Strona główna Piłka ręczna PGNiG Superliga (M): Zwycięstwa faworytów

PGNiG Superliga (M): Zwycięstwa faworytów

264
0
foto: Anna Jajkiewicz

Mamy za sobą 5 z 6. spotkań 10. kolejki PGNiG Superligi szczypiornistów, w których zwycięstwa odniosły ekipy wyżej notowane. Najciekawiej było w Mielcu, gdzie MMTS Kwidzyn wygrał nieznacznie ze Stalą, a na zwycięstwo drużyny z Pomorza złożyły się dwie połowy wygrane jednym trafieniem. O trzy punkty wzbogaciły się też drużyny: Wisły Płock, Vive Kielce, Azotów Puławy i Gwardii Opole.

Po prawie trzech tygodniach od ostatniego ligowego meczu Nafciarze z Płodka podejmowali na własnym parkiecie groźnego Górnika Zabrze.

Pierwsza połowa rozpoczęła się od posiadania piłki przez gości, a pierwszą próbę zdobycia bramki podjęli oni rzucając z drugiej linii, jednak zawodnika z Zabrza powstrzymał Krystian Witkowski. Następnie do ataku ruszyli Nafciarze, lecz szybko akcja przeniosła się z powrotem pod naszą bramkę i ostatecznie to właśnie zabrzanie otworzyli wynik spotkania.

Wiślacy nie byli dłużni i już przy najbliżej okazji trafieniem odpowiedział Zoltan Szita. W pierwszych minutach tej części meczu gościom przyszło grać w osłabieniu – w wyniku kary dla Michała Adamuszka. Mimo to gracze Górnika Zabrze utrzymali jednobramkowe prowadzenie. Po zakończeniu kary dla Adamuszka sędziowie odesłali na ławkę jednego z Nafciarzy – Mirsada Terzića.

Przed upływem pięciu minut byliśmy świadkami trzech kar i to właśnie trzecia była tą najostrzejszą – czerwoną kartkę zobaczył Sebastian Kaczor, który za faul musiał opuścić boisko. Chwile później do ataku ruszyli goście, jednak nie udało im się zdobyć bramki, a piłkę przejęli niebiesko-biało-niebiescy. W wyniku osłabienia zabrzanie grali bez bramkarza, co wykorzystał Zoltan Szita, który rzutem przez całe boisko trafił między słupki przeciwników.

Początek meczu okazał się festiwalem rzutów karnych, które co chwila przyznawane były przez arbitrów, dla Wiślaków dwukrotnie trafił Sergei Kosorotov. Oprócz karnych po dwóch stronach boiska sytuacja wyglądał podobnie również pod względem skuteczności rywali, w 18 min. w Orlen Arenie mieliśmy remis – 8:8. Świetnie w bramce gospodarzy spisywał się Krystian Witkowski, którego interwencje były doceniane przez kibiców brawami.

Z biegiem spotkania płocczanie nie wychodzili na prowadzenie, co spowodowało, że trener Xavi Sabate poprosił o czas. Kolejna akcja ORLEN Wisły i kolejny rzut karny ponownie wykorzystany przez Kosorotova. Można powiedzieć, że rozmowa z trenerem pomogła Nafciarzom, którzy po wspomnianym karnym oraz bramce Michała Daszka zyskali dwubramkową przewagę.

Kiedy już mogło się wydawać, że wszystko zmierza w dobrym kierunku na tablicy wyników ponownie pojawił się remis, a po bramce Zoltana Szity i Michała Daszka Wisła znowu miała o dwa trafienia więcej niż przeciwnicy. Na wspomnienie zasługuje zespołowa akcja, po której do bramki trafił Daszek, a zaczęła się ona od przejęcia piłki przez gospodarzy i podania jej do Przemysława Krajewskiego. Następnie, gdy rywale zablokowali drogę Krajewskiemu podał on piłkę do Daszka, a ten rzutem zza pleców wcelował piłkę między słupki zabrzan.

Na niespełna trzy minuty przed końcem połowy trafienie zaliczył Paweł Dudkowski i po raz kolejny zmienił on losy spotkania, ponieważ dzięki jego bramce, przy rezultacie 13:14, do przerwy w Płocku wygrywał Górnik Zabrze.

Druga część meczu rozpoczęła się od ataku Nafciarzy i już w pierwszych minutach byliśmy świadkami rzutu karnego – po raz kolejny z sukcesem wykorzystał go Kosorotov. Chwilę później na listę strzelców wpisał się Przemysław Krajewski i gospodarze odebrali prowadzenie Górnikowi. Pierwszą bramkę po przerwie goście mogli zdobyć z rzutu karnego, jednak zawodnik z Zabrza trafił w słupek.

W przeciwieństwie do rywali Wiślacy od początku drugiej połowy radzili sobie znacznie lepiej niż wcześniej, a potwierdzał to wynik – po trafieniach Przemysława Krajewskiego i Lovro Mihića płocczanie prowadzili trzema bramkami. Przewagę dodatkowo powiększył także Kosorotov, po kolejnym karnym, oraz Krzysztof Komarzewski.

Do wypracowanego prowadzenia dołożył się też Adam Morawski, który świetnie bronił bramki Nafciarzy. Pierwsze trafienie dla gości w tej części gry padło dopiero w 43 min. spotkania, z rąk Igora Bykowskiego. Następnie bramkę dla ORLEN Wisły zdobył Michał Daszek, natomiast karą dwóch minut sędziowie ukarali Jakuba Sladkowskiego. Mimo interwencji szkoleniowców Górnika Zabrze zawodnicy nie radzili sobie ze zdobywaniem kolejnych trafień, zaś Wisła powoli powiększała swoją przewagę i na dziesięć minut przed końcem meczu wygrywała 24:17.

Autorem 25. bramki dla niebiesko-biało-niebieskich był Lovro Mihić, który rzucił lekko piłkę, a ta przeleciała nad głową Pawła Kazimiera i wpadła między jego słupki. Goście próbowali wrócić na dobre tory gry, jednak nie omijały ich dwuminutowe kary oraz niecelne rzuty. Dla Nafciarzy trafił jeszcze Przemysław Krajewski z karnego oraz na kilka sekund przed końcem Dmitrii Zhitnikov. Po przerwie zawodnicy Górnika Zabrze zdobyli jedynie siedem bramek, zaś gracze ORLEN Wisły czternaście i to właśnie przesądziło o dziesiątej wygranej płocczan w rozgrywkach PGNiG Superligi. Końcowy wynik zatrzymał się na 27:21.

ORLEN Wisła Płock – Górnik Zabrze 27:21 (13:14)

Strzelcy ORLEN Wisły Płock: Kosorotov 6, Szita 4, Daszek 3, Komarzewski 3, Krajewski 3, Mihić 2, Czapliński 2, Zhitnikov 2, Fernandez 1, Daćko 1

 

Przed meczem z Kwidzynem w mieleckim obozie panowały bojowe nastroje mecze. Ostatnie niezłe występy (punkt w Kaliszu, wygrana z Chrobrym i wygrana „połówka” z Łomżą) nieco zatarły nieudany początek bieżącego sezonu, kiedy podopieczni Rafała Glińskiego ponieśli 6 porażek z rzędu. Goście przyjechali podbudowani wygraną w derbach Pomorza z Wybrzeżem i mieli nadzieje na piątą wygraną w bieżącym sezonie.
Mecze Mielca i Kwidzyna zawsze były niezwykle wyrównane i tak też było tym razem. Zaczęło się od dwóch dobrych interwencji Damiana Procho i po trafieniach Milana Ivanovica oraz Marka Monczki, Stal prowadziła 2:1. Kwidzynianie mieli kłopoty w ataku pozycyjnym, bo obrona mielczan od początku pracowała na wysokich obrotach. Niestety znowu dawały o sobie znać błędy własne gospodarzy w ataku, które przy wysokiej skuteczności Dudka w bramce, pozwoliły ekipie MMTS zdobywać bramki po kontrze.
Po trafieniu Kamila Kriegera, który wykorzystał gapiostwo mieleckiej obrony było 3:4 dla gości. Gdy udanie odpowiedział Grzegorz Sobut z karnego i świetnie dysponowany Monczka, mielczanie w 15 minucie po raz pierwszy prowadzili dwoma bramkami (7:5) Zbigniew Markuszewski (trener MMTS) w tym momencie do gry desygnował swoich rutyniarzy Marka Orzechowskiego i wracającego po kontuzji Sebastiana Pereta.
Kwidzyn zaczął odrabiać straty. Niewiele pomógł czas wzięty przez Rafała Glińskiego, który namawiał swoich zawodników do bardziej zespołowej gry. Po trafieniu z koła wspomnianego wcześniej Pereta przyjezdni wyszli na prowadzenie 9:10 i tą minimalną przewagę dowieźli do końca pierwszej połowy, bo po trafieniu Rafała Krupy, Orzechowski mając kilka sekund, po szybkim wznowieniu gry zaskoczył bramkarza Stali.
Druga połowa meczu była kopią pierwszej. Zaczęło się od dwóch bramek straty Mielca, ale w 40 minucie, gdy trafił do siatki Dzianis Valyntsau było 18:16. To ten zawodnik wspólnie ze Dzmitrym Smolikau wzięli na siebie ciężar gry Stali w ofensywie po Marku Monczce, który w drugiej połowie już się na parkiecie nie pojawił.
Przełomowym wydarzeniem dla losów tego meczu były dwuminutowe wykluczenia dla Pawła Wilka i Milana Ivanovica, po których Kwidzyn zdobył trzy bramki i wyszedł na prowadzenie 19:20. Stalowcy walczyli bardzo ambitnie, mocno w obronie, ale w ofensywie byli mniej skuteczni od rywali, którzy pod wodzą Pereta utrzymywali 1-2 bramkowe prowadzenie.
Na dwie minuty przed końcem Valyntsau doprowadził do remisu 27:27 i wydawało się, że wszystko jeszcze w tym meczu może się zdarzyć. Zanosiło się na rzuty karne. Końcówka należała jednak do gości. Niesamowity Peret zdobył rzutem z koła 28 bramkę dla MMTS, a wprowadzony do bramki Szczecina (zmienił Dudka) zapisał na swoim koncie dwie kluczowe interwencje meczu, co pozwoliło jemu i jego kolegom cieszyć się z kolejnej wygranej.
Obie drużyny zasłużyły na słowa uznania za walkę od pierwszej do ostatniej minuty, ale ostatecznie szala zwycięstwa przechyliła się na stronę podopiecznych Zbigniewa Markuszewskiego. Mielczanie mając atut własnego boiska, chyba nie udźwignęli presji oczekiwań na drugie zwycięstwo w bieżących rozgrywkach Superligi.

Handball Stal Mielec – MMTS Kwidzyn 27:29 (11:12)

Mielec: Dekarz 1, Procho – Monczka 4, Sobut 3, Ivanowic 3, Wilk 3, Pribanić, Valyntsau 4, Smolikau 5, Petrovic 2, Wojdak, Krupa 1, Graczyk, Chodara 1.

Kwidzyn: Dudek, Szczecina – Orzec howski 2, H.Kornecki, Peret 6, Grzenkowicz 3, Ekstowicz, Krieger 1, Zieniewicz 4, Kutyła 3, Majewski, Ossowski 4, Nastaj 2, Szyszko 4, Landzwojczak.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!