fot. KING Wilki Morskie Szczecin SA
fot. KING Wilki Morskie Szczecin SA

To było prawdziwe starcie tytanów, przez wielu nazwane dotychczas najlepszym meczem fazy play off. KING Szczecin musiał jednak uznać wyższość drużyny z Warszawy, o czym w czwartkowym meczu zadecydowała dogrywka. O powrocie na boisko, braku zgrania drużyny i przegranej z Legią Warszawa w rozmowie z Dominikiem Wilczkiem, zawodnikiem KING Wilki Morskie Szczecin S.A.

Patrycja Smolarczyk: Dzisiaj do zwycięstwa zabrakło naprawdę niewiele, ale na pewno pokazaliście, że potraficie walczyć. Losy zwycięstwa ważyły się przez dłuższą część dogrywki. 

Dominik Wilczek: Dla nas ten mecz nie był łatwy, bo tak naprawdę nie pograliśmy za dużo 5×5 przed tym spotkaniem na treningu. To było też widać po pierwszych minutach, że każdy po dosłownie trzech minutach dostawał zadyszki, i nogi nie funkcjonowały tak, jak powinny. Na koniec drugiej kwarty powiedzmy, że złapaliśmy taki swój rytm, i zaczęło to dobrze wyglądać. Trzymaliśmy się Legii bardzo blisko, i na pewno szkoda, bo uważam, że powinniśmy wygrać ten mecz. Kilka błędów w końcówce czwartej kwarty zadecydowało o tym, że Legia doprowadziła do dogrywki. Natomiast w dogrywce brakło trochę pomysłu i siły, żeby to udźwignąć, i wygrać.

Patrycja Smolarczyk: Przed wami jednak następne mecze, w których będziecie mieli kolejne szanse na przysłowiowe „ugryzienie” zespołu z Warszawy, a może i doprowadzenie do stanu 1:1. 

Dominik Wilczek: No tak. Wiadomo, że nie przyjeżdżamy tutaj jako faworyt, a bardziej skupialiśmy się na tym, żeby urwać chociaż jeden mecz, i mieć później szansę zakończyć to w Szczecinie. Nadal jest to do osiągnięcia. Mamy w sobotę kolejny mecz. Wiemy już na co nas stać, oraz na co stać nasze ciała. Teraz podstawą jest dobra regeneracja i na pewno w sobotę z nowymi założeniami podejdziemy do tego meczu. Z naszej strony będzie to wyglądało na pewno lepiej, bo zaliczyliśmy już takie przetarcie.

Patrycja Smolarczyk: Obserwując was na boisku ciężko mi było uwierzyć w to, że dopiero niedawno wróciliście z kwarantanny. Jak się czujesz oraz jak wygląda kwestia samej formy?

Dominik Wilczek: Szczerze powiem, że nogi nie są lekkie. Naprawdę ciężko się dzisiaj biegało. Tak jak mówiłem, dwie/trzy minuty i organizm dawał znać, że wystarczy. Płuca były okej, ale wiadomo, nie wypowiem się za wszystkich. Nie było z nimi dzisiaj tragedii, natomiast nogi po tym tygodniu siedzenia w domu, na pewno nie pracują tak jak powinny. Potrzeba trochę czasu żeby to wróciło do normy.

Patrycja Smolarczyk: Przymusowa przerwa w treningach w jakiś sposób popsuła wam przygotowania do fazy play off?

Dominik Wilczek: Na pewno. To zaczęło się już tak naprawdę przed meczem z Radomiem, prawie dwa tygodnie temu. Co chwilę ktoś nowy dołączał do zespołu, bo kończyła mu się kwarantanna. Tak naprawdę codziennie mieliśmy innego gościa na treningu, którego musieliśmy wdrożyć w ten system, i w to, co chcemy grać. Treningi były bardzo dziwne. To na pewno nie wyglądało tak jak powinno przed play offami, przed najważniejszą fazą sezonu. Legia bez dwóch zdań miała o wiele więcej czasu, i te treningi razem zapewne dużo im dały. Szczególnie u nas, gdzie Maciek (przyp red. Maciej Lampe) z nami dużo nie pograł w tym sezonie. Rodney jest nowy w drużynie, wraca również Kiko (przyp. red. Paweł Kikowski), który także gdzieś tam próbuje na treningach grać na kontakcie. Drużyna nie jest zgrana po prostu. Tak naprawdę czas działa na nasza korzyść, i im dłuższa będzie ta seria, tym mamy większą szansę na wygraną.

Patrycja Smolarczyk: Gospodarze już na samym początku zafundowali wam zimny prysznic, na który chyba nie do końca byliście przygotowani, bo od razu odskoczyli wam na kilka punktów (11:3) Z czego wynikało tak słabe wejście w to spotkanie?

Dominik Wilczek: Tak naprawdę nie znaliśmy możliwości naszych ciał. Nie wiedzieliśmy, co możemy, a czego nie możemy. Treningi 5×5 trwały dosłownie po 15 minut gierki, a mecz to jest zupełnie inna bajka, nie można tego nawet porównać do treningu. Na dodatek my sami odkrywaliśmy, na co możemy sobie pozwolić. Wyglądało to coraz lepiej, nawet obiecująco. Myślę, że w sobotę będzie ciekawie, jeszcze ciekawiej niż dzisiaj.

Patrycja Smolarczyk: Tak jak sam wspomniałeś, na początku nie wyglądało to za dobrze, ale im dłużej trwało to spotkanie, tym cały mecz nabierał sporych rumieńców. Skończyło się dogrywką. 

Dominik Wilczek: Mogło się skończyć bez dogrywki. Błąd przy zastawieniu, jedna zebrana piłka przesądziła o tym, że Legia miała jeszcze szansę wrócić do tego meczu. Gospodarze dobrze wykonali osobiste, i doprowadzili do dogrywki. W dogrywce Kuba Schenk złapał piąty faul, a rozegrał on dzisiaj super spotkanie, i brakło tego powiedzmy „generała” na jedynce, który by to ustawił troszeczkę, i wprowadził jakiś zamysł taktyczny.

Patrycja Smolarczyk: Przyjeżdżając do Warszawy spodziewaliście się na pewno trudnego pojedynku, prawda?

Dominik Wilczek: Wiadomo, jak gra Legia. Nie bez powodu skończyli na drugim miejscu, ale tak, spodziewaliśmy się tego. Chcemy urwać chociaż jedno zwycięstwo tutaj, i wrócić do Szczecina, aby mieć więcej czasu na przygotowanie. Może wrócimy jeszcze tutaj, kto wie.

Patrycja Smolarczyk: Oprócz emocji typowo sportowych pojawiły się również emocje związane z decyzjami sędziów. Po jednej i po drugiej stronie nastroje na ławce rezerwowych nie były za dobre. 

Dominik Wilczek: Nie chce komentować pracy sędziów, bo czasem inaczej to wygląda z ławki, a czasami z boiska, więc nie ma tutaj co się z nimi kłócić. Podjęli taką a nie inną decyzję. Zobaczymy to sobie na spokojnie na wideo, ale tak naprawdę nie mamy na to wpływu. My musimy się postarać, żeby ten mecz wygrać taką różnicą punktów, żeby nawet dwa albo trzy gwizdki nie zabrały nam tego zwycięstwa.

Patrycja Smolarczyk: Jaki element chcecie albo musicie poprawić, żeby ewentualnie w sobotnim meczu przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę? Wspólnie ustaliliśmy już, że dzisiaj było blisko. (śmiech)

Dominik Wilczek: Było blisko. To są tak naprawdę detale, bo w play offach to właśnie one decydują. Nie zagraliśmy złego meczu, a jedna, dwie albo trzy akcje i mogliśmy wygrać to spotkanie. Nie ma bardzo dużo rzeczy do poprawy, natomiast skupimy się na detalach, które postaramy się poprawić.

Rozmawiała: Patrycja Smolarczyk 

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!