fot. Damian Kuziora

Wczoraj w ramach 5. kolejki Ekstraklasy Raków Częstochowa zremisował u siebie z Jagiellonią Białystok 2:2, pomimo tego, że podopieczni Marka Papszuna prowadzili już 2:0. Na pomeczowej konferencji szkoleniowiec Rakowa zabrał głos, będąc wyraźnie zniesmaczony podziałem punktów:

Zrobiliśmy dużo, żeby ten mecz wygrać. Myślę, że to był nasz najlepszy występ w tym sezonie, ale nie wystarczyło to do zwycięstwa. Tak to już w sporcie jest. Dzisiaj po prostu szczęście im dopisało. W żaden sposób nie zasłużyli, żeby wygrać, ale okoliczności sprawiły, że wyciągnęli ten remis. Nie potrafiliśmy „zamknąć” meczu przy wyniku 2:0. Byłoby po sprawie, a tak tracimy punkty – powiedział.

– Jest to jednak kolejny mecz w lidze bez zwycięstwa. Okazuje się, że łączenie gry w Ekstraklasie z jednoczesną rywalizacją w europejskich pucharach nie jest takie proste. – Nie widzę tu większego problemu. Zespół pokazał, że jest w stanie zagrać dobry mecz mimo tak wielu zmian w składzie. Nie wygraliśmy, bo nie przypilnowaliśmy paru detali i po prostu nam się to wymsknęło – skomentował Papszun.

Maciej Stolarczy, opiekun Jagi: – W pierwszej połowie graliśmy słabo. Przegrywaliśmy walkę w środku pola i stąd wynikała przewaga Rakowa. Plusem dla nas jest końcowy rezultat, bo zdajemy sobie sprawę jak funkcjonuje Raków, na jakim jest poziomie. Dzisiejszy mecz pokazał ile pracy przed nami, żeby osiągnąć ten sam poziom. Zawodnicy dobrze zareagowali w przerwie i doprowadziliśmy do remisu. Mecz trwa 90 minut. Jeśli ktoś myśli, że strzeli gola i wygra, to jest to błędne myślenie – przyznał.

Już za 3 dni w czwartek Raków podejmie czeską Slavię Praga w ramch ostatniej IV rundy eliminacji LKE.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!