fot. Anna Kmiotek, polski-sport.com

W tym spotkaniu daleko było im do roli faworytów, ale jak się często okazuje, miejsce w tabeli to nie wszystko. Tak też było i tym razem, bo zespół z Wrześni było o włos od sprawienia kolejnej niespodzianki w tym sezonie. Po spotkaniu we Wrocławiu porozmawialiśmy z Bartoszem Dzierżyńskim, libero Krispolu Września.

Patrycja Smolarczyk: Nie przyjechaliście tutaj w roli faworyta, ale walczyliście jak równy z równym.

Bartosz Dzierżyński: Według mnie, nie stawiali na nas jako faworyta tego spotkania. Jesteśmy w takiej sytuacji w jakiej jesteśmy, więc musimy postawić wszystko na jedna szalę, i ryzykować – wyjdzie albo nie wyjdzie, wóz albo przewóz. Znajdujemy się w strefie spadkowej, więc a nuż się akurat uda, w co bardzo mocno wierzymy. Jak widać gramy jak równy z równym nawet z Gwardią, która jest dużo wyżej niż my. O miejscu decydują tak naprawdę niuanse pomiędzy nami, bo to któryś mecz z rzędu, w którym prowadzimy, mamy swoją dobrą grę i nagle w jednym albo dwóch ustawieniach tracimy to wszystko.

Patrycja Smolarczyk: Byliście o włos od pokonania po raz drugi w tym sezonie Gwardii Wrocław. Mało brakowało, a moglibyście powiedzieć, że zespół z Wrocławia macie odhaczony w 100%. (śmiech)

Bartosz Dzierżyński: Cieszymy się, że akurat w tym pierwszym meczu udało nam się bardzo dobrze zagrać. Przede wszystkim mieliśmy dobrą skuteczność w ataku w pierwszej akcji oraz na zagrywce. Na wysokiej piłce Gwardia Wrocław radziła sobie wtedy dość słabo. Z kolei my wykorzystywaliśmy swoje sytuacje, i dlatego wygraliśmy 3:1. Dzisiaj tych kontr również mieliśmy dość sporo, ale zdecydowanie słabszą skuteczność porównując chociażby tamten mecz, a ten. Wydaje mi się, że gdybyśmy wygrali drugiego seta, to mógłby przeważyć on o całym spotkaniu, i trzech oczkach na naszą korzyść.

Patrycja Smolarczyk: Gwardia Wrocław walczy ze swoimi problemami w tym sezonie, których skutkami jest chociażby 5 przegranych meczów na 8 rozegranych w tym roku. Liczyliście, że wykorzystacie dzisiaj problemy rywala z góry tabeli na swoją korzyść?

Bartosz Dzierżyński: Nie patrzymy pod tym kątem, bo jest to drużyna, która ma bardzo dobrych zmienników. Nikt by nie powiedział, że przyjmujący Tytus Nowik, młody chłopak z rocznika 2003, będzie grał w takiej formie. Wszyscy stawiali na Krzysztofa Gibka i Łukasza Lubaczewskiego, a jak widać, to on zaczął dzisiaj dominować. Dlatego tak naprawdę zmiennicy są są po to żeby uzupełniać tę lukę. Czasami to właśnie oni potrafią grać pierwsze skrzypce w zespole.

Patrycja Smolarczyk: W pierwszy set weszliście z wysokiego „C”, co pokazał w pewnym momencie sam wynik, 10:16. Dlaczego wasza bardzo dobra gra z pierwszej partii nie utrzymała się dalej?

Bartosz Dzierżyński: Nasza gra na kontrze była bardzo mało skuteczna, ale przede wszystkim łapali nas w dwóch ustawieniach, z którymi mieliśmy po prostu problem. Wydaje mi się, że to mogło po prostu ostatecznie przeważyć. Czwarty set był setem, w którym trzeba było postawić wszystko na jedną szalę, albo wyjdzie albo nie wyjdzie. Udało nam się, i wierzyliśmy w to, że wyciągniemy chociaż punkt. Pewnie większość osób myślała, że nie uda nam się to na tak ciężkim terenie cokolwiek ugrać, ale wyszło inaczej. Jesteśmy z tego zadowoleni, i zbliżyliśmy się w tabeli do Sulęcina (przyp.red. Olimpia Sulęcin), który był tylko oczko wyżej niż my. Z tego, co słyszałem, przegrali dzisiejszy mecz z Jaworznią, i tak naprawdę decydujący mecz będzie w sobotę. Wydaje mi się, że to może przeważyć, o tym kto może ostatecznie spaść. W momencie kiedy zdobędziemy jeden, a gdyby się udało to dwa a nawet trzy punkty, w takich pojedynczych meczach z teoretycznie lepszymi zespołami to tylko są na plus. Ważne są spotkania z rywalami, którzy są obok w tabeli.

Patrycja Smolarczyk: Już za trzy dni czeka was jedno z decydujących spotkań, a mianowicie mecz z Olimpią Sulęcin, która wyprzedza was tylko o jeden punkt. Można pokusić się o stwierdzenie, że to taki mecz za 6 punktów, prawda?

Bartosz Dzierżyński: Dla mnie ten mecz jest nawet za 9 punktów, bo jest to moja była drużyna. Grałem tam kiedyś, ponieważ pochodzę z Sulęcina, i dla mnie ma to jeszcze większe znaczenie. Teraz będzie u nas duże skupienie na sobotnim meczu z Sulęcinem. Rywale też mają swoje problemy, a teraz przegrali, można to powiedzieć wygrany mecz z Jaworznem. Mimo wszystko, na pewno nie zwiesili głów. Widać to po Jaworznie, bo mieli bardzo długą serię przegranych, a jednak potrafili się podnieść z tego, i znowu wygrać mecz – co prawda bardziej na naszą korzyść. Na pewno będzie to bardzo decydujący mecz w dalszym etapie, bo do końca rundy zasadniczej zostało zaledwie pięć meczów.

Rozmawiała: Patrycja Smolarczyk

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!