foto: superligakobiet.pl

Zakończona pierwsza seria kobiecej PGNiG Superligi zwiastuje moc emocji w tym sezonie. Start Elbląg i SPR Gminy Kobierzyce wykazując się odpornością nerwową wygrały swoje spotkania jednym trafieniem, natomiast pewniej wygrała wyjazdowe spotkanie MKS Perła Lublin, lecz brawa za ten mecz należą się również beniaminkowi z Kielc.

Podobnie jak w poprzednim sezonie, elblążanki i koszalinianki ligową rywalizację rozpoczęły od bezpośredniego starcia. Szczypiornistki Startu i Młynów Stoisław miały dwukrotnie okazję zmierzyć się ze sobą w okresie przygotowawczym. Szkoleniowcy obydwu zespołów nie mogli wtedy skorzystać z usług wszystkich zawodniczek. W Koszalinie mecz zakończył się trzybramkową wygraną gospodyń, natomiast w Elblągu zawodniczki EKS aż 16. bramkami okazały się lepsze.

Choć w meczu ligowym ponownie składy obu ekip były dalekie od optymalnych, ta konfrontacja miała pokazać, na co będzie stać drużyny w inaugurowanym sezonie.

Przez pierwsze minuty spotkania obie drużyny miały problemy ze skutecznością, a wynik spotkania otworzyła debiutująca w PGNiG Superlidze kobiet Wiktoria Kostuch. Zespoły trafiały naprzemiennie i co chwilę na tablicy wyników widniał remis. W 11. minucie było 5:5. W następnych akcjach piłkarki notowały liczne straty i oddawały niecelne rzuty. Szybciej skuteczność poprawiły koszalinianki, które rzuciły trzy bramki z rzędu. Niemoc gospodyń trwała aż osiem minut, by w końcu przerwała ją Barbara Choromańska. Kołowa EKS niedługo później trafiła dwie kolejne bramki i Start odrobił część strat. W 25. minucie rzut karny wykorzystała Paula Mazurek i Młyny prowadziły 11:9. Wydawało się, że koszalinianki udadzą się na przerwę z zapasem trzech goli, jednak równo z syreną kończącą pierwszą osłonę zawodów do siatki trafiła Joanna Wołoszyk. Po 30 minutach gry było 10:12.

Po zmianie stron między elbląskie słupki weszła Aleksandra Hypka i od razu popisała się dwoma skutecznymi obronami. Gospodynie w 36. minucie doprowadziły do wyrównania po 12. Z bardzo dobrej strony pokazała się Aleksandra Kopańska, która w ciągu kilku minut trafiła do siatki trzykrotnie. Podopieczne Waldemara Szafulskiego i Waldemara Szymańskiego ponownie zdołały odskoczyć na dwa gole i po trafieniu Martyny Żukowskiej prowadziły 19:17. W kolejnych akcjach koszalinianki myliły się w ofensywie i nawet przerwa na niewiele się zdała. Elblążanki z kolei grały skutecznie w ataku i po golu Pauliny Stapurewicz wyszły na prowadzenie 20:19. Gdy w 52. minucie do siatki trafiła Wiktoria Kostuch, o przerwę poprosili szkoleniowcy Młynów. Rady trenerów zadziałały i zaraz znów był remis. W ostatnich akcjach skuteczniejsze były miejscowe piłkarki, jednak nadzieję na doprowadzenie wyrównania dała jeszcze koszaliniankom Anna Mączka. Elblążanki jednak bardzo mądrze rozegrały ostatnie sekundy meczu i wygrały spotkanie 25:24.

Natalia Filończuk – Jest to jeden z boleśniejszych wyników, bo jest to jedna wybroniona piłka, jedna akcja więcej w ataku i wynik byłby inny. Pod koniec meczu czegoś zabrakło, być może odbicia jednej dwóch piłkę w bramce, dorzucenia jakiejś bramki. Elbląscy kibice bardzo mocno wspierali swoją drużynę i można powiedzieć, że na pewno byli ósmym zawodnikiem.

Paulina Kopańska – Mamy bardzo młody zespół i takie zwycięstwo daje nam bardzo dużo. Jesteśmy bardzo szczęśliwe, że mecz się tak potoczył. Była walka, było ciężko, jednak to co ćwiczymy na treningach przyniosło swoje plony. Końcówka była bardzo emocjonująca, zwłaszcza że nie mamy takiego doświadczenia jak zespół z Koszalina. Na szczęście udało nam się utrzymać wynik i doprowadzić go do końca.

EKS Start Elbląg – Młyny Stoisław Koszalin 25:24 (10:12)

Start: Pająk, Hypka, Żarnoch – Wołoszyk 6, Choromańska 5, Kopańska 5, Stapurewicz 5, Kostuch 3, Dworniczuk 1, Peplińska, Owczarek, Głębocka, Tarczyluk.

Młyny: Filończuk, Ivanytsia, Zimny – Mazurek 5, Mączka 4, Żukowska 4, Kowalik 4, Lipok 2, Zaleśny 2, Rycharska 2, Borysławska 1, Harić, Somionka, Urbaniak.

Tradycją pojedynków między Piotrcovią i KPR Gminy Kobierzyce jest to, że są one zacięte i trzymają kibiców w napięciu do ostatniej sekundy. Nie inaczej było i tym razem.

Pierwszy kwadrans należał do Piotrcovii. W 4. minucie, po trafieniu Aleksandry Oreszczuk, gospodynie prowadziły 3:1, a dziesięć minut później przewaga zespołu Krzysztofa Przybylskiego była jeszcze bardziej okazała. Z dystansu rzuciła Karolina Jureńczyk, a piotrkowianki wygrywały 9:4. Nerwowo nie wytrzymała trenerka przyjezdnych Edyta Majdzińska, która poprosiła o przerwę. Przyniosło to skutek gdyż po następnych kilku minutach było 9:7, a bramkę Piotrcovii zaczęła dziurawić Vitoria Macedo. Gospodynie utrzymywały 2-3 bramkową przewagę do końca pierwszej odsłony, a jej wynik ustaliła celnym rzutem Małgorzata Buklarewicz.

Przerwa korzystniej wpłynęła na popularne Kobierki. Bardzo szybko doprowadziły do remisu (36. minuta – 15:15), a następnie wyszły na jednobramkowe prowadzenie. Piotrcovia nie pozwoliła jednak na zbudowanie przewagi. Utrzymywała bramkowy kontakt do końca. Kilka razy na świetlnej tablicy widniał w końcówce remis, ale w efekcie to drużyna z Kobierzyc cieszyła się z kompletu punktów, a o zwycięstwie gości zdecydowała bramka Karoliny Wicik.

Na kilkadziesiąt sekund przed końcem groźnej kontuzji kolana doznała piotrkowianka Żaneta Senderkiewicz. W najbliższych godzinach przejdzie specjalistyczne badania i okaże się, jak długa czeka ją przerwa.

Piotrcovia – KPR Gminy Kobierzyce 23:24 (14:11)

Piotrcovia: Sarnecka, Opelt – Królikowska 3/1, Trawczyńska 5/1, Klonowska 2, Oreszczuk 3, Świerczek 3, Trbović 1, Senderkiewicz 2, Sobecka 2/1, Jureńczyk 2, Majsak, Grobelna
Karne: 3/7
Kary: 16 min (Trawczyńska x2, Jureńczyk x2, Świerczek, Trbović, Królikowska, Oreszczuk)

KPR Gminy Kobierzyce: Kowalczyk, Zima – Olek, Kucharska, Tomczyk 3, Buklarewicz 3, Janas 1, Wiertelak 2, Ważna 2, Ivanović 1, Despodovska 1, Wicik 2, Macedo 9/2
Karne: 2/4
Kary: 14 min (Ważna x2, Janas, Buklarewicz, Tomczyk, Kucharska. Olek)

Prawie osiem minut kieleccy kibice czekali na pierwszą bramkę dla Suzuki Korony Handball po powrocie do rozgrywek PGNiG Superligi Kobiet. Z drugiej linii trafiła wtedy Marta Rosińska, a gospodynie grające bez Wiktorii Gliwińskiej, która na ostatnim treningu przed meczem skręciła kostkę, przegrywały z brązowymi medalistkami poprzedniego sezonu 1:4. Lublinianki bardzo dobrze grały w obronie, wymuszały mnóstwo błędów na kieleckiej drużynie. Po kwadransie Suzuki Korona Handball miała aż siedem błędów i skuteczność 4/11. W efekcie podopieczne Moniki Marzec mogły zdobywać wiele bramek z kontrataków. Brylowała w tym elemencie lewoskrzydłowa Oktawia Płomińska, która do przerwy zdobyła aż pięć goli, a jej zespół wypracował pięciobramkową zaliczkę – m.in. dlatego, że między 18. a 25. minutą nie stracił bramki.

Po zmianie stron mecz był jeszcze bardziej wyrównany. Choć jeszcze w 41. minucie po trafieniu Katarzyny Portasińskiej faworytki prowadziły już 18:11. Kielczanki cały czas jednak próbowały nawiązać walkę. Już 120 sekund później po trafieniu Marty Rosińskiej było 14:19. W 50. minucie po golu Michaliny Pastuszki gospodynie przegrywały tylko 19:23. Mało tego, za chwilę na świetnej pozycji na kole znalazła się Magdalena Kowalczyk, ale ku rozpaczy publiczności trafiła tylko w słupek. W końcówce doświadczone przyjezdne nie pozwoliły już na więcej beniaminkowi PGNiG Superligi. Grały mądrze i w efekcie ostatecznie wygrały siedmioma bramkami.

Mecz Kielcach był też starciem dwóch kieleckich wychowanek: sióstr Dominiki i Magdy Więckowskich. Obie zdobyły po pięć bramek, ale zdecydowanie lepszy humor mogła mieć starsza z sióstr – Dominika. Miała 83 proc. skuteczność (5/6). Natomiast Magda Więckowska spudłowała aż dziesięć rzutów. – Fajnie było tutaj wrócić do hali przy ul. Krakowskiej. Przed meczem, jak jeszcze dziewczyn nie było na swojej połowie, porzucałam sobie jak dawniej. Ciężko się grało przeciwko kieleckiej obronie. Nie ma już śladu w ogóle w ich postawie z pierwszego sparingu, gdzie wysoko wygrałyśmy. Kielczanki super przygotowały się do sezonu i będą się z każdą drużyną bić – powiedziała Dominika Więckowska.

– W pierwszej połowie popełniłyśmy zbyt dużo błędów własnych. To była nasza bolączka w tej części gry. W drugim meczu nasza gra w ataku wyglądała zdecydowanie lepiej i możemy na pewno być z niej zadowolone – powiedziała po meczu Marta Rosińska, rozgrywająca Suzuki Korony Handball. – Myślę, że pierwsze koty za płoty dla obu drużyn. Pierwszy mecz jest zawsze naładowany adrenaliną, stresem. Z każdym kolejnym spotkaniem Kielce i my będziemy prezentować się lepiej. Po tym spotkaniu dużo jednak jest do poprawy. Moje zawodniczki popełniły jednak zbyt dużo błędów – powiedziała Monika Marzec, trenerka ekipy z Lublina.

Suzuki Korona Handball – FunFloor Perła Lublin 22:29 (7:12)

Suzuki Korona Handball: Chojnacka, Hibner, Chodakowska – M. Więckowska 5, Kowalczyk 4, Rosińska 3, Grabarczyk 3, Pastuszka 3, Gruszczyńska 1, Pękala 1, Kędzior 1, Zimnicka 1, Jasińska.

FunFloor Perła Lublin: Gawlik, Wdowiak, Razum – Płomińska 7, D. Więckowska 5, Roszak 5, Gęga 4, Szynkaruk 2, Tatar 2, Portasińska 2, Achruk 1, Anastacio 1.

MVP meczu – Oktawia Płomińska (MKS FunFloor Perła Lublin)

Najlepsza zawodniczka w drużynie Suzuki Korona Handball Kielce – Michalina Pastuszka

Źródło: superligakobiet.pl

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!