Radomiak pokonał 4-1 Lechię Gdańsk w 5. serii PKO Ekstraklasy. Pogrom trójmiejskiej ekipy w Radomiu mógłbym być jeszcze cięższy, gdyby nie przychodzące gościom w sukurs poprzeczki i słupek.

To był mecz zespołów, które przeciętnie rozpoczęły bieżący sezon. Radomiak po wyjazdowym, pierwszym zwycięstwie w poprzedniej kolejce chciał udowodnić, że jest już w stanie punktować regularniej. Z kolei Lechia pozostająca już bez europejskich zmagań może się skupić na krajowych rozgrywkach, by wspinać się w górę ligowej tabeli.

Gdańszczanie zaczęli zawody od nonszalanckiej straty w 4. minucie. Piłkę przejął Maurides, dłuższy czas szukając rozwiązania w postaci wypatrzenia partnera.  Brazylijski napastnik nieatakowany przez nikogo jednak uderzył na bramkę, czym zaskoczył Buchalika i Radomiak prowadził 1-0. Przyjezdni po stracie gola przeszli do ataku pozycyjnego, lecz jedynym efektem ich starań były niedokładne wrzutki w polu karne, do których nie byli w stanie dojść adresaci oraz niecelne uderzenie Conrado. Tymczasem na lewej flance na drugiej połówce boiska pojawił się w 18. minucie Maurides, dograł dokładnie w pole karne do Roberto Alvesa, którego nabieg na futbolówkę skutkował drugim trafieniem.

Był to okres absolutnej dominacji radomian. W ciągu kilku minut przy stanie 2-0 dwukrotnie dźwięczała poprzeczka gości. W pierwszej sytuacji po centrze z lewej strony i strzale głową szalejącego Mauridesa, zaś w drugim – po strzale z rzutu wolnego Grzybka. Jednak już w 24. minucie wydarzenia dość niespodziewanie przeniosły się pod bramkę miejscowych. Strzał w 24. minucie Piły otarł się o rękę Cichockiego, a sędzia posiłkując się VAR-em wskazał na „wapno”. Flavio Paixao nie miał problemu z poprawną egzekucją Radomiak prowadził już tylko 2-1. Po kontaktowym golu atrakcyjność rywalizacji spadła i długo nic się ciekawego nie działo. Dopiero w 43. minucie niezdecydowanie obrońców ekipy z Gdańska mógł wykorzystać wychodzący na czystą pozycję Machado, ale przegrał pojedynek sam na sam z Buchalikiem i jednobramkowe prowadzenie Radomiaka zachowało się do przerwy.

Po zmianie stron jako pierwsi zagrozili gospodarze. Leandro w 50. minucie płasko kopnął z dystansu, lecz próba nieznacznie minęła cel. W kolejnej akcji Machado szukał przed bramką główki Grzybka, lecz partner nie sięgnął zagrania. Niezrażony Machado dwie minuty później przymierzył z lewej strony pola karnego na bramkę Lechii, a piłka po drodze odbiła się od ręki Nalepy i sędzia Tomasz Musiał wskazał bez wahania na jedenasty metr. Filipe Nascimento bez problemu podwyższył  w 55. minucie zapas radomian na 3-1. W 69. minucie trener miejscowych Mariusz Lewandowski wpuścił na boisko Michała Feliksa, a ten kontynuował dzieło zniszczenia Lechii. W 76. minucie Lechii wykorzystał on centrę z rzutu wolnego Alvesa, podwyższając wynik głową na 4-1. W 78. minucie Feliks doskonale wyszedł do prostopadłego podania, a potem równie imponująco obsłużył Pika, jednak trafienie tego ostatniego zostało cofnięte przez analizę VAR, przez przewinienie miejscowych na wcześniejszym etapie akcji.

Radomiak Radom – Lechia Gdańsk 4-1 (2-1)

Maurides 4., Alves 18., Nascimento 55. (z karnego), Feliks 76. – Paixao 26.(z karnego)

Radomiak Radom: Majchrowicz – Grzybek (62. D. Pawłowski), Rossi, Cichocki, D. Abramowicz – Cele (81. Nowakowski), Nascimento, Alves, Rossi Pereira (62. Pik) – Machado, Maurides (69. Feliks).

Lechia Gdańsk: Buchalik – Pietrzak, Maloča, Nalepa, Stec – Gajos (73. Zjawiński), Kubicki, Diabaté (59. Kałuziński), Piła (59. Clemens) – Conrado (59. Durmus), Paixao (79. Neugebauer).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!