Trzy medale polskich zapaśniczek na zawodach w Belgradzie to najlepszy liczbowo wynik żeńskiej reprezentacji w historii startów na mistrzostwach świata. Nigdy wcześniej samym paniom nie udało się zdobyć aż trzech miejsc na podium. Niestety ich śladem nie poszli panowie, choć i tutaj mamy powody do optymizmu na przyszłość.

 

Po mistrzostwach w Belgradzie możemy bez wątpienia powiedzieć, że reprezentacja Polski kobietami stoi. Nasza kadra pań wysłała do Serbii siedem reprezentantek i aż trzy z nich wróciły z brązowymi medalami.

 

Cała nasza medalowa trójka – Anna Łukasiak (do 50 kg), Angelina Łysak (do 57 kg) i Jowita Wrzesień (do 59 kg) – zdobyła medal mistrzostw świata po raz pierwszy. Co więcej, każda z pań zrobiła to w inny sposób i na innym etapie kariery.

 

Łukasiak, po latach solidnych występów na światowych matach, w końcu doczekała się krążka, który wywalczyła niezwykłym sercem do walki, nieodpuszczaniem w kluczowych momentach i bardzo mądrą obroną oraz taktyką. Dość powiedzieć, że każda z jej zwycięskich walk kończyła się różnicą jednego punktu (2-1, 4-3, 3-2). Ta mentalna moc naszej zawodniczki wynika z wielu lat doświadczeń na matach, ale też i z faktu, że Ania ciągle się rozwija. W ubiegłym roku zdobyła swój pierwszy medal mistrzostw Europy, w tym sezonie ma medal mistrzostw Europy i mistrzostw świata. Utrzymanie formy na takim poziomie może jej też dać szansę na kwalifikację do igrzysk olimpijskich w Paryżu.

 

 

Angelina Łysak jest dopiero na początku swojej seniorskiej drogi. Nie da się ukryć, że po cichu liczyliśmy na tak świetny turniej w jej wykonaniu, bo po ostatnich latach wiemy, że potencjał ma naprawdę bardzo duży, jednak ani forma w tym sezonie, ani trudne losowanie nie sprzyjało takiemu podejściu do sprawy. Na szczęście ten znany nam już doskonale potencjał wrócił w idealnym momencie. Nie licząc walki z multimedalistką mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich Helen Maroulis, której Łysak uległa, Polka była bardzo dominująca. Wszystkie trzy walki – mimo że przeciwniczki były wymagające – wygrywała bardzo wyraźnie i efektownie. Komentatorom jej walki o brązowy medal imponowała jej nieustanna praca w uchwycie i szukanie pozycji do rzutu, który zresztą w końcu jej się udał. Nie od dziś wiemy, że Angelina walczy naprawdę efektownie – jeśli jednak będzie również tak efektywna, jak w Belgradzie, to możliwe, że to nie ostatni taki sukces.

 

 

Jowita Wrzesień, podobnie jak Łukasiak, potwierdziła tegoroczny medal mistrzostw Europy (srebro) medalem mistrzostw świata – po raz pierwszy w swojej zapaśniczej przygodzie. Także musiała odkręcać wynik w walce o brąz i zrobiła to w ostatniej sekundzie pojedynku! To zresztą kolejny dowód na to, że przygotowanie nie tylko fizyczne, ale i mentalne, nasza żeńska kadra miała na naprawdę wysoki poziomie. Nasza olimpijka z Tokio swój pierwszy medal zdobyła w nieolimpijskiej kategorii – fakt że obie z Łysak pod względem igrzysk celują w wagę 57 kilogramów, to może nas czekać bardzo ciekawa rywalizacja o wyjazd na mistrzostwa świata i turnieje kwalifikacyjne.

 

 

Rywalizacja będzie także wśród pań, którym te mistrzostwa nie do końca wyszły. Prawdopodobnie gdybyśmy przed mistrzostwami mieli stawiać, które z naszych pań zdobędą medale, to wielu wskazałoby na Katarzynę Krawczyk, która do Belgradu jechała jako aktualna medalistka mistrzostw świata i Europy. Niestety Kasi, tak jak i naszej olimpijce z Tokio, Roksanie Zasinie, te mistrzostwa nie wyszły do końca. To właśnie te panie będą między sobą rywalizować o miejsce w kategorii do 53 kilogramów na kwalifikacje olimpijskie – po takich mistrzostwach sprawa może być ponownie otwarta.

 

***

Niezłe wyniki pojawiły się także u zapaśników w stylu wolnym – piąte miejsce Sebastiana Jezierzańskiego pokazuje, że nasz reprezentant w kategorii do 86 kilogramów jest na dobrej drodze do walki o igrzyska olimpijskie w Paryżu. Pochwały należą się także bardzo doświadczonemu Radosławowi Marcinkiewiczowi (do 92 kg), który powtórzył wyczyn Sebastiana.

 

Dość niespodziewanie w pierwszych walkach odpadli Eduard Grigorev (do 61 kg) i Robert Baran (do 125 kg). Oni także liczyli w Serbii na swoje pierwsze medale w mistrzostwach świata, jednak rywalizację zakończyli znacznie szybciej. Grigorev miał trochę pecha w losowaniu, bo Amerykanin Seth Gross, który go pokonał, bardzo mocno namieszał w całym turnieju, wchodząc do strefy medalowej. Nie był rozstawiony ani szerzej znany zapaśniczej publiczności, bo jak to bywa z Amerykanami, wcześniej nie pojawiał się na takich imprezach ze względu na rywalizację w swojej kategorii wagowej. Jest duża szansa, że ze względów olimpijskich Grigorev w przyszłym sezonie skupi się na wadze do 65 kilogramów i rywalizacji z Krzysztofem Bieńkowskim – obaj mają za sobą średnie mistrzostwa, więc tego typu zmagania na arenie krajowej mogą im pomóc.

 

Swoją pierwszą i jedyną walkę przegrał także olimpijczyk z Tokio, Kamil Rybicki, a mówiąc o pechu w losowaniu nie możemy nie wspomnieć o Zbigniewie Baranowskim – Polak już w pierwszej rundzie trafił na mistrza olimpijskiego i świata Kyle’a Snydera. Z kolei w repasażu czekał Azer Mahomedkhan Magomedov – dwie bardzo trudne walki i niestety dwie porażki. Jednak starcie ze Snyderem, przegrane zaledwie 1-4 po niełatwej dla Amerykanina walce, sprawia, że w kontekście nowej kategorii Baranowskiego możemy liczyć na więcej w kolejnym, znacznie ważniejszym sezonie.

 

***

 

Najsłabiej poszło klasykom, wygrali jedynie cztery walki, z czego dwa triumfy należały do najlepszego z naszych, Mateusza Bernatka, który walczył w przegranym ostatecznie repasażu kategorii do 67 kilogramów. Nasi najciężsi klasycy – Szymon Szymonowicz (do 87 kg), Tadeusz Michalik (do 97 kg) i Rafał Krajewski (do 130 kg) – odpadli w pierwszych starciach. Szczególnie Michalik, nasz medalista olimpijski z Tokio, jest tu wynikiem zaskakującym. Szybko odpadli również Michał Tracz (do 60 kg) i Gevorg Sahakyan (do 72 kg), choć ten pierwszy zaskoczył wyeliminowaniem wyżej notowanego Estończyka w pierwszej rundzie.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!