Koszykarze z Dąbrowy Górniczej grając przeciw GTK Gliwice nareszcie w swoim mieście wyraźnie okazali się lepsi. O ich zwycięstwie w niedzielny wieczór przesądziła dobra postawa Amerykanów. To kolejna derbowa wygrana podopiecznych Jacka Winnickiego w ramach Energa Basket Ligi, którzy tylko jednej kwarty nie zapisali na swoją korzyść, a we wszystkich innych zdystansowali gliwiczan.

Po raz czwarty w historii GTK i MKS Dąbrowa Górnicza stanęły naprzeciwko siebie w kolejce inaugurującej sezon. Do tej pory to spotkanie zawsze odbywało się w Gliwicach i teraz po raz pierwszy obie ekipy zmierzyły się w Hali Widowiskowo-Sportowej Centrum im. Zygmunta Cybulskiego. Co ciekawe, patronat nad halą został nadany raptem tydzień temu, podczas uroczystych obchodów 30-lecia klubu i derbowy mecz był pierwszym oficjalnym spotkaniem w tym obiekcie. MKS zbudował ciekawy zespół, a to oznaczało że iskier na parkiecie w niedzielny wieczór nie powinno zabraknąć. Smaku rywalizacji mieli dodać zawodnicy, którzy w przeszłości występowali po drugiej stronie barykady.

Pierwszy punkt w meczu zdobył Estończyk Matthias Tass, który po faulu Mateusza Szlachetki wykorzystał jeden rzut wolny. Odpowiedź gliwiczan była błyskawiczna, a będący na wolnej pozycji Filip Put przymierzył zza łuku. Tym samym odpowiedział Michał Sitnik, który nic sobie nie robił z obecności Szlachetki. Rozgrywający GTK szybko zrewanżował się po drugiej stronie parkietu akcją 2+1 (4:6). Kiedy po chwili Put popisał się kolenym trafieniem zza linii 6,75 m przewaga gości urosła do pięciu „oczek”. Za odrabianie strat wziął się Joseph Chealey, który wykorzystywał przewagę fizyczną nad Troyem Franklinem Jr. Jego dwie skuteczne akcje pozwoliły miejscowym zniwelować straty, ale w tym momencie raz jeszcze skuteczny okazał się Put, który trafił po raz trzeci z dystansu. MKS nie dawał za wygraną i dzięki kolejnemu zrywowi zdołał nie tylko odrobić straty, ale i objąć prowadzenie po kolejnej udanej akcji Chealey’a. Po zespołowej akcji wsadem punkty zdobył Put (15:16), a poddenerwowany trener Jacek Winnicki poprosił o przerwę na żądanie. Ta przyniosło oczekiwany skutek, bo jego zespół poprawił grę i szybko zdobył cztery kolejne punkty, a o chwilę rozmowy ze swoim zespołem tym razem poprosił Maroš Kováčik. Serię gospodarzy przerwał Aleksander Busz, ale końcówka tej odsłony należała do miejscowych, a konkretnie Trevona Bluiett’a, który dwa razy trafił z dystansu (25:18).

Udane zakończenie pierwszej kwarty było doskonałym motorem napędowym dla dąbrowian, którzy swoją przewagę powiększali głównie dzięki Martinowi Krampeljowi. Były zawodnik GTK najpierw popisał się skuteczną dobitką, a potem trafił zza łuku. Kiedy dodatkowo akcją 2+1 popisał się Alonzo Verge Jr. było już 35:19. Gości poderwał w końcu Franklin, a kiedy z rogu boiska przymierzył Szymon Ryżek straty gliwiczan zmalały do 11 „oczek” (37:26). Trener MKS-u poprosił o przerwę na żądanie, ale to nie zatrzymało przyjezdnych. Kolejne „trójki” były dziełem Szlachetki i Terrance’a Fergusona. Ten ostatni z łatwością ograł Mokrosa i wykończył dwutakt niwelując przewagę rywala do zaledwie sześciu punktów (42:36). Wynik pierwszej połowy ustalił Tass, wykorzystując jeden rzut wolny.

Po wznowieniu gry skuteczną dobitką popisał się Put i było już tylko 43:38. MKS nie zamierzał jednak pozwolić na więcej. Kolejne „trójki” Bluiett’a i Patryka Wilka uspokoiły sytuację (52:40). To nie był jednak koniec popisów dąbrowian, bo szybko przypomniał o sobie Chealey. Amerykański rozgrywający kolejnymi trafieniami z półdystansu powiększał przewagę swojej drużyny (56:41). Sytuacje próbował ratować Szymon Ryżek, który przymierzył z rogu boiska. Dąbrowianie mieli jednak w swoich szeregach Alonzo Verge Jr., który w krótkim odstępie czasu zdobył pięć punktów (61:46). GTK nie zamierzało jednak odpuścić. Kolejna dobitka Puta i punkty Fergusona spod kosza (61:51) spowodowały, że trener Winnicki ponownie poprosił o chwilę rozmowy ze swoimi zawodnikami. W kolejnej akcji Szlachetka zmniejszył straty do ośmiu „oczek”, ale po drugiej stronie parkietu punkty dobitką zdobył Krampelj (63:53).

Czwartą kwartę „trójką” otworzył Szlachetka, ale MKS miał w swoich szeregach niezawodnego Bluiett’a. Amerykanin skutecznymi wejściami pilnował, by GTK nie zbliżyło się do jego drużyny. Kiedy prostą stratą popisał się Franklin, a następnie popełnił przewinienie umyślne – jego piąty faul – sytuacja gości stała się niezwykle trudna. Krampelj wykorzystał dwa rzuty wolne, a spod kosza trafił Jarosław Mokros (74:58). Walczyć próbował jeszcze Ryżek. Jego pięć punktów zniwelowało straty do 10 „oczek” (74:64). Jednak kolejne 11 punktów zdobył MKS i przypieczętował zwycięstwo. Dąbrowianie wygrywają piąty raz z rzędu w derbowym spotkaniu.

MKS Dąbrowa Górnicza – Tauron GTK Gliwice 88:70 (25:18, 18:18, 20:17, 25:17)

MKS: Joseph Chealey 16, Michał Sitnik 3 (1×3), Trevon Bluiett 23 (4×3), Jarosław Mokros 2, Matthias Tass 8 – Alonzo Verge Jr. 19, Martin Krampelj 11 (1×3), Wiktor Rajewicz 3, Patryk Wilk 3 (1×3), Marcin Piechowicz, Kacper Radwański. Trener Jacek Winnicki.

Tauron GTK: Troy Franklin Jr. 2, Mateusz Szlachetka 16 (2×3), Terrance Ferguson 9 (1×3), Filip Put 17 (3×3), Kamari Murphy 4 – Jure Skifić 3, Szymon Ryżek 16 (3×3), Aleksander Busz 2, Norbert Maciejak, Tomasz Palmowski. Trener Maroš Kováčik.

Źródło: Biuro prasowe GTK Gliwice

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!