W środowe popołudnie dogrywano premierową kolejkę męskiej PGNiG Superligi oraz awansem odbył się mecz w Kielcach. Najciekawiej było w Zabrzu, gdzie przestrzelony rzut karny kaliszan już po czasie zdecydował o zwycięstwie Górnika. W patronackich derbach szczypiorniści z Puław pewnie rozprawili się z tarnowianami, zaś Łomża Vive rozniosła Gwardię Opole.
Największymi emocjami uraczeni zostali kibice w Zabrzu, którzy mimo niesprzyjającej pory stawili się na trybunach w pokaźnej liczbie. Mecz zaczął się błyskawicznie. Nie minęło jeszcze 90 sekund, a już padły trzy bramki, w tym dwie dla gości. Oba zespoły przez kolejne minuty wymieniały się ciosami, a nawet gdy któryś wychodził na prowadzenie, to rywale prędko dopadały wyniku remisowego. Szansą dla Górnika mogła być pierwsza dwuminutowa kara wymierzona Bartkowi Tomczakowi. I choć nie udało się od razu wykorzystać luki w defensywie, to po chwili paradą popisał się Jakub Skrzyniarz w bramce, a prowadzenie 5:4 dla zabrzan wywalczył Krystian Bondzior.
W drugiej połowie zanotowaliśmy debiut w PGNiG Superlidze. Na boisku zameldował się Igor Bykowski, który zmienił Dawida Molskiego. Po drugiej stronie boiska pojawił się kolejny debiutant w krajowych rozgrywkach, choć o wiele bardziej doświadczony w zawodowej grzej – Lubomir Ivanitsa. I tak szybko, jak trafił do bramki, tak też zszedł na dwuminutową karę za… rzekomo celowe zagranie nogą. Dołączył tym samym do oddelegowanego na bramkę kilkanaście sekund wcześniej Damiana Przytuły, a Górnik musiał radzić sobie w solidnym osłabieniu. Gospodarze zdołali jednak utrzymać prowadzenie, dzięki kapitalnej interwencji Martina Galii.
Co się odwlecze, to nie uciecze, a kaliszanie zdołali jednak w 36. minucie zremisować 18:18. Zdawało się, że to goście przejęli inicjatywę. Na straży wyniku stał głównie Martin Galia, który notował kolejne niesamowite interwencje. Świetnie jednak spisywał się też Łukasz Zakreta po drugiej stronie, który odczytywał doskonale zamiary rozgrywających gospodarzy. W końcu i zabrzanie wrócili na właściwe tory. Na 11 minut przed końcem spotkania wyszli na prowadzenie 23:20. Głównie dzięki uszczelnieniu obrony, co w znacznym stopniu utrudniało gościom odnalezienie drogi do bramki. To jednak nie ostudziło apetytu kaliszan, którzy już po chwili zdołali odrobić straty i na pięć minut przed końcem przegrywali tylko jednym trafieniem. Co więcej, przez indywidualne błędy w ataku Górnika, stanęli także przed szansą na remis. Wykorzystał ją Kacper Adamski bardzo ładnym rzutem z okolic 10 metra.
Na niespełna trzy minuty przed końcem mecz wciąż nie był rozstrzygnięty. O wyniku decydować miały niuanse. Emocje sięgały zenitu. Wyraz dało temu starcie słowne Krzyśka Łyżwy i Mateusza Kusa, które nie tylko zakończyło się interwencją kolegów, którzy ich rozdzielali, ale także obustronnym wykluczeniem.
Z wyrównania Górnika wyrwał rzut karny w wykonaniu Gogoli. Zabrzanie stanęli jeszcze przed szansą na zwiększenie przewagi, ale piłkę przejęli rywale. Mieli siedem sekund na zdobycie wyrównania i doprowadzenia do rzutów karnych. Goście nie zdołali pokonać rywali, ale w trakcie dobitki Bartka Tomczaka błąd popełnił Krystian Bondzior. Sędziowie równo z końcową syreną wskazali na linię siódmego metra. Przed szansą na wyrównanie stanął Marek Szpera, który długo mierzy w bramkę Martina Galii. Rzucił mocno, ale… trafił tuż obok słupka. To zabrzanie ostatecznie wygrali to spotkanie 25:24. MVP meczu został niesamowity Martin Galia.
Górnik Zabrze – Energa MKS Kalisz 25:24 (17:15)
Górnik: Galia, Skrzyniarz – Molski 4, Bondzior 5, Bis 1, Łyżwa 3, Galia, Krawczyk 2, Gogola 5, Ivanytsia 1, Dudkowski, Skrzyniarz, Kaczor 1, Bykowski, Adamuszek 1, Przytuła 2. Trener: Marcin Lijewski
Kary: 12 minut (Bis 2, Bondzior, Łyżwa, Ivanytsia, Przytuła)
Karne: 3/4
Inauguracja sezonu 2021/22 PGNiG Superligi w Puławach zakończyła się wysokim zwycięstwem gospodarzy. MVP spotkania został Andrii Akimenko, który zdobył dla Azotów-Puławy 8 bramek.
Pierwszy gol meczu padł łupem Puław, którzy od początku chcieli udowodnić, że „sponsorskie derby” ponownie będą dla nich zwycięskie. Jednak drużyna z Tarnowa postawiła twarde warunki gry i nie oddawała pola przeciwnikom. Jednak po uzyskaniu czterobramkowej przewagi Puławianie kontrolowali przebieg pierwszej połowy. Wiele nietrafionych bramek i błędów po obu stronach drużyny poskutkowało zakończeniem pierwszej części spotkania ośmiobramkowym prowadzeniem gospodarzy. Po zmianie połów kibice zgromadzeni w hali przy ulicy Partyzantów byli świadkami festiwalu błędów i nieskuteczności rzutowej zawodników w polu. Na wyrazy uznania zasługuje bramkarz Grupy Azoty Unia Tarnów, który przez blisko 10 minut drugiej połowy stawiał zdecydowany opór kanonadzie niebiesko-biało-czerwonych, dzięki czemu goście zbliżyli się na 6 oczek. Przebudzenie Azotów-Puławy w końcówce spotkania pozwoliło odskoczyć gospodarzom i uzyskać przewagę 11 bramek. Wynik spotkania przypieczętował Łukasz Rogulski i dzięki jego bramce KS Azoty-Puławy S.A. zwyciężyli z Grupą Azoty Unia Tarnów 30:21.
Azoty-Puławy – Grupa Azoty Unia Tarnów 30:21 (18:10)
Azoty-Puławy:
Zembrzycki, Bogdanov, Borucki – Akimenko 8, Rogulski 6, Przybylski 5, Jarosiewicz 4, Jurecki 2, Dawydzik 2, Fedeńczak 2, Kowalczyk 1, Zivkovic, Łangowski, Podsiadło, Bachko, Baranowski
Grupa Azoty Unia Tarnów:
Małecki, liljestrand – Kniazeu 4, Sikora 3, Tokuda 3, Minotskyi 3, Yoshida 2, Bushkov 2, Dadej 2, Sanek 1, Wojdan, Małecki, Kuźdeba, Pinda, Kaźmierczak, Mrozowicz