Strona główna Piłka ręczna PGNiG Superliga (M): 70 trafień w Piotrkowie i kolejny sukces Łomża Vive....

PGNiG Superliga (M): 70 trafień w Piotrkowie i kolejny sukces Łomża Vive. O zwycięstwach Wybrzeża i kaliszan przesądziły detale

325
0
04.12.2021 TARNOW UL. TRAUGUTTA ( POLAND ) PILKA RECZNA ( HANDBALL ) PGNIG SUPERLIGA MEZCZYZN SEZON 2021/2022 LIGA POLSKA ( SUPERLEAGUE MEN'S POLISH LEAGUE ) MECZ GRUPA AZOTY UNIA TARNOW - TORUS WYBRZEZE GDANSK ( GAME ) NZ TARAS MINOTSKYI MATEUSZ WROBEL FOTO MICHAL STANCZYK / CYFRASPORT

W dzisiejszej rywalizacji 12. serii PGNiG Superligi na plan pierwszy wysunęło się spotkanie w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie w meczu Piotrcowianina z Łomża Vive Kielce piłka lądowała w bramce bardzo często. Do niespodzianki jednak zabrakło sporo – kielczanie rzucili 6 bramek więcej. Wyjazdowe zwycięstwo odniosła ekipa Torus Wybrzeża Gdańsk, będąc lepsza o jedno trafienie od tarnowian oraz Energa MKS Kalisz, która w Szczecinie wyższość udowodniła dopiero po serii rzutów karnych.

W Piotrkowie Trybunalskim liczono na zmęczenie graczy Łomża Vive toczoną równolegle od dobrych kilku tygodni rywalizacją w Lidze Mistrzów.

Wynik spotkania otworzył Nicolas Tournat, ale już po chwili wyrównał Adam Pacześny. W 4. minucie Piotrkowianin, po rzucie Jana Stolarskiego, wygrywał nawet 3:2, ale kroku mistrzom Polski był w stanie dotrzymać tylko do stanu 5:5. Później, z minuty na minutę, kielecki zespół budował sobie bramkową przewagę. Nie do zatrzymania był Arkadiusz Moryto kończąc bezlitośnie szybkie kontry. W drużynie Piotrkowianina kapitalne zawody rozgrywał Piotr Jędraszczyk. Młody rozgrywający w pierwszej połowie był bezbłędny z rzutów karnych (6/6), nie dając szans na skuteczną obronę ani Mateuszowi Korneckiemu, ani Andreasowi Wolffowi. Pierwsza połowa zakończyła się wygraną faworyta 22:14.

Po zmianie stron Piotrkowianin przejął na moment inicjatywę niwelując część strat z pierwszej połowy. W 37. minucie, po rzucie Kamila Mosiołka było 20:25. Kielecki zespół na więcej nie pozwolił, cały czas jednak kontrolując przebieg spotkania utrzymując przewagę 5-6 bramek. Swój strzelecki rekord w Superlidze śrubował Jędraszczyk kończąc spotkanie z trzynastoma trafieniami i stuprocentową skutecznością z rzutów karnych (8/8).

Piotrkowianin – Łomża Vive Kielce 32:38 (14:22)

MVP: Arkadiusz Moryto

Piotrkowianin: Ligarzewski, Kot, Chmurski – Wawrzyniak 1, Jędraszczyk 13/8, Doniecki, Stolarski 3, Babicz 6, Szopa 2, Swat, Surosz 1, Mosiołek 3, Pacześny 3
Kary: 14 min (Mosiołek x2, Surosz x2, Wawrzyniak, Pacześny, Doniecki)
Rzuty karne: 8/8

Łomża Vive: Kornecki, Wolff – Vujović 4, Olejniczak, Sićko 3, Tournat 7, Faruk 1, Kulesh 3, Moryto 10/4, Daniel Dujshebaev, Thrastarson 4, Surgiel 3, Domagała 2, Gudjonsson 1
Kary: 10 min (Olejniczak, Sićko, Tournat, Daniel Dujshebaev, Thrastarson)
Rzuty karne: 4/7

 

Wyrównana rywalizacja zapowiadała się w Tarnowie, gdzie Grupa Azoty Unia spotkała się z Torus Wybrzeżem Gdańsk.

Oba zespoły w poprzedniej kolejce punktowały. Gracze z Tarnowa mieli komplet „oczek” na wyciągnięcie ręki, jednak w samej końcówce spotkania z MMTS-em Kwidzyn dali sobie odebrać – wydawałoby się – pewne zwycięstwo. Na pocieszenie został im jeden punkcik. Zawodnicy Torus Wybrzeża z kolei odetchnęli z ulgą po serii porażek i pewnie przed własną publicznością w Gdańsku pokonali Handball Stal Mielec 32 do 23. Teraz przed obiema ekipami pozostały już tylko dwa sprawdziany formy do końca rundy, a jeden z nich w bezpośrednim pojedynku.

Łukasz Kużdeba rozpoczął rzucanie w hali „Jaskółka” atakiem ze skrzydła i taką samą okazję mieli po drugiej stronie gdańszczanie, jednak na posterunku był bramkarz Unii. Drugiej okazji Mateusz Kosmala już nie zmarnował i w 3’ było 1:1. Goście mieli szansę, żeby wyjść na prowadzenie już na samym starcie, ale zrobili to dopiero po trafieniu Piotra Papaja w 5. minucie. Wtedy też po raz pierwszy do głosu doszedł Rennosuke Tokuda i odzyskał przewagę dla swojej drużyny (3:2). Oba zespoły sporo akcji psuły w decydującej fazie i dlatego konta bramkowe nie pękały w szwach od bramek. W 10’ gospodarze byli jednak na dwubramkowym prowadzeniu (5:3) i starali się uspokajać grę. Gdy gdańszczanie mieli 3 gole do odrobienia, Mariusz Jurkiewicz przywołał swoich podopiecznych do siebie. Po upływie kwadransa, dwa gole z rzędu Pieczonki oraz Jachlewskiego dały kontakt gościom (5:6). Ciężko przychodziło czerwono-biało-niebieskim dochodzenie do klarownych pozycji, a gdy to się udawało, na miejscu był zawsze Liljestrand. Spotkanie ponownie się wyrównało, ale tarnowianie mieli w swoich szeregach świetnie rzucającego z drugiej linii Tarasa Minotskyiego. Gdy na 120 sekund Mrozowicz osłabił swój zespół, miejsce znalazł Jeremi Stojek i raz jeszcze mieliśmy wynik stykowy (8:7). Wtedy też przerwę zaordynował trener Unii. Młody skrzydłowy z Gdańska doprowadził do remisu po 8 na 9 minut przed zmianą stron. Gospodarze mieli swoje sytuacje, ale znakomicie prezentował się między słupkami Artur Chmieliński (67%). Niemoc oblała tarnowian na tyle, że mylili się nawet z 7. metra. To w pełni wykorzystali rywale z Trójmiasta i do szatni zabrali dwa gole zaliczki (9:11), dzięki czemu byli krok bliżej punktów.

Drugą część od trafienia zaczął Piotr Papaj i z dwóch bramek przewaga gości wzrosła do trzech. Trwało to jednak kilkadziesiąt sekund, bo Bushkou momentalnie odpowiedział (10:12). Tempo spotkania wzrosło co najmniej dwukrotnie, bo piłka co chwila lądowała w siatkach obu bramek. Po 5’ minutach kibice w Tarnowie oglądali już 7 celnych rzutów, które nadal dawały sporą przewagę Torus Wybrzeżu (12:16). Znakomicie przecinał strefy powietrzne Wróbel, a nie mylił się z kontry Kosmala. Do tego świetny w bramce był Artur Chmieliński i przyjezdni zbudowali sobie czterobramkową zaliczkę. Wtedy też szkoleniowiec Tarnowa poprosił o przerwę, aby przywołać swoich graczy do porządku. Przekaz był jednak zdecydowanie mocniejszy. Zamiast zrywu, do siatki trzeci raz z rzędu dla gości rzucił Gądek i było 17:12. Serię przeciwników przerwał dopiero gol Jakuba Sikory, ale nadal Unia traciła sporo do rywali.

O tym, jak cierpieli tarnowianie w ataku świadczy najlepiej fakt, że nie wykorzystali ani jednego karnego (0/4), a zbliżała się wielkimi krokami 40. minuta spotkania! Unia nie mogła złapać swojego rytmu, a gdańszczanie robili to, co należało – wykorzystywali wszystkie okazje i błędy przeciwników. Grozą powiało jeszcze bardziej, gdy gospodarze musieli sobie radzić w podwójnym osłabieniu (Sanek i Bushkou). Do grona dwóch wykluczonych dołączył jeszcze Kaźmierczak, ale Wybrzeże nie skorzystało z tej okazji, choć nadal rezultat był w miarę pewny. Gdy wrócili wszyscy ukarani, szczypiorniści Unii zniwelowali straty do dwóch bramek (17:19) i „Jaskółka” odżyła. Wtedy też czas wziął trener Jurkiewicz. Najszybciej zrozumiał jego przekaz Mateusz Kosmala, który dwukrotnie przycelował w dogodnej okazji (17:21). Pozostawało 13 minut. W 49 i 51 minucie dwa trafienia Unii dali zmiennicy, czyli Wojdan i Pinda i raz jeszcze przewaga Torus Wybrzeża stopniała do dwóch goli (19:21). Kontaktową bramkę dał niesamowitym rzutem tyłem Shuichi Yoshida, a w ataku mylili się goście. Na swoje 22 trafienie czekali już 7 minut. Dopiero na 3’ przed końcem Kosmala z „siódemki” zaskoczył Małeckiego. Na 30 sekund przed końcową syreną trafienie kontaktowe dał Unii Sikora i tarnowianie uwierzyli w odwrócenie losów spotkania. Chłodną głowę i doświadczenie w ostatniej akcji pokazał jednak Mateusz Jachlewski, który dał swojej drużynie 23 bramką i tym samym drugie zwycięstwo z rzędu.

Grupa Azoty Unia Tarnów vs Torus Wybrzeże Gdańsk 22:23 (9:11)

TAR: Liljestrand, Hołda, Małecki – Sanek 1, Pinda 1, Matsuura, Kniazeu 1, Mrozowicz 1, Tokuda 2, Minotskyi 4, Bushkou 3, Sikora 3, Kużdeba 1, Wojdan 2, Kaźmierczak 1, Yoshida 2.

TrenerPatrik Liljestrand.

GDA: Chmieliński, Wałach – Sulej, Gądek 2, Wróbel 4, Pieczonka 1, Mosquera Mayo, Tomczak 1, Leśniak, Stojek 3, Jachlewski 2, Kosmala 7, Papaj 2, Woźniak, Doroshchuk, Janikowski 1.

TrenerMariusz Jurkiewicz.

Mnóstwo emocji czekało na kibiców w Szczecinie, gdzie Sandra SPA Pogoń podejmowała Energę MKS Kalisz. Szczecinianie z dużym niedosytem przystępowali do meczu po porażce z Górnikiem Zabrze, lepsze momenty w sezonie mieli także kaliszanie, którzy musieli sobie radzić bez kontuzjowanych Mateusza Góralskiego i Macieja Pilitowskiego. Do grona kontuzjowanych w Szczecinie dołączył Matija Starcevic, który nabawił się urazu dłoni podczas meczu w Zabrzu.

Mecz od samego początku lepiej układał się dla gości, którzy po bramce Stanisława Makowiejewa prowadzili 1 – 0. Wyrównać mógł Łukasz Gierak, ale pomylił się z karnego, co zdarzyło mu się drugi raz w sezonie. Pierwszą bramkę dla gospodarzy zdobył Piotr Rybski, ale szczecinianie nie potrafili przebić się przez defensywę gości dowodzą przez Mateusza Kusa. W 19 minucie było 5 – 9, a w 22 już 7 – 12. Szkoleniowiec szczecinian zdecydował się wprowadzić do bramki bohatera z Zabrza Oliwera Andrysiaka i zadziałało. Popularny Bestia odbił kilka piłek, w ataku włączył się Paweł Krupa i Patryk Krok, a już po końcowym gwizdku bramkę z karnego zdobył Dawid Krysiak. Do przerwy było 14 – 15 dla przyjezdnych.

Drugą część meczu podobnie jak pierwszą lepiej zaczęli goście, którzy w 36 minucie prowadzili już 16 – 19. Szczecinianie nie pękli i 4 minuty później na tablicy świetlnej był remis 20 – 20. Bramka za bramkę trwała do 50 minuty, aż w końcu przyjezdni wyszli na dwubramkowe prowadzenie. W 54 minucie po bramce Marka Szpery podopieczni Pawła Nocha prowadzili jeszcze 26 – 24, ale później sprawy w swoje ręce wzięli najbardziej doświadczeni. Dwie bramki rzucił Paweł Krupa, a z kontry piłkę wykończył Dawid Krysiak i szczecinianie w 59 minucie wyszli na pierwsze prowadzenie w meczu. Wyrównał Kacper Adamski, a na minutę przed końcem z karnego trafił Dawid Krysiak. Na bramkę skrzydłowego Sandra SPA Pogoni ponownie odpowiedział Reprezentant Polski. Do końca meczu zostało 10 sekund, a po czasie wziętym przez Rafała Białego piłkę mieli szczecinianie. Jakub Polok zdobył bramkę, ale wcześniej sędziowie podjęli kolejną, ale tym razem kluczową kontrowersyjną decyzją gwiżdżąc faul w ataku. Ostatecznie w regulaminowym czasie gry było po 29, a w rzutach karnych lepsi byli goście, a klasą samą dla siebie był Mikołaj Krekora.

Sandra SPA Pogoń – Energa MKS Kalisz 30:33 (14:15), rzuty karne 1:4

Sandra SPA Pogoń – Wiśniewski, Arsenić, Andrysiak – Krupa 11, Krysiak 6, Polok 5, Krok 3, Wąsowski 3, Rybski 1, Gierak, Bosy, Jedziniak, Kapela, Zaremba.

Energa MKS Kalisz – Zakreta, Krekora, Krępa 7, Adamski 7, Tomczak 3, Kamyszek 3, Drej 3, Pilitowski 3, Makowiejew 1, Szpera 1, Kus 1, Bekisz

Źródło: Biuro prasowe PGNiG Superliga

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!