Anna Pałys
Foto: Twitter @a.palys

Letni sezon lekkoatletyczny powoli wchodzi na coraz wyższe obroty. Zanim zaczniemy przepytywać kolejnych lekkoatletów wracamy jeszcze wspomnieniami do hali, w której nasza rozmówczyni specjalizująca się w biegu na 400. metrów zdobyła brązowy medal w sztafecie 4×400 m. podczas Halowych Mistrzostw Europy w Stambule. Anna Pałys, bo to o niej mowa opowiedziała nam o swoim zaskoczeniu tym faktem, o początkach w ”Aniołkach Matusińskiego” oraz o tym co jest najważniejsze w sztafecie, żeby odniosła ona sukces. Nie obyło się też bez zagajenia o centrum sportowe w Kłokoczycach i kawiarnię ”SlęzAnke”. Znalazł się również czas na mniej przyjemne tematy związane z kwestiami finansowymi, które nadal w lekkoatletyce pozostają wiele do życzenia. O tym i o kilku innych kwestiach możecie przeczytać w rozmowie z Anną Pałys, do której serdecznie zapraszamy. 

Ewa Betlej (redaktorka polski-sport.com): Jesteś bardzo ciekawym przypadkiem sportowca. Nie chcę wypominać tutaj Twojego wieku, ale pierwsze poważne osiągnięcie w karierze sportowej nie przyszło szybko. Mimo tego czekałaś i doczekałaś się brązowego medalu Halowych Mistrzostw Europy w sztafecie 4×400 metrów kobiet. Jakie emocje towarzyszyły Ci przy tym wydarzeniu? Traciłaś już nadzieję, że kiedyś dojdzie do tego?

Anna Pałys (brązowa medalistka w sztafecie 4×400 metrów na HME w Stambule 2023): Tak to prawda – niestety numeru pesel nie da się oszukać ;). Ten medal był zdecydowanie wyczekany. Taka wisienka na torcie za te wszystkie moje niepowodzenia. Jasne, że traciłam, dobry rok temu nawet nie trenowałam! 

E. Betlej: Kończyłaś karierę sportową przed igrzyskami w Tokio, kiedy dowiedziałaś się, że nie pojedziesz na nie. To był taki rodzaj buntu czy może słabości? Można pokusić się o stwierdzenie, że dzięki tacie wróciłaś znów do biegania?

A. Pałys: Wydaje mi się, że ani nie buntu ani nie słabości. Ja po prostu powiedziałam sobie, że mam już swoje lata i albo pojadę na Igrzyska i coś z tego będzie albo pora zacząć ,,żyć”. Tak zdecydowanie moi bliscy przyczynili się do mojego powrotu. Mam z ich strony ogromne wsparcie. Trener też odegrał kluczową rolę. Gdyby w momencie ,,rozstania” utwierdził mnie w mojej decyzji pewnie bym nie wróciła. On natomiast powiedział, że mam się odezwać jak odpocznę. Zadzwonił jeszcze w styczniu i przekazał mi, że jak zacznę trenować w marcu to nie zdążymy – więc zaczęłam w lutym. 

E. Betlej: Mam kluczowe pytanie odnośnie biegu na 400. metrów. Ile da się urwać z Twojej życiówki, która wynosi 52,89 s? Celujesz w ogóle w rezultaty indywidualne, czy wolałabyś pomagać sztafecie, kiedy będzie tego potrzebować?

A. Pałys: Myślę, że każdy kto trenuję, za każdym razem chce poprawiać przede wszystkim swoje wyniki. A im lepsze wyniki indywidualne tym większe szanse na udział w sztafecie. W niej większość bardzo chce biegać, bo to przeważnie wiąże się z medalami na imprezach międzynarodowych. Indywidualnie jest zdecydowanie ciężej. Oczywiście, że wynik 52.89 jest do urwania. Ja trenuję dużo lżej niż większość zawodniczek. Myślę, że rezerwy są ogromne. Tyle, że bardzo ciężko skomponować treningi jak zawodniczka zamiast się regenerować czy jeździć na obozy to jeździ z pracy do pracy. Wielkie ukłony dla trenera Marka Rozeja za tę współpracę. Szczerze to sama się zastanawiałam jak to ma się udać, ale trener mówił, że jest dobrze – i było. 

E. Betlej: Gdybyś miała cofnąć się kilka lat wstecz i przypomnieć sobie jak wyglądało Twoje wejście do ”Aniołków Matusińskiego” to co z niego zapamiętałaś najbardziej? Ciężko było dołączyć do dziewczyn, które były już zgrane i obiegane ze sobą? Złapałaś z którąś z nich szczególny kontakt?

A. Pałys: Ojej, tak to było kilka lat temu. Pamiętam moje pierwsze zgrupowanie ze starszymi dziewczynami. Jechałyśmy razem z Adą Janowicz (Ada też trenuje 400 m.) i cieszyłyśmy się że jesteśmy w tym razem.. Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie. Gosia (Małgorzata Hołub-Kowalik) i Justyna (Justyna Święty Ersetic) bardzo dobrze się nami zaopiekowały i przez chwilę nie dały nawet poczuć, że jesteśmy gorsze czy młodsze. Chyba szybko złapałyśmy ze sobą dobry kontakt. Zresztą do dzisiaj to mówię przy każdej okazji. Wydaje mi się, że właśnie po tym jak traktuje się słabszych od siebie poznaje się prawdziwego sportowca. Od kilku lat do grona topowych 400-metrówek zalicza się też Natalia Kaczmarek, którą poznałam jak przeszła do naszej grupy treningowej. Razem jeździłyśmy na obozy, mieszkałyśmy w pokoju czy spędzałyśmy czas wolny między treningami. Z Anią Kiełbasińską bliższy kontakt miałam dopiero niedawno na HME. Mimo, że była zawodniczką nr 1. w tej sztafecie to nie nakładała na nas presji, a wręcz przeciwnie bardzo pomagała swoją obecnością. To było bardzo fajne.

E. Betlej: W różnych środowiskach często przed dołączeniem do jakiejś grupy trzeba przejść tzw. ”chrzest bojowy”. W środowisku lekkoatletycznym też to występuje? Jeśli tak, to czy miałaś coś takiego w momencie znalezienia się w składzie sztafety 4×400 m. czy obyło się bez wyzwań?

A. Pałys: Haha (śmiech) chyba typowego chrztu bojowego nie ma, chociaż może…. Niech to zostanie naszą tajemnicą ;). 

E. Betlej: Jak ważna była wiara w wywalczenie medalu halowych ME? Przed waszym startem w to, że go zdobędziecie nie miała żadnych wątpliwości między innymi Małgorzata Hołub-Kowalik czy Natalia Kaczmarek. Na chwilę przed dowiedziałyście się jednak, że kontuzjowana jest doświadczona Aleksandra Gaworska i, że nie będzie w stanie Wam pomóc. W tamtym momencie odczuwałyście niepokój i strach przed zawiedzeniem oczekiwań wielu kibiców, którzy w sztafecie 4×400 m. kobiet zawsze pokładają ogromne nadzieję?

A. Pałys: Prawda jest taka, że ta wiara w sukces była raczej niewielka. Wierzyli trenerzy i jak zostało już wspomniane – koleżanki z bieżni. Dzięki temu nie było też na nas żadnej zbędnej presji. Jasne, kibice przywykli że jedzie najmocniejszy skład walczący o złoty medal. A tutaj okazało się, że jadą dziewczyny których większości nikt nie zna i w dodatku bez doświadczenia. Dobrze, że była Ania Kiełbasińska, bo dzięki temu pewnie nie byłyśmy tak do końca skreślone. Chociaż jak ukazała się kolejność biegu w sztafecie to myślę, że większość kibiców znów złapała się za głowę, że nie wykorzystamy najlepszej zawodniczki. Niestety na tamten moment byłyśmy najlepszym, a na pewno jedynym składem jaki mógł tam pobiec. Wiedziałyśmy więc, że my nic nie musimy możemy tylko udowodnić, że nas też stać na medal. 

E. Betlej: Miałaś już okazję kilka razy znaleźć się w składzie sztafety i zobaczyć jak to wygląda od przysłowiowej ”kuchni”. Co jest ważniejsze: dogadywanie się z dziewczynami w niej biegającymi czy może skupianie się na sobie i jak najlepszym wyniku? To w ogóle da się jakoś rozdzielić, czy musi być zachowana w tym jakaś symbioza?

A. Pałys: Moim zdaniem konieczna jest symbioza. Sztafeta to drużyna. Jeśli nie będzie dobrych relacji w niej to wcześniej czy później się ona rozpadnie. Każda z dziewczyn musi się skupić na sobie i na jak najlepszym wyniku. Inaczej sztafeta nie byłaby na takim poziomie od tylu lat. Myślę jednak, że te wyniki to też kwestia atmosfery, wsparcia i zdrowych relacji. 

E. Betlej: W kadrze narodowej debiutowałaś podczas Mistrzostw Świata 2022 w Eugene. Wtedy jednak byłaś tam bardziej zgłoszona na papierze, bo mimo, że pojechałaś do Stanów Zjednoczonych to nie wystąpiłaś w żadnym biegu. Wiedziałaś, że lecisz tam jako rezerwowa na wypadek gdyby którejś z 400-metrówek przydarzyło się coś niedobrego? Byłaś zaskoczona tym powołaniem czy spodziewałaś się go?

A. Pałys: Tak oczywiście, że wiedziałam ze jadę tam tylko jako rezerwowa. Nie liczyłam, że pobiegnę w którymś z biegów. Byłam zaskoczona  w ogóle całym poprzednim sezonem. Tak jak wcześniej powiedziałam: zaczęłam trenować w lutym, w lipcu byłam już na Mistrzostwach Świata. Kto by nie był tym całym biegiem wydarzeń zaskoczony? 

E. Betlej: W momencie zakończenia kariery zaczęłaś zajmować się treningiem personalnym. Do tego udzielasz się w centrum piłkarskim Slęza Wrocław, gdzie stworzyłaś nawet własną kawiarnię ”ŚlęzAnke”. Jak idą postępy w budowie hali z bieżnią okólną? To będzie to miejsce, w którym Ty i przyszli polscy reprezentanci będziecie mogli trenować, a później skoczyć na kawę do Twojej kawiarni? Czy zamiary są inne?

A. Pałys: Skończyłam studia i trzeba było zacząć zarabiać na życie. Tak, zdecydowanie taki jest plan, żeby posłużyło to do treningu. Ta hala jest naprawdę piękna! Myślę, że na naszych Kłokoczycach dzieją się naprawdę wielkie rzeczy, a będą się dziać jeszcze większe. Zresztą tu panuje taki klimat – klimat do rzeczy niemożliwych ;). Do kawiarni serdecznie zapraszam cały czas, ale faktycznie wtedy już sportowcy nie będą mieć innego wyjścia. Na razie nie ma tutaj nic innego w pobliżu! 

E. Betlej: Jakie cele stawiasz sobie na sezon letni? Kolejny wyjazd na Mistrzostwa Świata tym razem do Budapesztu, czy może masz jakieś inne plany, założenia?

A. Pałys: Lubię te pytania o cele. Przede wszytskim chciałabym być zdrowa i przetrenować większość okresu przygotowawczego. Trenowanie sprawia mi ostatnio dużo frajdy i chciałabym, żeby tak zostało. Myślę, że wtedy przyjdą kolejne rekordy życiowe. Zobaczymy na co to wystarczy ;), może się okazać, że właśnie na Mistrzostwa Świata w Budapeszcie ;). 

E. Betlej: Jesteś w związku ze sportowcem, ale nie z lekkoatletą tylko z piłkarzem. Do tej pory rozmawiając z lekkoatletami miałam styczność z parami sportowymi, które obracały się w kręgu tej samej dyscypliny tylko w innych konkurencjach. Da się pogodzić wspólne życie będąc ciągle na walizkach i w rozjazdach? Dajecie radę znaleźć czas dla siebie z odcięciem się od sportu, czy to jest temat od którego nie da się uciec?

A. Pałys: Tak, da się zdecydowanie. Robert bardzo rzadko wyjeżdża na zgrupowania, a ja też nie jeżdżę na wszystkie. Nawet jak już jadę to bardzo często muszę zjeżdżać np: na weekend do domu, bo muszę być w pracy. W tygodniu trenujemy bardzo często na tym samym obiekcie. W naszym życiu bardzo dużo się dzieje, wiec absolutnie nie są to tylko tematy sportowe. Wspieramy się jak tylko możemy. Robert bardzo mi pomaga, jeździ ze mną na zawody jak tylko może czy przyjeżdża na obozy jak ma wolny weekend. To jemu zawdzięczam jakiekolwiek formy regeneracji, bo to on mówi – stop, jak przesadzam z pracą. Ja natomiast bardzo lubię piłkę nożną. Jestem z nią powiązana od dziecka. Raczej jestem z tych dziewczyn, które mają ,,weekendy piłkarskie” z własnej woli ;). Więc jak tylko mogę to oglądam go z trybun lub włączam relację na laptopie. Jeszcze niedawno Robert grał w klubie, z którym jestem powiązana. Wtedy widzieliśmy się nie dość, że w domu to jeszcze w pracy :). 

E. Betlej: Na koniec zapytam Cię o przyszłość i o Twoje ulubione plany (śmiech). Anna Pałys zamierza się bardziej skupić na karierze sportowca czy może chęć pójścia w trening personalny, prowadzenia centrum i kawiarni jest silniejsza? Jak to wygląda na ten moment u Ciebie?

A. Pałys: Anna Pałys na ten moment nie ma wyjścia (śmiech). W naszym klubie nie ma kontraktów ani stypendiów. We Wrocławiu lekkoatletyka jest bardzo niszową dyscypliną i aktualnie o żadnych dodatkowych finansach nie słyszałam. Może będzie jakieś podsumowanie roku, ale dotychczas nie brałam jeszcze w czymś takim udziału. Tak już to wszystko po prostu wygląda i lekkoatleci muszą się z tym pogodzić. Żeby więc przeżyć trzeba zarabiać, a bieganie traktować czysto hobbystycznie. Na szczęście kocham swoją pracę. Mam najlepszych, bardzo zdolnych zawodników, a przede wszystkim bardzo wspierających i wyrozumiałych. Bardzo się cieszę, że mogę z nimi pracować. Wierzę, że niedługo to z nimi będą wywiady ;). Kawiarnia to mój drugi dom, który nie funkcjonowałby tak dobrze oczywiście bez pomocy najbliższych. To oni o nią dbają kiedy mnie nie ma na miejscu. Zresztą przecież kawiarnia słynie z ciast mojej mamy. Nie pozostaje nic innego jak robić to co się kocha i liczyć, że organizm to udźwignie ;). 

E. Betlej: My zatem całą redakcją bardzo gratulujemy Tobie i reszcie dziewczyn tego krążka. Wierzymy, że nie będzie on tym ostatnim i, że znów udasz się na Mistrzostwa Świata. Zapraszamy też wszystkich naszych czytelników do odwiedzania Kłokoczyc i Twojej kawiarni oraz dziękujemy za poświęcony nam czas na wywiad. To była ogromna przyjemność!

A. Pałys: Również bardzo dziękuję i zapraszam do Kłokoczyc!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!