Rusza Mundial. Choć może nadal nie czujemy jego klimatu, bo jak to? Za oknem śnieg, zdążyli już skoczyć na nartach,w telewizji reklamy z Mikołajem i nawiązaniem do Świat Bożego Narodzenia, A tu naprawdę, za moment 32 reprezentacje staną do walki o tytuł tej najlepszej.

Może to jest przyczyna tego, że nie dociera do nas ten mundial? A może to, że przez ostatnie dwa lata na zmianę zamykaliśmy się i otwierali w domach, zamykaliśmy się na spotkania z innymi, bo na świecie pojawił się COVID. Za nasza wschodnią granicą giną ludzie, a my mamy emocjonować się zawodami sportowymi. Co więcej, takie to widowisko, że nie od dziś powszechnie wiadomo o całej lawinie łapówek i politycznych gierek, która stoi za wyborem takiego a nie innego gospodarza.  Ofiar i pokrzywdzonych wśród pracowników budujących stadiony jest kilkakrotnie więcej niż przy wszystkich poprzednich organizowanych imprezach razem wziętych.

Aburd goni absurd, afera goni aferę. Właściciel tego burdelu, Giani Infantino, prezydent FIFA, znany bardziej jako „Łysy z FIFA”, kiedyś „Łysy z UEFA” a w latach młodzieńczych, jak się sam przyznał- „Rudy ze Szwajcarii”, systematycznie swoimi wypowiedziami dolewa oliwy do ognia, albo przekładając na naszą polską teraźniejszość- pali oponami w piecu. Jak ktoś myśli, że już większej głupoty nie palnie z mównicy, on wychodzi cały na biało i mówi „potrzymaj mi piwo”. Wróć, akurat tego powiedzieć nie może, bo na stadionach, tuż przed startem światowego czempionatu, zabroniono sprzedaży alkoholu. Postawione to wszystko na głowie i tańczy breakdance’a. Hipotetycznie, gdyby ktoś spisał wszystko to, co się dzieje, wsiadł w wehikuł czasu i opowiedział bezposrednio po przyznaniu organizacji Katarowi, wzięto by go za wariata. Jeśli szukać w czymkolwiek logiki to, nie raz musiałbyś się człowieku ze sobą pokłócić. Przewrotnie można napisać, że logiczne będą tylko kolejne absurdalne wydarzenia.

Dziwne to wszystko. Finał Mistrzostw będziemy oglądać tuż przed Świętami. W wielu domach będą ubrane choinki, w szkołach wystawiane jasełka, z kuchni będzie unosił się zapach barszczu, a z wanny w łazience będzie krzyczał karp, który również zerknie jednym okiem na telewizor, „ej mordo daj głośniej!” Niby człowiek chciałby jak zawsze, cieszyć emocjonować, przeżywać to piłkarskie święto, a z drugiej strony- jednym trochę głupio w związku z tymi wszystkimi strasznymi wydarzeniami, inni maja już dość zamieszania i chcieliby spokoju. Zupełnie niepożądana mieszanka emocji.

Sam to widzę po sobie, nie chodzi nawet o to, że przybywa mi lat, ale nawet ja, taki piłkarski entuzjasta złapałem się na tym, że nie wiem jaka jest oficjalna piosenka Mistrzostw. A muzyka zawsze towarzyszy takim wydarzeniom sportowym. Mundialowe piosenki atakowały nas zewsząd. A tu cisza. Może nie wygrałby w rankingu słuchalności w tym okresie z „Last Christmas “, no ale dajmy temu szansę. Czegoś mi po trochu w tym wszystkim brakuje. Za dużo zmian. W szkoleniach dla sprzedawców zabrania się używać słowa „zmiana” bo z natury ludzie ich nie lubią, włącz im się wtedy wewnętrzna blokada i choćby było to, dla nich korzystne są niechętni. Jednak jak dobrze nie opakowaliby tego produkt zwanego Mundialem marketingowcy, to nadal czuję, że coś mi tu nie gra. Także muszę kombinować sam.

Założyłem sobie, że uda się obejrzeć co nieco, trochę popatrzeć na dobra piłkę. Chciałbym, żeby ta dobra piłka była w wykonaniu naszych zawodników. Jestem w opozycji, bo każdemu komu p tym mówię, puka się w głowę. „Widziałeś co grali oststnio? Widziałeś co się działo w Lidze Narodów?” Widziałem. Akurat ten mecz z Chile, wpasowuje się w Mistrzostwa idealnie. Tez był dziwny. Ewidentnie piłkarze bali się o to, aby na tej grząskiej murawie nie odnieść kontuzji, ewidentnie ten skład jaki widzieliśmy nie zagra z Meksykiem. Więc w jego trakcie zastanawiałem się po co on jest? W jakim celu gramy? Nabicie związkowego portfela ze sprzedaży biletów? Nawet jeśli, to wizerunkowo nasz PZPN stracił chyba więcej niż zarobił. Jeśli chodził o to, aby uśpić przeciwników, zrobić zasłonę dymną, to wyszło perfekcyjnie.

Selekcjoner Michniewicz prosił o zaufanie, prosił o wiarę w jego zespół. A więc dobrze Panie Czesławie, moje zaufanie Pan ma. Bo ja wiem, że jeszcze dziś pisząc to wszystko, nie drga mi nawet powieka, ale we wtorek, gdy reprezentacja wyjdzie na boisko, będę cały w emocjach. Gdym był pośrednictwem udzielającym zaufania i wiary w polską piłkę, to niestety już dawno musiałbym zwinąć interes. Przez ostatnie 20 lat udzieliłem zaufania i wiary tak dużo, że tylko moje notoryczne umożenia długu, pozwoliły na zaciągniecie kolejnego zobowiązania. Między dywagacjami, czy lepiej nie awansować na trzy turnieje i zgrać jeden przyzwoity, czy awansować na 4 i z żadnego nie wyjść z grupy, drodzy sympatycy Reprezentacji dam Wam radę, uważam, że trzeba się cieszyć nasza obecnością na tym spektaklu jakim jest Mundial. Swoją drogą jest to dyskusja analogiczna do tej, jaka pomidorowa jest lepsza- z ryżem, czy makaronem? Trochę inaczej patrzy sie na to wszystko gdy naszych tam nie ma. Trochę Was znam i wiem, że jak bardzo nie zaklinalibyście rzeczywistości, tak w ten wtorek będziecie przed telewizorem w domu, albo w barze, albo u kumpla- krzyczeć, skakać, denerwować się na niecelne zagrania, zmarnowane sytuacje. Będziecie krzyczeć,skakać i cieszyć się po strzelonej bramce. Terminarz wygląda tak, że ten pierwszy mecz jest już o wszystko.

Panie Czesławie, ten mecz jest pierwszą ratą kredytu jaki udzieliłem. Kredytu zaufania. Swoje już widziałem, tu mecz się toczy o rząd dusz młodych, którzy nie tak chętnie garną się do sportu jak kiedyś, mając tyle różnych, alternatywnych rozrywek. Bo piłka, wyłączając decydentów na samej górze, jak poważnie nie mówilibyśmy o niej, jak bardzo mądre stroili miny, jest rozrywką. Tylko i aż.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!