (16), Łomacz (2), Kłos (11), Bieniek (16), Petkovic (13), Ebadipour (13), Piechocki (libero), Milczarek (libero), Filipiak, Adamczyk, Mitic, Sawicki, Katic, Huber

Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle: Toniutti (2), Rejno (8), Semeniuk (13), Śliwka (14), Kochanowski (10), Kaczmarek (21), Zatorski (libero), Łukasik, Staszewski, Prokopczuk, Grygiel, Kluth (3), Kaciczak, Smith (3), Zawalski (1), Banach (libero)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!