Niedziela w ramach 15. serii PGNiG stała pod znakiem zaciętych spotkań, z których zwycięską ręką wyszli goście. O niespodziance można mówić w Zabrzu, gdzie Górnik minimalnie okazał się słabszy od Chrobrego. W Kaliszu długo wynik oscylował wokół remisu, lecz finalnie pięcioma bramkami wygrała ekipa z Puław.

Trójkolorowi z Zabrza mocno motywowali się na niedzielne starcie z Chrobrym Głogów. Nie tylko z powodu dwóch porażek zaliczonych na początku oficjalnych rozgrywek, ale także dlatego, że ich sytuacja w tabeli robiła się dość trudna, a rywale za plecami coraz śmielej naciskali na zdobycie czwartego miejsca. Głogowianie jednak mieli sporą przewagę mentalną – nie dość, że ostatnio pokonali aż dwunastoma bramkami Gwardię Opole, to jeszcze przyjechali praktycznie w najmocniejszym zestawieniu. I to wystarczyło na zdobycie kompletu punktów po wyjątkowo emocjonującym starciu…

Zabrzanie rozpoczęli od czterech pudeł – wpierw Dawida Molskiego, a po chwili dwóch Damiana Przytuły i próby Pawła Dudkowskiego. Ale i głogowianie nie potrafili przekuć swoich okazji na bramki i po pięciu  minutach tablica wciąż wskazywała wynik bezbramkowy.   Co więcej nie wychodziły nawet kontry! Lubo Ivanytsia wpierw zgubił piłkę, a po chwili pozwolił obronić indywidualną próbę Dereviankinowi. To już siódma minuta bez żadnego trafienia obu stron. Wreszcie w ósmej minucie wpierw trafił Jakub Orpik dla Głogowa, a ledwie kilkanaście sekund później Sebastian Kaczor dla zabrzan.  Zabrzanie zdołali wypracować przewagę dwóch bramek na 3:1, ale choć nie bez trudu, to jednak ostatecznie skutecznie po dwóch kontrach Tomasza Klingera tablica wskazywała ponownie remis, 3:3.

Zabrzanie nacierali, próbowali skonstruować misterne akcje, ale ten plan spełzł na niczym. Niewykorzystane okazje się mszczą, co prędko pokazali głogowianie, którzy w osiemnastej minucie starcia zdołali znów nie tylko wyrównać, ale także zdobyć prowadzenie. Zabrzanie wciąż marnowali kolejne okazje.   I choć nie można im było odmówić ambicji, to jednak wciąż brakowało wykończenia. Tymczasem goście dzięki szybkim wznowieniom i niezłym kontrom rozbudowali przewagę aż do trzech trafień, na 10:7. Końcówka była dynamiczna. Oba zespoły zaczęły równo wymieniać się ciosami, ale ostatecznie górą byli głogowianie, prowadząc 14:10.

Druga połowa rozpoczęła się w najgorszy możliwy sposób dla zabrzan, którzy stracili dwie kolejne bramki. To był impuls do zmiany taktyki. Trójkolorowi przebudowali defensywę, a wysuniętym obrońcą został Krzysztof Łyżwa. Ten szybko wyszarpał piłkę i dał okazję do kontry Dawidowi Molskiemu. Po chwili również sam zapisał się na liście strzelców. Zabrzanie zaczęli grać o wiele lepiej, acz wciąż to goście znacznie prowadzili. Fantastycznie zaczął spisywać się Paweł Kazimier w bramce, który zmienił kontuzjowanego Jakuba Skrzyniarza i już po chwili zanotował kilka ważnych interwencji. Dał tym samym nieco oddechu gospodarzom. Wreszcie w 42. minucie po kontrze Szymona Muchy zabrzanie złapali kontakt z rywalem, na 18:19. Chrobry jednak znów szybko odskoczył na trzy trafienia, wykorzystując błędy zabrzan.

Górnicy zdołali jednak znów trafić dwa razy z rzędu i na kwadrans przed końcem spotkania wynik wciąż zdawał się być otwarty. Serca zabrzańskich kibiców stanęły jednak, gdy z wyraźnym grymasem bólu zbiegł dobrze się spisujący przez cały mecz Łukasz Gogola. To już drugi kluczowy zawodnik Górników, który wypadł w tym starciu. Końcówka była jednak wyjątkowo emocjonująca, oba zespoły wymieniały się ciosami, a wynik zaczął oscylować wokół remisu. Co więcej, zdawało się, że to gospodarze przejęli inicjatywę i mieli realne szanse na przechylenie szali zwycięstwa na swoją stronę. – Końcówkę jednak zepsuli nam młodzi – mówił po meczu Marcin Lijewski, trener Górnika Zabrze. – Najpierw Dawid Molski choć usłyszał na czasie jak zachowa się Tomek Klinger, to jednak poszedł w obronie w zupełnie inną stronę. Później sytuację zepsuł Paweł Krawczyk, który poszedł na spontan w ostatniej akcji, na wagę remisu…

Trójkolorowi ostatecznie przegrali 28:29. MVP meczu został Anton Dereviankin, bramkarz Chrobrego Głogów.

Górnik Zabrze – Chrobry Głogów 28:29 (10:14)

Górnik: Kazimier, Skrzyniarz – Molski 3, Mucha 2, Sladkowski, Łyżwa 3, Krawczyk, Gogola 3, Ivanytsia 2, Dudkowski 3, Kaczor 4, Bykowski, Gregułowski, Adamuszek, Rutkowski 2, Przytuła 6. Trener: Marcin Lijewski

Kary: 6 minut (Łyżwa, Sladkowski, Kaczor)

Karne: 4/5

Chrobry: Stachera, Dereviankin – Krzywicki, Grabowski 2, Zdobylak 5, Warmijak, Klinger 6, Kosznik, Orpik 2, Jamioł 1, Matuszak, Otrezov 6, Styrcz, Paterek 2, Skiba 5. Trener: Witalij Nat

Kary: 10 minut (Zdobylak, Orpik, Paterek, Skiba 2)

Karne: 2/2

 

Niedzielne spotkanie kaliszan z puławianami od samego początku zapowiadało się na niesamowicie emocjonujące. Gospodarze przystępowali do meczu po budującym zwycięstwie z Górnikiem Zabrze i awansie do 1/4 finału PGNiG Pucharu Polski. Goście z kolei przy słabszej formie zabrzan chcieli zwiększyć dystans do goniących ich zespołów oraz odegrać się za wrześniową porażkę, kiedy Energa MKS wygrał w Puławach 29:27. W kaliskim zespole do gry wrócił niedostępny od grudnia prawoskrzydłowy i najlepszy strzelec Energa MKS-u w ubiegłym sezonie, Mateusz Góralski. W zespole Azotów zabrakło doświadczonego rosyjskiego bramkarza, Vadima Bogdanova.

Od początku dobrze funkcjonowała obrona obu zespołów i bramki nie przychodziło żadnej ze stron łatwo. W drugiej minucie wynik z rzutu karnego otworzył Michał Drej, chwilę później już rzutem z gry dając gospodarzom prowadzenie 2-0. Dobry start jednak wcale nie oznaczał braku emocji – przez kolejne pięć minut trafiali wyłącznie puławianie, za sprawą bramek duetu Przybylski-Akimienko i interwencji Mateusza Zembrzyckiego wychodząc na prowadzenie 2-4. W kolejnych minutach cały czas ciężko grało się gospodarzom w ataku, ale pomimo kolejnych sytuacji bronionych przez bramkarza Azotów, Mateusza Zembrzyckiego przewaga gości wcale nie rosła w szybkim tempie. Co prawda sięgnęła trzech bramek w dwudziestej trzeciej minucie, ale na przerwę schodziliśmy już przy zaledwie jednobramkowej przewadze Azotów.

Druga część meczu znowu rozpoczęła się od twardej obrony. Jako pierwszy do siatki trafił lewy rozgrywający puławskiego zespołu, Antoni Łangowski, ale na tą bramkę kolejnym skutecznym karnym odpowiedział Drej. W drugich trzydziestu minutach na parkiecie pojawił się wracający po około dwumiesięcznej przerwie Mateusz Góralski zaliczając udany powrót i będąc motorem napędowym akcji kaliszan trafiając do siatki Azotów 6 razy. Mimo tego wydarzenia na parkiecie w drugiej połowie kontrolowali puławianie skutecznie budując przewagę, bardzo dobrze wykorzystując również czerwoną kartkę dla podstawowego środkowego obrońcy Energa MKS-u, Mateusza Kusa. Ostatecznie mecz zakończył się pięciobramkową przewagą gości, a zwycięstwo pozwoliło im zwiększyć przewagę nad czwartym zespołem w tabeli PGNiG Superligi do sześciu punktów.

Energa MKS Kalisz – Azoty Puławy 23:28 (9:10)

Energa MKS: Mikołaj Krekora, Łukasz Zakreta – Mateusz Góralski 6, Michał Drej 4, Kacper Adamski 3, Robert Kamyszek 3, Bartłomiej Tomczak 2, Kamil Pedryc 1, Konrad Pilitowski 1, Maciej Pilitowski 1, Mateusz Kus 1, Stanisław Makowiejew 1, Piotr Krępa, Marek Szpera, Gracjan Wróbel, Miłosz Bekisz.

Azoty Puławy: Mateusz Zembrzycki, Wojciech Borucki – Dawid Dawydzik 5, Rafał Przybylski 5, Piotr Jarosiewicz 4, Dawid Fedeńczak 3, Aliaksandr Bachko 2, Andrii Akimienko 2, Antoni Łangowski 2, Michał Jurecki 2, Boris Zivković, Łukasz Rogulski 1, Bartosz Kowalczyk, Kamil Konieczny, Paweł Podsiadło.

Źródło: Biuro prasowe PGNiG Superliga

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!