Foto: plusliga.pl

W ostatnim niedzielnym meczu 24. kolejki PlusLigi GKS Katowice podjął BBTS Bielsko-Biała. Starcie pomiędzy zespołami trwało pięć setów i zakończyło się zwycięstwem gości. 

Pierwszy set mógł zaskoczyć siatkarskich kibiców. Znajdujący się w strefie spadkowej siatkarze gości wznieśli się na wyżyny swoich umiejętności i wyszli na kilkupunktowe prowadzenie. Reprezentanci GKS Katowice nie utrudniali gry swoim przeciwnikom popełniając wiele błędów. Raz dotknęli siatki, kolejny raz błąd w rozegraniu popełnił Seganow, a później zablokowany został Quiroga. To wszystko spowodowało, że siatkarze gości odskoczyli na cztery punkty. W połowie seta wydawało się, że GKS-a doprowadzi do remisu, po zdobyciu trzech punktów z rzędu dzięki skutecznym blokom Kani i Domagały na rywalach. Nic z tych rzeczy nie miało miejsca, bo skuteczność ataku po stronie Katowiczan znów zaczęła zawodzić. Goście wykorzystali to koncertowo. Punkty na przemian zdobywał dla nich Hanes i Zawalski, dzięki czemu wygrali premierowego seta 25:18, po asie serwisowym Hanesa.

Druga partia na początku przebiegała wyrównanie. Potrwało to jednak tylko kilka punktów, bo za chwilę przewagę sześciu punktów zdobyli gospodarze, którzy zabrali się do odrabiania strat z pierwszego seta. Prym w ataku wiódł Kania i Domagała. Po drugiej stronie siatki BBTS Bielsko-Biała miała problemy z kończeniem skutecznie swoich akcji. Do tego siatkarze gości mylili się też na zagrywce. Często mieli też przestoje, w których nie potrafili przełamać Katowiczan. W końcówce goście zniwelowali straty do dwóch punktów, ale to nie było wystarczające by nawiązać walkę z GKS Katowice. Seta atakiem 25:22 zakończył Jakub Szymański.

W trzecim secie wróciły koszmary gospodarzy. To goście zaczęli zdobywać hurtowo punkty, przez co wyszli na prowadzenie 5:2. Trener Katowiczan poprosił o czas, żeby przerwać złą grę swojego zespołu i chwilę później był już tego efekt. Siatkarze Bielsko-Białej stanęli w zdobywaniu oczek, a Jakub Szymański trzy razy z rzędu skończył swój atak. Reprezentanci GKS Katowice doprowadzili do remisu, a później starali się trzymać ten wynik. Ciągle jednak o dwa, trzy oczka z przodu byli goście. W samej już końcówce partii gospodarze kolejny raz dogonili swoich rywali, a później wyszli na punkt przewagi. To nie wystarczyło do zamknięcia seta bez gry na przewagi. W tym lepsi okazali się goście zwyciężając 27:25, po błędzie w przyjęciu zagrywki Sinoski’ego.

W czwartej partii od samego początku prowadzili Katowiczanie. Na cztery punkty przewagi wyprowadził ich Kania oraz Jarosz. Pierwszy z nich dobrze radził sobie w ataku i bloku. Drugi przede wszystkim pewnie uderzał i kończył piłki od swojego rozgrywającego. Za połową seta siatkarze Bielsko-Białej ruszyli jeszcze do zrywu i prawie dogonili swoich przeciwników. Mimo to gospodarze odparli te ataki i znów mieli na swoim koncie trzy punkty więcej. W końcówce zrobiło się bardzo nerwowo. Asy zaczął posyłać Hanes i doprowadził tym do stanu 22:21 dla gości, a później jeszcze dołożył punkt w ataku i było już 23:21. W kluczowym momencie Hanes i Puczkowski się jednak pomylili i Katowiczanie mogli odetchnąć z ulgą wygrywając 25:23, po asie Quirogi.

O końcowym rezultacie musiał zdecydować dodatkowy set. W nim lepiej w obronie wyglądali goście. Do tego kończyli też swoje ataki. Katowiczanie natomiast nie potrafili tego zrobić i ich uderzenia były albo blokowane albo autowe. Wszystko to złożyło się na wygraną BBTS Bielsko Biała 15:10 i w całym spotkaniu 3:2.

Zwycięstwo BBTS Bielsko-Biała nie zmienia ich ostatniej pozycji w PlusLidze. GKS Katowice też zajmuje dolną część tabeli, a konkretniej dwunaste miejsce.

GKS Katowice – BBTS Bielsko-Biała 2:3 (18:25, 25:22, 25:27, 25:23, 15:10)

MVP: Konrad Formela

GKS Katowice: Szymański, Hain, Domagała, Quiroga, Kania, Seganov, Mariański, Mielczarek, Jarosz, Nowosielski.

BBTS Bielsko-Biała: Dosanjh, Formela, Woch, Hanes, Cupkovic, Zawalski, Teklak, Siek, Fijałek, Puczkowski, Sinoski.

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!