foto: GTK Gliwice

Koszykarze GTK zbyt mało mieli argumentów kadrowych, by zagrozić Anwilowi Włocławek w spotkaniu 28. serii EBL. Do przerwy jeszcze była nadzieja na emocje, lecz gliwiczanie polegli w trzeciej kwarcie, która zadecydowała o ich wysokiej porażce.

GTK, przystępując do meczu z Anwilem Włocławek, miało już świadomość tego, że po zwycięstwie HydroTrucku Radom z Twardymi Piernikami gliwiczanie ponownie znaleźli się na ostatnim miejscu w tabeli. Co więcej, do meczu z zespołem z Kujaw zespół Maroša Kováčika przystępował mocno osłabiony. Z powodu choroby brakowało Daniela Gołębiowskiego i Kristijana Krajiny. Pomimo znaczących braków gospodarze starali się nawiązać walkę z zespołem, który może bić się w tym sezonie o medale. Na początku nie do zatrzymania był Luke Petrasek, który zdobył dla gości siedem kolejnych punktów. Miejscowi odpowiedzieli tylko wsadem Damonte Dodda (2:7). Kiedy z dystansu kolejno trafili Jonah Mathews i James Bell było już 4:13, ale gospodarze nie zamierzali się poddawać. „Trójkami” odpowiedzieli Filip Put i Kacper Radwański (10:13). Anwil ponownie odskoczył za sprawą Mathewsa, który przeprowadził akcję 2+1 oraz Kamila Łączyńskiego, który także przymierzył zza linii 6,75 m (12:19). Jeszcze przed końcem pierwszej kwarty gliwiczanom udało się odrobić cześć strat za sprawą podkoszowych akcji Puta i Dodda (16:22).

Gliwiczanie na początku drugiej odsłony podkręcili tempo i za sprawą dwóch skutecznych akcji Jabarie Hindsa i kontry wykończonej przez Jonathana Williamsa zbliżyli się do rywala na zaledwie dwa punkty różnicy (22:24). Niestety, goście szybko zabrali się za budowanie bezpiecznej przewagi i dwóch skutecznych akcjach Michała Nowakowskiego oraz serii zagrań pod koszem Zigi Dimca odskoczyli na 11 punktów przewagi (26:37). GTK w końcu przełamało niemoc i „trójkę” trafił Put, a Aleksander Wiśniewski trafił dwa rzuty wolne. Wynik do przerwy ustalił Łączyński, skutecznie egzekwując dwa rzuty wolne (31:39).

Anwil mocno ruszył od początku drugiej połowy. Kolejne akcje pod koszem wykończał Dimec i Petrasek. Serię włocławian przerwał na moment Wiśniewski, który trafił zza łuku, ale potem kolejne cztery punkty zdobyli przyjezdni (34:49). GTK w trzeciej odsłonie miało sporo problemów w ataku i łącznie zdobyło tylko 10 „oczek”. Z kolei goście, którzy w pierwszej połowie mieli problemy z egzekucją, po przerwie prezentowali się zdecydowanie lepiej. Zaprocentowała też szeroka rotacja w wykonaniu trenera Frasunkiewicza, dzięki czemu przyjezdni mieli więcej sił. Często mimo asysty obrońców, rzucając nawet z ręką przeciwnika na twarzy zawodnicy Anwilu umieszczali piłkę w koszu. Dzięki temu przyjezdni po 30 min. mieli już 23 punkty przewagi (41:64) i losy meczu były już praktycznie rozstrzygnięte.

Rozluźnieni włocławianie w czwartej kwarcie popisywali się wysoką skutecznością i m.in. trafili sześć rzutów z dystansu. Brylował na parkiecie Marcin Woroniecki, który z rogu boiska trafiał kolejne rzuty. W GTK w pojedynkę próbował ratować sytuację Hinds, ale to było zbyt mało by choćby wygrać czwartą kwartę. Kolejne błędy pod koszem popełniał Dodd, który w prostych sytuacjach nie potrafił trafić. Na dyspozycji gliwiczan odbiły się też problemy z przewinieniami, które miał Radwański i Aleksander Busz. Ostatecznie Anwil wygrał różnicą 26 punktów (62:88).

W kolejnym meczu GTK zagra w Lublinie z Polskim Cukrem Pszczółką Start. Spotkanie odbędzie się 4 kwietnia o godzinie 18.00

GTK Gliwice – Anwil Włocławek 62:88 (16:22, 15:17, 10:25, 21:24)

GTK: Jabarie Hinds 18 (1×3), Aleksander Wiśniewski 9 (1×3), Kacper Radwański 5 (1×3), Filip Put 17 (3×3), Damonte Dodd 6 – Jonathan Williams 7 (1×3), Aleksander Busz. Trener Maroš Kováčik.

Anwil: Kamil Łączyński 7 (1×3), Jonah Mathews 16 (3×3), James Bell 8 (2×3), Luke Petrasek 13 (1×3), Ziga Dimec 14 – Michał Nowakowski 12 (2×3), Marcin Woroniecki 12 (4×3), Sebastian Kowalczyk 4, Alex Olesinski 2, Maciej Bojanowski, Szymon Szewczyk. Trener Przemysław Frasunkiewicz.

Źródło: Biuro prasowe GTK Gliwice

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!