W następnych spotkaniach 12. serii PGNiG Superligi najwięcej emocji było w pomorskiej rywalizacji Torus Wybrzeża Gdańsk z Sandra Spa Pogoń Szczecin. Po wielu zwrotach akcji bitwę jednym trafieniem wygrali gdańszczanie. Do gry w ekipie Azoty Puławy powrócił po kontuzji Michał Jurecki, a jego ekipa pokonała Piotrkowianina. Kolejna „40” pękła w Hali Legionów w Kielcach, gdzie Łomża Industria w kolejnym meczu odniosła 15-sto bramkową wygraną, tym razem z Grupą Azoty Unią Tarnów.

Po wyjazdowym zwycięstwie w Piotrkowie Trybunalskim, szczypiorniści TORUS Wybrzeża Gdańsk chcieli przedłużyć serię zwycięstw przed własną publicznością. Przy obecności najwierniejszych fanów od początku dobrze spisywali się gospodarze.
Świetnie w bramce grał Miłosz Wałach, który obronił pierwsze cztery rzuty szczecinian. Gdy w 6. minucie trafił Patryk Pieczonka, TORUS Wybrzeże prowadziło 3:0. Z biegiem czasu jednak zawodnicy z województwa zachodniopomorskiego uszczelnili obronę, z którą gospodarze mieli problemy i zanotowali przestój.
Wykorzystali to skutecznie goście, wśród których świetną skuteczność prezentował Bogdan Cherkashchenko. To właśnie po jego bramkach Sandra Spa Pogoń po raz pierwszy doprowadziła do remisu czy wyszła na prowadzenie. To też szczypiornista z Ukrainy rzucił ostatnią bramkę w I połowie, dzięki czemu to szczecinianie prowadzili o 30 minutach 9:8.
Początek drugiej połowy był trudny dla gdańszczan, którzy musieli mierzyć się z niezwykle nakręconymi zawodnikami ze Szczecina. Ci odrabiający wynik „poczuli krew” i po zmianie stron wyszli nawet na trzy bramki różnicy. Gdańszczanie zaczęli odrabiać straty dopiero podczas gry w osłabieniu, gdy swoje akcje wykończył Mateusz Jachlewski.
Po chwili ponownie na trzy, a nawet na czterobramkowe prowadzenie wyszła drużyna ze Szczecina. Torus Wybrzeże grało przez ponad minutę w dwubramkowym osłabieniu, podczas którego jednak odrobiło całą stratę i gdy trafił Maciej Papina gospodarze po raz pierwszy w tej połowie wyszli na prowadzenie. Szybko jednak goście rzucili dwie bramki, po czym trenerzy znad morza poprosili o czas.
Ostatnia minuta była kwintesencją piłki ręcznej. Przy stanie 24:24 szczecinianie stracili piłkę, a z kontratakiem wyszedł Mateusz Jachlewski, który trafił w słupek! Dobił jednak skutecznie Mateusz Kosmala, wyprowadzając zespół na prowadzenie 25:24. Szczecinianie mieli piłkę na remis, nie wykorzystali jednak swojej szansy i trzy punkty zostały w Gdańsku.

Torus Wybrzeże Gdańsk – Sandra Spa Pogoń Szczecin 25:24 (8:9)


Torus Wybrzeże: Wałach, Poźniak – Kosmala 6, Pieczonka 6, Jachlewski 5, Milicević 3, Będzikowski 2, Zmavc 1, Powarzyński 1, Papina 1 oraz Woźniak, Stępień, Tomczak, Davidović.
Karne: 2/2.
Kary: 8 min. (Zmavc 4 min., Papina, Woźniak – po 2 min.).

Sandra Spa Pogoń: Viunyk – Cherkashchenko 8, Krysiak 4, Kapela 4, Zalewski 3, Krupa 2, Krok 2, Polok 1, Starcević, Wrzesiński,
Karne: 2/2.
Kary: 6 min. (Krupa, Wrzesiński, Cherkashchenko – po 2 min.).

 

Wydarzeniem meczu Azoty Puławy – Piotrkowianin Piotrków Trybunalski był powrót po kontuzji do gry Michała Jureckiego. Początek spotkania lepiej rozpoczęli goście, którzy po pierwszych atakach na bramkę Azotów uzyskali przewagę 1:3. Jednak tylko chwilę mogli cieszyć się z prowadzenia w meczu ponieważ niebiesko-biało-niebiescy bardzo szybko otrząsnęli się z letargu i za sprawą sprawnego trio: Jarosiewicz, Adamski, Janikowski nie tylko odrobili stratę, ale rozpoczęli marsz po zwycięstwo w meczu. Gdy swoje zdobycze punktowe rozpoczął również Dawid Fedeńczak było wiadomo, że pierwsza połowa spotkania będzie miała iście jednostronny przebieg. Sprawna obrona gospodarzy spowodowała zastój bramkowy w drużynie z Piotrkowa, którzy przez blisko 10 minut zdobyli tylko jedną bramkę. Kolejne minuty wyglądały tak samo. Efektywne akcje zakończone celnymi trafieniami po stronie Azotów kontra straty i niewykorzystane rzuty po stronie Piotrkowianina. Dzięki temu puławianie na przerwę schodzili prowadząc 15:9.

Druga część spotkania to analogia z początku meczu: szybki atak Piotrkowianina i kilka zdobytych bramek i szybka odpowiedź gospodarzy. Kilka niewymuszonych błędów i pułapek zastawionych na zawodników Piotrkowa skrzętnie wykorzystywał Kacper Adamski serwując zgromadzonym w Grupa Azoty Arena kibicom kilka widowiskowych bramek z kontry. Owacje na stojąco otrzymał powracający z przerwy wymuszonej kontuzją Michał Jurecki, który poprowadził swoją drużynę do kolejnego zwycięstwa. Azoty-Puławy pewnie wygrały spotkanie 12.serii PGNiG Superligi 33:25. MVP został Wojciech Borucki.

Azoty-Puławy – Piotrkowianin Piotrków Trybunalski 33:25 (15:9)

MVP: Wojciech Borucki

Azoty-Puławy: Borucki 1, Koshovy – Jarosiewicz 6, Marciniak 5, Adamski 4, Janikowski 4, Fedeńczak 3, Kowalczyk 2, Zivković 2, Przybylski 2, Valles, Antolak, Jurecki, Konieczny, Górski.

Piotrkowianin Piotrków Trybunalski: Chmurski, Ligarzewski, Kot – Swat 6, Pacześny 4, Pstrąg 3, Surosz 3, Mosiołek 2, Matyjasik 2, Krajewski 1, Kowalski 1, Szopa 1, Pożarek 1, Wawrzyniak , Doniecki, Filipowicz.

 

Spotkanie z Grupą Azoty Unią Tarnów było ostatnim domowym meczem drużyny Łomża Industria Kielce przed startem wyjazdowego tournee, w ramach którego Mistrzowie Polski odwiedzą w ciągu najbliższych dwóch tygodni kolejno Elverum, Ostrów Wielkopolski, Segedyn i Płock.

Grupa Azoty Unia Tarnów określana była przed meczem mianem prawdziwej rewelacji tegorocznej edycji PGNiG Superligi. Podopieczni doskonale znanego w Kielcach trenera Tomasza Strząbały zajmowali piąte miejsce w tabeli.

Trener Talant Dujshebaev posłał w sobotę do boju 14-osobowy skład. W porównaniu do czwartkowego wygranego spotkania z Elverum Handball (37:33), w ekipie żółto-biało-niebieskich zabrakło Benoita Kounkoud.

Tarnowianie szybko udowodnili, że otrzymane pochwały nie były na wyrost. Rewelacyjny start w mecz zaliczył Taras Minotskyi, lider strzelców PGNiG Superligi. Ukrainiec w ciągu 10 minut zanotował cztery bramki, dzięki czemu goście długo utrzymywali remisowy wynik (6:6). Z czasem do dyspozycji swojego klubowego kolegi zbliżył się także Paweł Podsiadło.

W kieleckim zespole oczy kibiców zwrócone były przede wszystkim na Elliota Stenmalma, który występował po obu stronach parkietu od pierwszego gwizdka arbitrów. Szwed, dla którego to wciąż pierwsze kroki w drużynie Mistrzów Polski, skutecznie wyegzekwował rzut karny, a kilka chwil później popisał się udanym rzutem z linii dziewiątego metra.

Ambitni goście chwilami potrafili nawet wysforować się na prowadzenie. Gdy kielczanie dokonywali tradycyjnej rotacji po kwadransie gry, wynik brzmiał 10:9 dla rywali. Od tego momentu drużyna Łomża Industria Kielce wrzuciła jednak wyższy bieg. W pewnym momencie kielczanie zanotowali serię pięciu bramek, dzięki czemu nie tylko odzyskali pałeczkę liderów, ale zapewnili sobie także bezpieczną przewagę (18:13, 25. min.). Do przerwy zaliczka gospodarzy wzrosła o trzy kolejne “oczka” (22:14).

A to za sprawą chociażby najskuteczniejszych w zespole Mistrzów Polski Artsema Karaleka i Arkadiusza Moryto, którzy w trakcie pierwszej partii zdobyli po cztery bramki. Skrzydłowy czerpał garściami z bardzo dobrej dyspozycji Andreasa Wolffa, który przed zmianą stron odbił jedenaście piłek (44% skuteczności) i umożliwiał kielczanom wyprowadzanie wielu szybkich kontrataków.

Po powrocie do gry dominacja kielczan tylko się pogłębiała. Mistrzowie Polski po raz kolejny popisali się pięciobramkową serią, dzięki czemu różnica sięgnęła aż czternastu trafień (29:15). Wciąż świetnie bronił Wolff, a w ataku kolejne bramki równo rozkładały się na wszystkich żółto-biało-niebieskich.

Finalnie na liście strzelców pojawili się niemal wszyscy reprezentanci Mistrzów Polski. Zdobyczy nie zanotowali jedynie Andreas Wolff i Miguel Sanchez. Miano najskuteczniejszego zawodnika w drużynie oraz całego meczu utrzymał Artsem Karalek. Białorusin zdobył siedem trafień. Jedno mniej zapisał na swoje konto Alex Dujshebaev. Tytuł dla MVP spotkania trafił w ręce Andrasa Wolffa.

Ostateczna różnica sięgnęła piętnastu goli (40:25). To już dziesiąty mecz w bieżącym sezonie, kiedy kielczanie dobili do granicy 40 zdobytych goli. Najlepszy sezon pod tym względem drużyna Łomża Industria Kielce zaliczyła w 2018 roku. Wówczas Mistrzowie Polski 19 razy osiągnęli taki wynik. Czy w tym sezonie rekord będzie zagrożony?

Łomża Industria Kielce – Grupa Azoty Unia Tarnów 40:25 (22:14)


Łomża Industria Kielce: Kornecki, Wolff (17/41=41%) – Karalek 7, A. Dujshebaev 6, Nahi 5, Moryto 4, Karacić 4, Olejniczak 4, Sićko 3, Wiaderny 3, Stenmalm 2, Thrastarson 1, Gębala 1, Sanchez

Grupa Azoty Unia Tarnów: Małecki – Podsiadło 6, Minotskiy 5, Matsuura 4, Yoshida 4, Sikora 2, Zahirovic 1, Bushkou 1, Kowalik 1, Słupski 1, Sanek, Kasahara, Wątroba, Małek, Wajda, Mrozowicz

Źródło: Biuro prasowe PGNiG Superliga

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!