Podział punktów w Łodzi. Raków starał się atakować, prowadził grę, natomiast gospodarze utrzymywali koncentrację w obronie i groźnie kontrowali. Zadowoleni mogą być bramkarze, bo obaj zachowali czyste konto.

Raków miał niebywałą okazję do tego aby przed zaległym meczem z Piastem Gliwice być na szczycie tabeli. Jednak Widzew pokazał już w tym sezonie, że potrafi zaskoczyć.

I połowa.

Widzew zaczął z animuszem, już na samym początku Letniowski dynamiczne ruszył w stronę pola karnego, jednak został nieprzepisowo zatrzymany przez kapitana Rakowa, Zorana Arsenica. Za to przewinienie, obrońca zobaczył żółtą kartkę, na jego nieszczęście była to już czwarta taka kara w tym sezonie, przez co nie zobaczymy go w następnej kolejce. Druga sprawa, to żenujące zachowanie pokrzywdzonego w tym starciu Letniowskiego, który mimo, że został kopnięty w okolice biodra, teatralnie trzymał się za twarz. Tutaj rodzi się pytanie; co było w jego głowie? Nawet jeśli sędzia zdołałby by się nabrać i pokazał czerwoną kartkę, to interwencja sędziów w wozie VAR byłaby nieunikniona. Raków za sprawą swojego lidera, Iviego Lopeza raz po raz nękał obronę Widzewa. Tak było w 24. minucie, kiedy to po stracie Letniowskiego, Ivi fenomenalnie, zewnętrzną częścią stopy, posłał prostopadłą piłkę do Piaseckiego, który w sytuacji sam na sam spudłował. Gospodarze mogli odgryźć się w sytuacji, kiedy błąd popełnił Kovacevic, i stracił piłkę na rzecz Zjawińskiego. Napastnik Widzewa mając przed sobą pustą bramkę uderzył bardzo niecelnie, domagając się odgwizdania faulu. Sędzia Kwiatkowski po obejrzeniu całej sytuacji w powtórce, podtrzymał swoją decyzję, że w tym starciu wszystko było zgodnie z przepisami. Kolejna groźna sytuacja i znów wszystko zaczęło się od Lopeza. Dobrze zagrał na skrzydło, do Długosza, ten zagrał w pole karne i zbiegający na bliższy słupek Kun, trafił piłką w słupek. Za moment Kun znów stanął przed szansą, lecz tym razem górą był bramkarz. Do przerwy mieliśmy bezbramkowy remis.

II połowa

Początek drugiej części gry mógł być wyśmienity dla gości. Ivi trafił do siatki, jednak bramka nie została uznana, ze względu na pozycję spaloną. Goście dłużej utrzymywali się przy piłce ale byli dziś wyjątkowo niechlujny w sposobie rozgrywania akcji. Zaliczyli dużo niecelnych podań, dużo strat. Wprowadzony w drugiej części gry Wdowiak był niewidoczny, szarpać próbował Gutkovskis, który nawet oddał groźny strzał, aczkolwiek zablokowany przez obrońcę. Z każdą upływającą minutą wydawało się, że mecz skończy się bezbramkowym remisem. Dobrą informacją w drugiej połowie dla Rakowa był powrót po kontuzji do gry Bena Ledermana. Jednak widać, że brakuje mu rozegranych minut, bo zdążył zaliczyć dwie straty, które mogły skończyć się utratą bramki. W samej końcówce to Widzew stworzył groźną sytuację. Pawłowski zagrał do Sancheza, który popędził na bramkę rywali. Górą i tym razem był bramkarz.

W pierwszej części zdecydowaną przewagę posiadał Raków, jednak nie potrafili udokumentować tego bramką. Z drugiej strony gospodarze pokazywali, że jedna z nielicznych kontr może być tą zabójczą. Druga połowa, nie przyniosła nic konkretnego i obie drużyny podzieliły się punktami.

11 kolejka PKO Ekstraklasa

Widzew Łódź 0:0 Raków Częstochowa (0:0)

Widzew Łódź: Ravas- Szota, Stępiński (93.Żyro), Kreuzriegler- Zieliński, Kun, Hanousek, Milos (64.Danielak)- Zjawiński (57.Pawłowski), Sanchez (93.Kępski), Letniowski (64.Lipski).

Raków Częstochowa: Kovacevic- Arsenic, Tudor, Svarnas- Kochergin, Papanikolaoun  (85.Lederman), Długosz (46. Sorescu), Kun, Piasecki (63.Gutkovskis), Nowak (63.Wdowiak), Lopez (93.Musiolik).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!