fot. Marcin Bodziachowski
fot. Marcin Bodziachowski

47 lat. To właśnie tyle zespół Legii Warszawa musiał czekać na powrót do ścisłej krajowej czołówki, przypieczętowując to awansem do półfinału Energa Basket Ligi. O rywalizacji z Kingiem Szczecin, iście mistrzowskim „comeback’u” w czwartym ćwierćfinałowym meczu w Szczecinie i ostrowieckiej „bańce” w rozmowie z Dariuszem Wyką, środkowym Legii Warszawa. 

Patrycja Smolarczyk: W Warszawie była pełna dominacja, a w Szczecinie przebudzenie Kinga i spore emocje, zwłaszcza w ostatnim spotkaniu. Czyżby zmiana hali wpłynęła na taki obrót spraw?

Dariusz Wyka: Na pewno. W tym sezonie pokazuje to fakt, że gramy bez kibiców. Dana drużyna niejednokrotnie w domu jest lepsza niż na wyjeździe, więc na pewno własne mury pomagają. Nie zapominajmy, że Szczecin wyszedł, walcząc o życie. Przy wyniku 2:0 zespół musi poświęcić wszystko, co ma, żeby doprowadzić do czwartego albo piątego meczu. Na pewno mury i kosze pomagały Szczecinowi w pierwszym meczu, ale w drugim już zupełnie nie.

Patrycja Smolarczyk: Zaliczyliście iście mistrzowski „comeback” w ostatnim meczu, i pokazaliście Kingowi, że jednak nie wracamy do stolicy, rozstrzygać kwestii awansu do półfinału w piątym spotkaniu. 

Dariusz Wyka: Dokładnie. W dwóch pierwszych meczach wykonywaliśmy wszystko to, co założył nam trener. Wiedzieliśmy również, którzy zawodnicy mają oddawać trudne rzuty, ale niestety trzecim spotkaniu to się nie udało. Wiadomo, gdzieś tam trochę przespaliśmy pierwszą połowę. Natomiast w czwartym już wszystko sobie wyjaśniliśmy, i zrobiliśmy to, czego tak naprawdę potrzebowaliśmy w trzecim meczu. Najważniejsze, że udało się wygrać, i bardzo się z tego cieszymy.

Patrycja Smolarczyk: Po 47 latach Legia Warszawa ponownie zameldowała się w półfinale Energa Basket Ligi. Na pewno szczęście jest ogromne, ale jak to mówią, apetyt rośnie w miarę jedzenia, prawda?

Dariusz Wyka: Dokładnie. Głupio byłoby po awansie do półfinału powiedzieć: „Dobra, my już w tym sezonie ugraliśmy wszystko to, co chcieliśmy.” Totalnie bez sensu. Przygotowywaliśmy się naprawdę bardzo ciężko do półfinałów, centralnie pod Stal Ostrów Wielkopolski, żeby ograniczyć ich bardzo mocne strony. Na pewno jedziemy tam walczyć o każdą piłkę, i po prostu wygrać. Dla nas możemy to zakończyć w trzech meczach, albo możemy bić się w pięciu, byle byśmy przeszli dalej.

Patrycja Smolarczyk: W półfinale zmierzycie się z zespołem Stali Ostrów Wielkopolski. Przed wami jeden z najtrudniejszych sprawdzianów w tym sezonie, prawda?

Dariusz Wyka: Tak. Ostrów Wielkopolski wzmocnił się nowym trenerem i zawodnikami, więc na pewno ta drużyna się zmieniła, porównując ją chociażby do tej, którą widzieliśmy w rundzie zasadniczej. To bardzo wymagający przeciwnik, ale wszystko jest możliwe. Piłka jest w grze, więc tak naprawdę wszystko może się zdarzyć. Ktoś nie trafi kilku rzutów, ręka zacznie się za bardzo trząść, i różnie może być. Na nas jest trochę presji, ale na Ostrowie ta presja jest jeszcze większa. My tak naprawdę podchodzimy do tych spotkań z pozycji „underdog’a”, więc tak jak już mówiłem, wszystko jest możliwe.

Patrycja Smolarczyk: A jak samopoczucie i kwestia samej dyspozycji przed kluczowymi spotkaniami w tym tygodniu?

Dariusz Wyka: Każdy zawodnik chce już być w tych play offach. Nie ma żadnej tremy czy stresu, bo taka sytuacja może się w następnym sezonie czy nawet za dwa, nie zdarzyć w ogóle. Podchodzimy do półfinału z mega pozytywną energią. Wydaje mi się, że to nie jest w żaden sposób deprymujące, tylko wręcz przeciwnie. Udział w półfinale dodaje energii, i robi się czasami rzeczy, których się nigdy nie robiło, a wychodzą one właśnie we wspomnianych play offach.

Patrycja Smolarczyk: Czujecie się gotowi na play offy tak mentalnie i fizycznie?

Dariusz Wyka: Tak. Chyba właśnie przez to, że przeszliśmy zespół ze Szczecina, pewność siebie w nas wybuchła, i mogę szczerze powiedzieć, że jesteśmy w pełni gotowi na półfinał. Trener powiedział nam, co mamy robić, jak to mamy robić, żeby troszeczkę „popsuć” drużynę z Ostrowa Wielkopolskiego. Na pewno będziemy dążyć do tego, i na 100% jesteśmy na nie gotowi!

Patrycja Smolarczyk: Wspomniane wcześniej mecze w Szczecinie na pewno dodały wam pewności siebie, i udowodniły, że potraficie walczyć jak mało kto. W szczególności pokazał to czwarty mecz, gdzie pierwsza kwarta kompletnie nie układała się po waszej myśli. Mówi się, że nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz, a wy skończyliście najlepiej jak tylko mogliście. 

Dariusz Wyka: Oczywiście. Gdzieś tam wkradło się myślenie, że po pierwszej porażce w serii możemy się podłamać, ale było wręcz przeciwnie. Graliśmy bardzo agresywnie, niezwykle fizycznie, więc na pewno pokazaliśmy, że możemy wrócić. Udało nam się to. Udało nam się także zakończyć serię 3:1, i nie wracaliśmy na piąty mecz do Warszawy. To też pokazuje, że dorośliśmy do tego, żeby grać w tym półfinale jako drużyna.

Patrycja Smolarczyk: Ten sezon na pewno różni się od wszystkich dotychczasowych. Brak kibiców, jak również pomysł samej „bańki”, i skoszarowanie czterech drużyn w jednym miejscu. Jak ocenia Pan ten pomysł?

Dariusz Wyka: I tu trzeba byłoby wygrać, i tam również. Jedziemy, gramy, i wygrywamy. Na pewno z tyłu głowy jest, że ta „bańka” powinna być neutralna, a jest zorganizowana u jednego z naszych rywali. Nie chce się na ten temat wypowiadać, ale po prostu jedziemy tam, i wygrywamy mecze.

Patrycja Smolarczyk: Jakiej Legii możemy spodziewać się w półfinale? Czy możecie czymś zaskoczyć zespół z Ostrowa Wielkopolskiego?

Dariusz Wyka: Wydaje mi się, że taką nasza nieobliczalnością. Wszystkie drużyny niby mają nas bardzo dobrze zeskautowane, i wszystko o nas wiedzą. W praktyce okazuje sę jednak, że tak naprawdę nie mogą z nami wygrać, więc coś jest nie tak. Bierzemy to, co jest nam dane na parkiecie. Na pewno możemy spodziewać się Legii bardzo walczącej, zaangażowanej i bijącej się o każdą piłkę.

Patrycja Smolarczyk: W jednym z wywiadów przeczytałam, że trener Kamiński stworzył z was prawdziwą drużynę. Wydaje mi się, że drużynowość jest w tym momencie jedną z waszych najmocniejszych stron, i to właśnie tym możecie namieszać w półfinale. 

Dariusz Wyka: Dokładnie. Zdarzają się mecze, w których różni zawodnicy rzucają po 25 albo 30 punktów. Pamiętajmy o tym, że punkty zawsze się gdzieś rozkładają – raz jeden, raz drugi, a czasami trzeci zawodnik dokłada swoją cegiełkę. Na pewno jesteśmy drużyną przez duże D!

Rozmawiała: Patrycja Smolarczyk 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!