Krzysztof Kiljan
Foto: Instagram @kkiljan

Przepytaliśmy świeżo upieczonego brązowego medalistę Halowych Mistrzostw Polski w biegu na 60. metrów przez płotki. Krzysztof Kiljan opowiedział nam jak biegało mu się podczas Copernicus Cup, o rywalizacji polsko-polskiej na płotkach, a także o celach na nadchodzące Halowe Mistrzostwa Europy w Stambule. Zdradził też co nieco o swojej pasji motoryzacyjnej, a także powiedział nam co pożyczyłby od Ewy Swobody. Przed Wami wywiad z Krzysztofem Kiljanem, o którym nie raz będzie jeszcze głośno! 

Ewa Betlej (polski-sport.com): Wróciłeś po długim czasie nie startowania i od razu otworzyłeś sezon wyrównanym rekordem życiowym. Zrobiłeś to tuż po zgrupowaniu w Toruniu. To był ten najlepszy dotychczasowy bieg w Twoim wykonaniu?

Krzysztof Kiljan (brązowy medalistka Halowych Mistrzostw Polski z 2023 r.): Otworzyłem sezon w tym roku, właśnie po zgrupowaniu w Toruniu i wyrównałem swój rekord życiowy. To nie był najlepszy bieg w moim życiu. Myślę, że taki dopiero nadejdzie. Szybciej w tym sezonie pobiegłem już na Orlen Cup w Łodzi, gdzie nawet technicznie mój bieg był lepszy.

E. Betlej: Jak było znów móc biegać na bieżni toruńskiej podczas prestiżowej imprezy, jaką jest Copernicus Cup? Mogłeś ścigać się w ramię w ramię ze światowymi płotkarzami. To Cię bardziej peszyło czy mobilizowało? Cel chyba osiągnąłeś meldując się w finale, czy stawiałeś sobie za niego coś innego? 

K. Kiljan: Dla mnie to jest gigantyczne wyróżnienie i spełnienie takich moich małych marzeń. Startowanie na takich zawodach jak Copernicus Cup (najwyższa ranga World Indoor Tour Gold) to coś niesamowitego i duża radość dla mnie. Tam już biegają najlepsi na świecie i cieszę się, że mogę z nimi rywalizować. Moim celem minimum było właśnie wejście do finału. To się powiodło. Niestety, tam zderzyłem się z Francuzem, więc to nie był najlepszy i wymarzony bieg. Takie są jednak biegi przez płotki. Na pewno nie peszy mnie rywalizacja z najlepszymi, a wręcz jeszcze bardziej mobilizuje i nakręca do działania. Cieszę się, że mogę biegać już na takim światowym poziomie.

E. Betlej: Wydaje się, że w Twoich biegach jest naprawdę dużo rezerwy. Szczególnie dobrze wychwycić można to było w finale, w Toruniu, kiedy mocno zostałeś w blokach, a później chyba trąciłeś kilka płotków. Popraw mnie oczywiście jeśli się mylę. Co tam nie zagrało?

K. Kiljan: Zgadzam się z tym, że w moich biegach jest jeszcze sporo rezerwy, bo właśnie nie miałem jeszcze tego biegu idealnego. W Toruniu zdecydowanie traciłem na samej reakcji startowej i na dobiegu do płotków. Może to była kwestia dnia. Mógł to po prostu nie być mój dobry dzień. Trochę zaspałem w tych blokach i później niestety w finale zderzyłem się z Francuzem, co też uniemożliwiło mi wejście w mój dobry rytm. Widać, że jestem dobrze przygotowany do sezonu. Fajnie biegam ,,rytmowo” między płotkami i napędzam się z płotka na płotek. Myślę, że na spokojnie jest jeszcze troszeczkę setnych sekund z tego czasu do urwania. Jeżeli zrobię dobry dobieg i będzie czysty bieg technicznie, z mocnym rytmem to powinno się to udać. W najbliższym czasie będę się właśnie na tym skupiać.

E. Betlej: Nie ukrywasz, że Twoim polskim idolem ,,płotkarskim” jest Damian Czykier. Kiedy on jeździł na wielkie imprezy Ty dopiero zaczynałeś swoją przygodę z bieganiem. Teraz stajecie wspólnie na starcie i nie ma między Wami zbyt dużej przepaści. Jakie to uczucie startować z kimś kogo za dzieciaka się podziwiało?

K. Kiljan: Tak, to prawda. Choć lekko sprostuję tutaj, że dla mnie takim idolem zawsze był też Artur Noga. Wiadomo, że Damian również, więc z naszego podwórka to właśnie ich dwójka robiła na mnie największe wrażenie. Zawsze ich bardzo podziwiałem i miałem już nie raz okazję z nimi rywalizować. Wygrywać czy dzielić z nimi wspólnie podium Mistrzostw Polski. Jest to naprawdę niesamowite, że osoby, które będąc trochę młodszym podziwiałem, teraz są moimi rywalami i możemy mierzyć się ramię w ramię na najpoważniejszych zawodach. Na pewno jest to też motywujące, że mamy w Polsce tak świetnych płotkarzy. Te dziecięce marzenie naprawdę się spełniają. W przeszłości ich tylko oglądałem, a teraz razem z nimi startuje. Nie ukrywam też, że dobry kontakt pomiędzy nami jest ważny. To jest zdrowa rywalizacja. Wspieramy się, motywujemy i każdy za każdego trzyma kciuki.

E. Betlej: Jakiś czas temu wypowiadałeś się, że Twoim celem są Igrzyska Olimpijskie w Paryżu 2024. Do tego wydarzenia nie zostało już wiele czasu. Myślisz, że uda Ci się wykręcić minimum czy będziesz liczył bardziej na kwalifikację z rankingu?

K. Kiljan: Celem nadrzędnym są Igrzyska Olimpijskie w przyszłym roku. Nie mogę obiecać, że zrobię minimum, bo jest ono na naprawdę kosmicznym poziomie. W zasadzie jest chyba tylko 0,03 s. wolniejsze od rekordu Polski. Także nie wiem, czy zdążę w rok jeszcze się aż tyle poprawić. Sport jest jednak nieprzewidywalny. Ja wierzę, że będę biegał jeszcze szybciej. Na pewno fajnie, że jest też ta druga opcja wyjazdu z rankingu na igrzyska. To jednak nie będzie wcale takie proste. Tam pojedzie 36-40 płotkarzy i trzeba nawet w tym rankingu mieć pięć jakiś naprawdę dobrych wyników z hali i stadionu, żeby się liczyć. Moim celem jest po prostu pojechanie do Paryża. Nie będę wybrzydzać czy stanie się to przez wywalczenie minimum czy z kwalifikacji rankingowej.

E. Betlej: Jeśli pojedziesz do Francji to z pewnością zdobędziesz tam cenne olimpijskie doświadczenie. Opowieści kolegów Ci tego nie zastąpią, ale Ty jesteś jeszcze młodym sportowcem, który pewnie uda się na jeszcze nie jedne igrzyska olimpijskie. W każdym razie jak cenne dla Ciebie jest takie obieganie się z topowymi rywalami na najwyższym poziomie?

K. Kiljan: Myślę, że w sporcie wyczynowym jest to kluczowe, żeby obiegać się z mocnymi zawodnikami. Ja też widzę teraz po sobie, że brakowało mi bardzo tej rywalizacji przez wszystkie moje kontuzja i nieszczęścia, które mnie spotykały po drodze. W zeszłym roku, w ogóle nie startowałem na poważnych zawodach, a w tym roku już mi się to udało kilka razy. Widzę, że to jest trochę inne bieganie jak się ma obok bardzo mocnych rywali. Biegnie się bark w bark i może się przydarzyć nawet jakiś drobny kontakt z kimś z sąsiedniego toru. Czasami biegniemy z rekordzistą świata, który bardzo nam ucieka do przodu, a tutaj trzeba skupić się na sobie, żeby pobiec swoje. To jest zdecydowanie trudniejsze niż jak się biega samemu albo z troszkę słabszymi rywalami. Także jak najbardziej uważam, że jest to doświadczenie na całą karierę. Igrzyska rządzą się swoimi prawami, są co cztery lata, więc tam stres, żeby dobrze wypaść jest dużo, dużo większy. Mam nadzieję i mocno wierzę, że na nie jedne igrzyska w przyszłości pojadę.

E. Betlej: Przez długi czas polskie płotki miały głównie dwa nazwiska: Artur Noga i Damian Czykier. Później zaczął się pojawiać Jakub Szymański, a za chwilę kibice zaczęli kojarzyć Twoje nazwisko. Rywalizacja polsko-polska z Czykierem i Szymańskim napędza Cię do jeszcze cięższej, żeby gonić za ich wynikami? Czy bardziej odczuwasz z tego powodu jakąś presję, że fajnie byłoby ich jak najszybciej dogonić?

K. Kiljan: Zdecydowanie napędzają mnie płotkarze z Polski. Kuba teraz też jest na naprawdę rewelacyjnym poziomie sportowym. Mnie to motywuje. Chce ich najpierw doścignąć, a później nawet i prześcignąć. Fajnie, że rywalizacja na naszym podwórku jest zdrowa. Na ten moment mamy trzech płotkarzy na bardzo dobrym europejskim, a nawet i światowym poziomie. Cieszę się, że jestem wśród nich. Razem z Kubą i Damianem możemy jeździć na Mistrzostwa Świata czy Europy, (na ogół są przyznawane trzy miejsca na kraj). Myślę, że tworzymy wspólnie z Kubą i Damianem zgrany team i nawzajem się motywujemy. Raz to Kuba jest szybszy, kolejny raz Damian czy też ja. Każdy na tej rywalizacji może skorzystać.

E. Betlej: Na Twoim Instagramie często przewijają się samochody. Ostatnim Twoim nabytkiem jeśli dobrze się orientuję jest Alfa Romeo Giullietta. To jest Twoja pasja, odskocznia od lekkoatletyki czy może wiążesz jakąś przyszłość sportowo-motorową po zakończeniu kariery lekkoatletycznej? 

K. Kiljan: Oczywiście, motoryzacja to jest moja pasja. Myślę, że nawet postawiona na równi ze sportem. Od małego pasjonuje się samochodami. Jest to pewnego rodzaju odskocznia od uprawiania sportu, przy którym towarzyszy dużo stresu, trudne momenty, takie jak chociażby kontuzję. Ja przez ostatnie dwa lata, w tych aspektach nie miałem łatwo. Kiedy wsiadam do auta i zaczynam nim jeździć to jest taki moment, w którym przestaję myśleć o tych stresujących rzeczach. Mam do czynienia często z ciekawymi samochodami, bo taka jest moja aktualna praca. Jeżdżenie różnymi samochodami bardzo mnie relaksuje, bo wtedy moje myśli skupione są tylko i wyłącznie na aucie. Nie ukrywam, że lubię samochody i wiąże z nimi swoją przyszłość. Kończę studia, które również są związane z motoryzacją. Mam nadzieję, że w tym roku zostanę inżynierem. Myślę, że po zakończeniu kariery nic nie stoi na przeszkodzie, żeby w przyszłości coś z tymi samochodami podziałać. Ścieżka do wyboru jest bardzo szeroka. Tych opcji jest naprawdę dużo, więc nie wiem jeszcze na co się konkretnie zdecyduję. Około rok temu kupiłem moją pierwszą Alfę, bo bardzo znany dziennikarz samochodowy Jeremy Clarkson kiedyś powiedział – ,,każdy fan motoryzacji musi mieć chociaż jedną Alfę Romeo”. Ja sobie wziąłem to mocno do serca. Od małego chciałem mieć czerwoną Alfę i taką sobie zakupiłem. Na razie jestem bardzo z niej zadowolony. Chociaż wiadomo, że jest to temperamentna włoszka i potrafi mieć swoje kaprysy. To jest właśnie cały urok tych samochodów.

E. Betlej: Wróćmy jeszcze na chwilę do biegania przez płotki. Gdzie w najbliższym czasie będziemy mogli Cię zobaczyć na starcie? I jaki cel stawiasz sobie na ten sezon halowy, którego impreza docelowa jest jeszcze na kilka tygodni przed? 

K. Kiljan: Po Halowych Mistrzostwach Polski w Toruniu (odbywały się w dniach 18/19.02 w Toruniu) celem nadrzędnym na ten sezon będą Mistrzostwa Europy. Minimum wypełniłem, więc jestem już o to spokojny. Chciałbym pobić swoją .,życiówkę” i najlepiej gdyby udało się to zrobić właśnie w Stambule, na Halowych Mistrzostwach Europy. To na tym się koncentruje. Mam jeszcze trochę czasu, bo do ME zostało około dwa tygodnie. Celem jest ,,wykręcenie życiówki” w półfinale Mistrzostw, która da mi awans do finału. Jeśli uda mi się dotrzeć do niego, to w biegach płotkarskich na tym etapie wszystko będzie już możliwe. Chce mieć dwa, trzy dobre starty w Stambule. Tak żeby pobiec swoje czyste, ładne technicznie i przede wszystkim szybkie biegi. Nie nastawiam się na konkretne miejsca, bo to mi nie służy. Muszę się skupiać bardziej zadaniowo na tym co mam zrobić. Jestem pewny siebie i wiem, że stać mnie na szybkie bieganie.

E. Betlej: Twoją partnerką życiową jest sprinterka Ewa Swoboda. Da się godzić wspólne treningi płaskich 60. metrów z płotkami czy to zupełnie dwie inne bajki i trenujecie totalnie inne elementy osobno?

K. Kiljan: My z Ewą tak naprawdę nie trenujemy razem, więc ciężko mi jest odpowiedzieć na to pytanie. Wiem, że te treningi bardzo się różnią od siebie.

E. Betlej: Jeszcze kilka lat do tyłu wydaje się, że Ewa Swoboda mierzyła się z podobnymi problemami jak najszybszej reakcji startowej. Teraz jest to jej niebywały atut. Wielu kibiców zwraca uwagę, że pierwsza część dystansu w wykonaniu Twojej dziewczyny jest praktycznie perfekcyjna. Zapytam więc przewidując jaka będzie Twoja odpowiedź co byś pożyczył od Ewy Swobody? Szybkość, rytm biegu, wyjście z bloków, a może coś zupełnie innego?

K. Kiljan: Tutaj na pewno muszę powiedzieć o cierpliwości. Na pewno wziąłbym to od Ewy. Ewa mnie też tego zresztą nieustannie uczy, bo ja niestety jestem bardzo niecierpliwy. Całkiem serio odpowiadając to wiadomo, że wyjście z bloków startowych też bym bardzo chętnie od niej przygarnął.

E. Betlej: Na koniec wracając już do Twojej osoby. ,,Gdy winda do sukcesu się zepsuje idź schodami”. Ile razy Tobie już ta winda odmawiała posłuszeństwa i kiedy zabolało Cię to najbardziej?

K. Kiljan: Niestety, już parę razy się to zdarzyło, że moje zdrowie zawodziło. W zeszłym roku był jeden z trudniejszych momentów, bo nic nie wskazywało na kontuzję. Przygotowania szły rewelacyjnie, ,,kręciłem” bardzo dobre czasy na początku maja i dosłownie trzy dni przed pierwszymi zawodami (początek czerwca) naderwałem mięsień dwugłowy. Kompletnie nic wcześniej na to nie wskazywało, czułem się świetnie. Wszystkie ważne zawody przepadły mi (Mistrzostwa Europy, mityngi międzynarodowe), więc to bardzo mnie wtedy zabolało. Wcześniej oczywiście też zdarzały się inne urazy, problemy, ale nawet nie chcę już do tego wracać. Teraz trzeba się skupić na tym aby o to zdrowie jeszcze bardziej dbać i dać z siebie wszystko podczas sezonu halowego i później letniego.

E. Betlej: Dziękuję bardzo za wywiad! Życzymy jak najmniej kontuzji i spełnienia wszystkich swoich celów związanych zarówno z Halowymi Mistrzostwa Europy jak i Igrzyskami Olimpijskimi w Paryżu!

K. Kiljan: Dziękuję bardzo!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!