KAMIL ŁĄCZYŃSKI (Anwil) fot. Karol Makowski polski-sport.com

Orlen Basket Liga: Anwil lepszy w Warszawie, ale po dogrywce

Reklama

Przystępujący do meczu w stolicy nie pokonany w lidze Anwil mierzył się z Legią. Drużyną z którą w ostatnich latach miała w pewnym sensie patent na włocławian. Ekipa Kujawsko-Pomorskiego dziś jednak w Warszawie wygrała, ale potrzebna była dogrywka.

 

Była to już kolejna dogrywka w drugim z rzędu meczu ligowym dla Legii. Przed niespełna trzema tygodniami w ostatnim mecze we własnej hali stołeczny zespół również po dogrywce pokonał PGE Spójnię. Dziś jednak musiał uznać wyższość Anwilu.

 

Mecz od początku zaczął się układać po myśli gości. Po efektownej akcji zakończonej wsadem Luke Petraska Anwil prowadził 2:7 po niespełna czterech minutach. Gdy swoje dorzucali znający bardzo dobrze tą halę (pochodzący z Warszawy, ale wychowanek Polonii) Kamil Łączyński oraz Michał Michalak goście prowadzili już dziewięcioma oczkami. Dopiero wtedy legioniści podjęli próby zmniejszania strat. Co ważne dla nich skuteczne. Po trójce Marcela Wilczka było już tylko 18:20 dla Anwilu. Jednak ostatnie kilkadziesiąt sekund premierowej kwarty należało do gości. W drugiej kwarcie Legia dalej próbowała gonić rywali. Prowadzenie włocławian wzrastało do siedmiu oczek, by po chwili zmaleć do jednego punktu (28:29 i 30:31). Na tym warszawski zespół nie poprzestał. Gdy o sobie przypominał Andrzej Pluta jr, gospodarze wyszli nawet na prowadzenie 37:36 w osiemnastej minucie. Jednak to podziałało drażniąco na gości, którzy w dwie i pół minuty zaliczyli serię 8:2 i odzyskali prowadzenie.

Po zmianie stron Anwil szybko odskoczył na dwucyfrowe prowadzenie. Rottwailery prowadziły już nawet 50:63. Anwil kontrolował w pełni grę, a pojedyńcze trafienia McGustego pozwalały się Legii zbliżać na moment na osiem oczek. W końcówce ponownie przypomnieli o sobie zawodnicy Anwilu. Dzięki dwójkowej akcji Łączyński-Turner i akcji 2+1 tego drugiego po trzydziestu minutach gry Legia traciła jedenaście oczek do włocławian. Czwartą odsłonę warszawianie zaczęli z wysokiego C. W niespełna trzydzieści sekund po trójce trafili Dominik Grudziński oraz Kameron McGusty. To powodowało, że warszawianie mogli poważnie myśleć o powrocie do meczu. Gdy na sześć minut do końca kolejne dobre akcje w ataku zaliczał w Legii Pluta jr na tablicy pojawił się wynik 73:76. Anwil chciał odpowiadać, ale to warszawianie łapali wiatr w żagle zmniejszając straty po wolnych McGustego do jednego punktu. Gdy na niespełna 75 sekund do końca regulaminowego czasu gry dwójkową akcją Michalak-Petrasek Anwil wyszedł na prowadzenie 77:81 wydawało się, że Legia może być pod ścianą.  Jednak w następnej akcji Mate Vucić oddał piłkę do Marcela Wilczka. Ten nie pomylił się zza łuku. Jednak wciąż to goście prowadzili punktem. Na nie co ponad osiem sekund do końca oba wolne na punkty zamienił Michał Michalak. Nadzieje warszawian przedłużył … Marcel Wilczek trafiając kolejną trójkę. Rzut na wygraną miał jeszcze Łączyński, ale nie trafił.

W dodatkowym czasie gry ważną trójkę trafił Luke Petrasek. Owszem odpowiadał Kameron McGusty, ale  po chwili skrzydłowy Anwilu dawał cztery punkty przewagi włocławianom. W końcówce akcję dołożył jeszcze Nick Ongenda, a Kamil Łączyński ustalił wynik spotkania.

Najlepszym zawodnikiem gości był Kamil Łączyński z 17 punktami, 11 asystami i 7 zbiórkami. Kameron McGusty zdobył dla gospodarzy 30 punktów, 5 zbiórek i 3 asysty.

 

LEGIA WARSZAWA – ANWIL WŁOCŁAWEK  94:86  (18:26, 25:24, 16:20, 24:13, dogrywka 3:11)

Reklama
Opublikowano: 30.11.24

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane