Śląsk Wrocław wypunktował we własnej hali MKS Dąbrowe Górniczą. Jedyna kwarta w którą była trochę wyrównana to ostatnia gdy już wszystko było jasne.
Po wyrównanym i nerwowym początku spotkania, to WKS Śląsk przejął inicjatywę. Głównie dzięki trafieniom Jakuba Karolaka, Aleksandra Dziewy i Kacpra Gordona było już 14:5. Sytuację MKS starał się poprawiać Steven Haney, ale to wrocławianie byli zdecydowanie bardziej skuteczni. Kolejna akcja Dziewy sprawiła, że po 10 minutach było 25:13. Drugą kwartę ekipa trenera Andreja Urlepa rozpoczęła od serii 8:0 i szybko osiągnęła różnicę 20 punktów. Drużyna z Dąbrowy Górniczej nie była w stanie przeciwstawić się przeciwnikom – brakowało przede wszystkim możliwości ofensywnych. Ostatecznie dzięki zagraniu Kerema Kantera pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 51:27.
W trzeciej kwarcie niewiele się zmieniało – poza tym, że WKS Śląsk potrafił powiększać swoje prowadzenie. Dzięki kolejnej trójce Kodiego Justice’a gospodarze mieli już 31 punktów przewagi. Właściwie tylko Steven Haney był w stanie zagrozić rywalom w jakikolwiek sposób. Po 30 minutach różnica była już bliska 40 punktów – 76:37. W ostatniej części meczu trenerzy Urlep i Winnicki dawali szansę zawodnikom z ławki rezerwowych.
Aż czterech zawodników w Śląsku zakończyło spotkanie z minimum piętnastoma punktami, a najwięcej 21 zanotował Jakub Karolak.
WKS ŚLĄSK WROCŁAW – MKS DĄBROWA GÓRNICZA 102:60 (25:13, 26:14, 25:10, 26:23)