foto: PGNiG Superliga

W piątkowych spotkaniach 25. serii PGNiG Superligi notujemy niespodziankę. W Kwidzynie MMTS uległ Zagłębiu Lubin co oznacza sprolongowanie ligowego bytu przez Miedziowych. Zwycięstwo nad Gwardią Opole odniósł w Zabrzu Górnik a jego sukces jest o tyle cenny, że zabrzanie przesunęli się na 4. miejsce w tabeli.

W Kwidzynie szczypiorniści MMTS chcieli dobrze zakończyć w tym sezonie występy przed własną publicznością w starciu z Zagłębiem Lubin.

Przed spotkaniem prezes MMTS Kwidzyn Robert Olszewski oficjalnie pożegnał odchodzących po zakończeniu sezonu trenera Zbigniewa Markuszewskiego oraz zawodników: Kamila Kriegera, Krzysztofa Szczecinę, Arkadiusza Ossowskiego oraz Jędrzeja Zieniewicza. Były więc kwiaty, podziękowania i chwila wzruszenia. Sam mecz rozpoczął się natomiast od bramki Jakuba Bogacza, choć początek spotkania należał do kwidzynian. Dobrze wyglądała defensywa MMTS, a między słupkami skutecznie interweniował Bartosz Dudek. W efekcie, po bramkach Ryszarda Landzwojczaka i Jakuba Szyszki, kwidzynianie prowadzili w 5 minucie 3:1. Na kolejną bramkę kibice musieli poczekać kolejne 3 minuty, kiedy to Roman Chychykalo pokonał Bartosza Dudka z rzutu karnego. Mimo twardej walki na parkiecie grę nadal prowadzili kwidzynianie. Co więcej, w 15 minucie gry, po dwóch trafieniach Patryka Grzenkowicza czerwono-czarni prowadzili 6:3 i wydawało się, że znaleźli sposób na rywali. Niestety drugi kwadrans pierwszej połowy był odwróceniem tego, co dotychczas działo się na parkiecie. Kwidzynianie popełniali błędy w rozegraniu, a także mieli problemy z przedarciem się przez defensywę Zagłębia. Dobrze bronił także Marcin Schodowski, którego udane interwencje napędzały kolegów w ataku. W efekcie przez 11 minut lubinianie zdobyli 5 bramek przy zaledwie jednym trafieniu Arkadiusza Ossowskiego. Podopieczni trenera Jarosława Hipnera nie tylko więc odrobili straty, ale także wyszli na skromne prowadzenie 8:7. W końcówce pierwszej połowy bramki zdobyli jeszcze Arkadiusz Ossowski oraz Michał Stankiewicz, ale jednobramkowa przewaga gości utrzymała się do przerwy.

Po przerwie gra się nie zmieniła i nadal przeważało Zagłębie. Goście wznowili grę zdobywając 4 bramki przy jednym trafieniu MMTS (Nikodem Kutyła) i w 36 minucie prowadzili 13:9. Fatalny start kwidzynian przerwała dopiero bramka Michała Pereta, po której gospodarze zaczęli trafiać już regularnie. Mecz toczył się jednak bramka za bramkę, więc czterobramkowa przewaga Zagłębia utrzymała się do 48 minuty i wyniku 19:15 dla gości. Chwilę później kolejne trafienia Romana Chychykalo i Stanisława Gębali powiększyły jednak przewagę gości do 6 trafień – 21:15.

W 51 minucie szarżującego w pole karne Kamila Kriegera powstrzymali gospodarze, a sędziowie zdecydowali się ukarać Jakuba Morynia czerwoną kartką. Rozgrywający Zagłębia miał jednak nieco inne zdanie na ten temat i za „obelżywe słowa” skierowane w kierunku sędziów otrzymał także karę 2 minut. Chwilę wcześniej na 2 minuty powędrował także Tomasz Pietruszko, więc lubinianie mieli wówczas na parkiecie o dwóch zawodników mniej. Mimo to zdołali ograć kwidzynian, a Jakub Bogacz wpisał się na listę strzelców. Strata gola podziałała na gospodarzy nieco mobilizująco. Kwidzynianie zdobyli bowiem 4 bramki przy jednym trafieniu gości i zbliżyli się do rywali na 3 trafienia. Mogło być jeszcze lepiej, ale Marek Bartosik wybronił rzut karny wykonywany przez Nikodema Kutyłę. Niestety więcej czerwono-czarnym nie udało się już wykrzesać i mimo starań obu zespołów mecz ostatecznie zakończył się trzybramkowym zwycięstwem Zagłębia.

MMTS Kwidzyn – MKS Zagłębie Lubin 23:26 (8:9)

MMTS: Dudek, Szczecina – Kornecki, Grzenkowicz 3, Orzechowski 4, Krieger, Peret 1, Kutyła 2, Majewski, Guziewicz, Ossowski 5, Nastaj 1, Szyszko 3, Landzwojczak 3, Jankowski 1.

Zagłębie: Schodowski, Bartosik – Stankiewicz 4, Moryń, Gębala 5, Pietruszko, Marciniak 2, Marciniak 2, Bogacz 6, Drozdalski, Iskra 1, Bekisz 1, Chychykalo 7.

Mecz w Zabrzu rozpoczął się od dwóch szybkich trafień Gwardii Opole. Trójkolorowi nie potrafili znaleźć drogi do bramki strzeżonej przez Adama Malchera. Szanse znalazły się dopiero, gdy karę dwóch minut za faul na Łukaszu Gogoli otrzymał Mateusz Jankowski. Zabrzanie zdołali zremisować. Było to jednak trudniejsze, bo wykluczenie otrzymał także Michał Adamuszek i oba zespoły przez kilkadziesiąt sekund występowały w zredukowanym składzie. Zabrzanie mieli wyraźny problem ze zbudowaniem groźnej sytuacji w ataku. Piłką grali długo i cierpliwie, ale… zdawało się, że z niewielkim zagrożeniem dla bramki. Nieco lepiej wyglądała dyspozycja zabrzan w ataku. Widać było, że sporo pracy było za Dmytro Ilchenką, który o wiele aktywniej niż we wcześniejszych meczach pracował na środku obrony. Gwardziści za to wykorzystywali luki w bokach obrony zabrzan i w czternastej minucie prowadzili już 6:4. Wreszcie nastąpił zryw. Wpierw trafił Gogola, później Kaczor i na niespełna kwadrans przed końcem pierwszej połowy znów był remis. To był jednak fragment gry zabrzan. Gdy goście trafili raz, gospodarze odpowiedzieli dwa razy. Pierwsze prowadzenie w tym meczu dla zabrzan stało się ich łupem w 18. minucie. I to było tylko paliwo, które zabrzanie skrzętnie wykorzystali. Dublet Molskiego, imponujące okienko Dudkowskiego, fantastyczny Skrzyniarz w bramce i było już 11:8!  Gwardii w odzyskaniu kontaktu ewidentnie przeszkadzały kolejne kary. Po 22. minutach mieli ich już cztery na swoim koncie! Wtedy jednak zabrzan dopadły doskonale im znane demony: proste błędy i utrata koncentracji. Rywale jednak wciąż nie potrafili wykorzystać nadarzającej się okazji, bo Górnicy w bramce mieli niezawodnego Skrzyniarza. Jego skuteczność wynosiła aż 43%! Jednak mimo jego wysiłków czterobramkowa przewaga zaczęła się topić, by pierwsze trzydzieści minut meczu zakończyło się wynikiem 14:12 dla zabrzan.

Drugą połowę rozpoczęli lepiej przyjezdni. Na jedyną bramkę Górnika w pierwszych minutach, karny wykorzystany przez Damiana Przytułę, odpowiedzieli trzy razy z rzędu, zdobywając remis 15:15. Druga bramka dla zabrzan padła dopiero w 39. minucie, kiedy Mateusza Lellka przelobował Dawid Molski. Ton grze jednak wciąż nadawał zespół Gwardii, który wypracował dwubramkowe prowadzenie. Już w 42. minucie przewagi gości dość miał trener Marcin Lijewski, który natychmiast poprosił o chwilę rozmowy ze swoimi zawodnikami. Wniósł drobne poprawki w składzie i głównym celem zabrzan było budowanie długich, ale skutecznie wykończonych akcji. Wreszcie jednak gospodarze nawiązali walkę, głównie po korektach w defensywie. Na kwadrans przed końcem meczu oba zespoły wymieniały się cios za cios. Sędziowie nie szczędzili kar dwuminutowych obu zespołom, co komplikowało rozwinięcie pełnych skrzydeł. Drugi bieg wrzucił Mateusz Jankowski, który zanotował dwa trafienia z rzędu z pozycji i znów to Gwardia prowadziła. Na kłopoty młodzi! Wpierw z trudnej sytuacji trafił Kaczor, a po chwili na listę strzelców rzutem z trzeciego piętra popisał się Przytuła. Prowadzenie Górnikom przywrócił Łukasz Gogola. Zostało sześć minut do końca spotkania, a zabrzanie prowadzili ledwie jedną bramką. Gwardziści jednak zabrakło tlenu. W fantastycznej końcówce na jedno trafienie Gwardii zabrzanie odpowiedzieli aż cztery razy. I to dało im zwycięstwo 29:25.

Górnik Zabrze – Gwardia Opole 29:25 (14:12)

Górnik:  Skrzyniarz – Molski 4, Sladkowski, Łyżwa 1, Artemenko 2, Krawczyk 1, Gogola 4, Ivanytsia 3, Dudkowski 4, Kaczor 5, Bykowski, Adamuszek, Ilchenko, Rutkowski 1, Przytuła 4. Trener: Marcin Lijewski

Kary: 10 minut (Dudkowsk i2, Byukowski, Adamuszek, Przytuła)

Karne: 2/3

Gwardia: Ałaj, Lellek, Malcher – Ścisłowicz 1, Klimenko, Sosna 3, Fabianowicz 3, Zarzycki 5, Klimków, Solovev, Jankowski 4, Mauer 5, Milewski, Morawski, Stefani, Monczka 4. Trener: Rafał Kuptel

Kary: 12 minut (Fabianowicz, Klimków, Jankowski 2, Milewski 2)

Karne: 2/2

Źródło: Biuro prasowe PGNiG Superliga

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!