Jeszcze pod koniec sezonu zasadniczego nie byli pewni czy zagrają w play off. Dziś świętują awans do finału. Sensacyjnie Legia melduje się w finale i to jako jedyna nie pokonana w play off. Nie zależnie od wyniku finału dla stołecznego zespołu będzie to pierwszy medal od … 1969 roku.

 

Od początku spotkania włocławianie grali agresywniej w ataku. Co też przekładało się na skuteczność. Po trójce Michała Nowakowskiego Anwil uciekał na pięć punktów. Legioniści starali się odpowiadać obroną. Gdy do tego doszła seria 10:0 dla warszawian to oni prowadzili 13:8. Po trafieniach zza łuku Abdur-Rahkmana i Cowellsa gospodarze uciekali nawet na dziewięć punktów. Mimo tego widać, ze obie drużyny grały tak jakby o awansie mógł decydować jeden mecz. W drugiej kwarcie Anwil próbował gonić, ale szybkie ciosy wyprowadzali legioniści. Po trzynastu minutach prowadzili 32:20. Włocławianie zbliżali się na pięć punktów, ale podopieczni Wojtka Kamińskiego potrafili skontrować. Choć i gospodarzom zdarzały się błędy w zastawieniu po których akcję 2+1 potrafił zaliczyć Luke Petrasek. Warszawianie w ataku złapali lekką zadyszkę, a ich jedyną opcją w ataku został w końcówce drugiej kwarty Robert Johnson. Dzięki zrywowi włocławian i kontrze Dykesa w samej końcówce Anwil tracił do rywali tylko cztery oczka po dwudziestu minutach. Ostatnie trzy minuty Anwil wygrał 12:6.

Po zmianie stron obie drużyny przez ponad dwie minuty nie mogły znaleźć swojej skuteczności. Dopiero gdy trójka Petraska zmniejszyła prowadzenie gospodarzy do trzech oczek worek z punktami rozwiązał się po stronie Legii. Szybko warszawianie zaliczyli serię 7:0. Jednak gdy Legia kolejny raz prowadził dwu cyfrowo goście powoli odrabiali straty. Ostatnie trzy minuty trzeciej kwarty Anwil wygrał 9:2, dzięki czemu Legia miała tylko trzy oczka przewagi przed ostatnią kwartą. Początek czwartej kwarty to szybkie pięć punktów Legii. W odpowiedzi próbował Dykes i Mathews. Ale ich pojedyńcze trafienia powodowały, że Anwil tracił 6-8 oczek i miał szanse na pozostanie w grze. W ważnym momencie piąty faul złapał aktywny pod koszami Darek Wyka. Za zdobywanie punktów w Anwilu próbował wziąć się Jonas Mathews, a gdy ważną rzut zza łuku trafił nie widoczny do tej pory Bell na cztery minuty do końca Anwil musiał jeszcze odrabiać cztery oczka. Po długiej nie mocy legionistów i ta przewaga topniała. Jednak i z tego Legia pokazała, że może się podnieść. Gdy na zegarze pozostawała niespełna minuta trójkę trafił Abdul-Rakhman, a po chwili tym samym odpowiedział Bell. Jednak w końcówce to legioniści trafiali wolne co dało i wygraną.

W Legii najskuteczniejsi byli Robert Johnson oraz Abdur-Rahkman zdobywcy odpowiednio 19 i 18 oczek. W Anwilu 20 punktów (i 8 zbiórek) zdobył Luke Petrasek.

LEGIA WARSZAWA – ANWIL WŁOCŁAWEK 87:77  (21:16, 27:28, 15:16, 24:17)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!