JAMEL MORRIS fot. KAROL MAKOWSKI

Świetny mecz Jamela Morrisa i świetna trzecia kwarta Legii przybliża stołeczny zespół do brązowego medalu. Medalu na który stołeczny zespół czeka od … 1969 roku.

 

Początek spotkania to skuteczne akcje Legii Warszawa. Szybkie 7:2 to nawet nie preludium bo po kolejnych skutecznych akcjach Jamela Morrisa było 15:4 po czterech minutach. Legia starała się poprawić skuteczność w rzutach trzypunktowych. W play off warszawianie mieli spore problemy z skutecznością w tych rzutach. Problemy z skutecznością mieli wrocławianie. Dopiero gdy pierwsze punkty zdobył Jovanović Śląsk zaczął zmniejszać straty. Gdy kolejne trójki trafili Ben McCauley i Mateusz Szlachetka zmniejszali straty do dwóch punktów. Legia w końcówce miała kilka błędów w ataku. Jednak dwójkowa akcja Medforda z Morrisem z celną trójką tego drugiego ustaliła wynik pierwszej kwarty na poziomie 23:18. Legioniści trafili wszystkie pięć rzutów za trzy w pierwszej kwarcie. Po wznowieniu gry w drugiej kwarcie legioniści dalej pozostawali na prowadzeniu. Legia kontrolowała spotkanie i potrafiła skutecznie odskakiwać nawet na jedenaście (29:18) punktów po trafieniu Medforda. Trafienia Szlachetki i Kyle Gibsona (trójka) dały sygnał do odrabiania strat przez wrocławian. Śląsk robił to skutecznie. Gdy kolejny rzut zza łuku trafia Gibson mieliśmy remis 30:30. Jak się okazało rzucający z USA w barwach Śląska okazał się dobrą odpowiedzią na Legię. Po kolejnej trójce tego zawodnika wrocławianie wyszli na pierwsze prowadzenie w spotkaniu. Prowadzeniem 36:37 ekipy z stolicy Dolnego Śląska kończy się pierwsza połowa.

Po zmianie stron Legia zaczęła od dwóch błędów w ataku co skrzętnie wykorzystali serią pięciu oczek z rzędu wrocławianie. Podopieczni trenera Vidina prowadzili 36:42. Na szczęście dla legionistów szybko w swoje ręce za zdobywanie punktów wzięli się Morris z Karolakiem. Po trzypunktowym trafieniu Darka Wyki i dobitce Lichodieja warszawianie zaliczają serię 18:6 i to warszawianie ponownie odzyskują prowadzenie. Legia uspokoiła swoją grę w ataku. Po kolejnej trójce Morrisa Legia kontynuowała odskakiwanie rywalom. Podopieczni trenera Kamińskiego przez chwilę prowadzili nawet piętnastoma punktami. Pojedyńcze akcje Szlachetki czy Aleksandra Dziewy pozwoliły zmniejszyć część strat w końcówce kwarty. Legia utrzymywała przewagę dwucyfrową dzięki trafieniom trzypunktowym. Śląskowi tego w pewnym momencie brakowało. Aż jedenaście oczek w tej kwarcie zdobył Jamel Morris. Czwarta kwarta zaczęła się podobnie jak trzecia od szybkich punktów wrocławian, dzięki czemu zmniejszyli straty do sześciu oczek. Legia jednak potrafiła skutecznie odpowiedzieć, ale nie na tyle aby w pełni kontrolować spotkanie. Prowadzenie Legii owszem wzrastało do dziewięciu punktów by po chwili wrocławianie zmniejszali je do stanu 71:66. W tym momencie kolejne trafienia Morrisa pozwoliło ponownie Legii odskoczyć. Próbujący  zmniejszyć stratę Śląsk nic nie wskórał. Celne wolne skutecznego w czasie swoich minut na boisku Jakuba Karolaka i Walerija Lichodieja sprawiły, że warszawianie na blisko dwie minuty byli już pewni wygranej prowadząc już 84:72. Legia trafiła 12 z 23 rzutów za trzy. Bohaterem spotkania został Jamel Morris zdobywca 35 punktów, 2 zbiórek i 4 asyst. Amerykanin trafił 14 z 19 rzutów z gry, w tym 6 z 8 za trzy.

 

LEGIA WARSZAWA – ŚLĄSK WROCŁAW 84:72  (23:18, 13:19, 32:11, 16:14)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!