KAMIL ŁĄCZYŃSKI fot. KAROL MAKOWSKI

W niedzielne popoludnie MKS Dąbrowa Górnicza przed własną publicznością długo gonił rywali, aż w końcówce przechylił mecz na swoją stronę pozostając jeszcze w walce o play off.

 

Spotkanie zaczęło się od mocnego uderzenia gości. Po nie co ponad trzech minutach lublinianie prowadzili 14:0. Dopiero wtedy pierwsze punkty dla MKS zdobył Marek Piechowicz. Gospodarze zaczęli odrabiać straty i na trzy minuty do końca pierwszej odsłony prowadzili 18:14 po punktach Malcolma Rhetta. Aktywny w pierwszych akcjach był Roman Szymański, który szybko zdobył sześć oczek.

Po wznowieniu gry lublinianie zaczęli odskakiwać. Przewaga nawet dwunasto punktowa dawała im spokój. Dobrze grą w pierwszej połowie swojego zespołu kierował Kamil Łączyński, który miał w tym momencie sześć oczek i osiem asyst na koncie. Krótkie fale, którymi grali gospodarze to za mało by myśleć o dobrym wyniku w tej części.

W trzeciej odsłonie MKS próbował zmniejszać straty. Udało się na chwilę. Jednak granica trzech punktów była nie do złamania. Przewaga lublinian wzrosła szybko do ponad dziesięciu oczek. Skuteczne akcje Dziemby i Franke oraz trafienia Davisa mogły dawać spokój w grze Pszczółki Startu.

W czwartej kwarcie MKS próbował, ale długo przewaga gości oscylowała w okolicy dziesięciu oczek. Gospodarze czekali na swoje szanse i się doczekali. Po trójkach Elijah Wilsona i Andy Mazurczaka dało im prowadzenie 76:74 na niespełna trzy minuty do końca. Właśnie aktywniejsza gra Mazurczaka i jego akcja 2+1 powiększyła przewagę gospodarzy. W końcówce grę na swoje barki próbowali wziąć Devin Searcy i Dustin Ware. W końcówce za trzy rzucał Ware. Po niecelnym jego rzucie gospodarze wyprowadzili prostą kontrę po której prowadzili 81:78 na jedenaście sekund do końca. W samej koncówce Mateusz Dziemba pogubił się w rozegraniu. Nie pomógł mu nawet faul Mjovicia.

 

MKS DĄBROWA GÓRNICZA – PSZCZÓŁKA START LUBLIN  81:78  (22:23, 16:24, 19:21, 24:10)

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!