W pierwszych derbach Warszawy w tym sezonie Legia we własnej hali pokonuje Dziki. Emocji w końcówce nie brakowało. Zdecydowały chłodniejsze głowy legionistów w końcówce i pewniejsze ręce przy rzutach.
Spotkanie na początku zaczęło się układać po myśli Legii. Po trafieniach Kamerona McGusty i Shawna Jonesa gospodarze prowadzili 9:2. Gdy swoje dorzucał Michał Kolenda legioniści prowadzili już dwu cyfrowo w pierwszej odsłonie. Gdy ponownie przypominał o sobie McGusty było nawet 21:7, a Dzikom brakowało skuteczności. W końcówce pierwszej kwarty przypomniał o sobie Nick McGlynn, próbując zmniejszać straty Dzików do rywali. Po wznowieniu gry w drugiej kwarcie podopieczni trenera Szablowskiego zmniejszali straty do ośmiu oczek. Jednak legioniści za sprawą Jawuna Evansa i Shawna Jonesa uciekali na dwanaście oczek. A to nie był koniec. Na nie co ponad cztery minuty do końca drugiej kwarty zza łuku trafił Andrzej Pluta jr i gospodarze prowadzili nawet 37:24. Końcówka kwarty należała do Dzików. Uaktywnił się Andre Wesson. Swoje dokładali Piotr Pamuła i Rickey McGill. To powodowało, że przewaga legionistów szybko malała do sześciu punktów.
Po zmianie stron Dziki zaczęły agresywniej. Trzy minuty wystarczyły, by przewaga Legii wynosiła tylko 42:38. Gdy podopieczni trenera Skelina odbudowywali przewagę (48:40) przypominał o sobie Janari Joesar i Nick McGlynn. Dzięki nim Dziki pozostawały w grze tracąc tylko cztery-pięć oczek. Goście mimo, że ciągle musieli gonić wynik nie rezygnowali. W samej końcówce dokładali agresje w obronie. Prowadzenie Legii zmalało na moment nawet do poziomu 54:51. Jednak punkty Mate Vucica i McGustego powodowały, że to gospodarze mieli siedem punktów przewagi przed ostatnią kwartą. Dziki długo kazały czekać swoim kibicom na kolejne zmniejszenie strat do Legii. Jednak aktywni Wesson z McGillem momentalnie sprawili, że prowadzenie gospodarzy malała do punktu. Nawet czas trenera Skelina nie pomógł. Po kolejnym trafieniu Janari Joesara to goście prowadzili 60:61. Do końca spotkania pozostawało jeszcze blisko sześc minut. Legia nie rezygnowała. Ważne zbiórki pod własnym koszem zaliczał Mate Vucić, a trafiał McGusty i Jones. Jednak trójka w odpowiedzi Mcgilla powodowała, że na dwie minuty do końca było tylko 68:66 dla legionistów. Gdy nieuchronnie zbliżał się koniec meczu trójkę dla Legii trafił Michał Kolenda, dwa wole dorzucił Kameron McGusty. W ciągu ostatnich trzydziestu sekund Dziki nie zdołały już odpowiedzieć.
Najskuteczniejszym wśród legionistów był Kamreon McGusty zdobywca 23 punktów, 5 zbiórek i 4 asyst. Dla Dzików 18 punktów i 6 zbiórek zaliczył Nick McGlynn.
LEGIA WARSZAWA – DZIKI WARSZAWA 73:66 (23:12, 17:20, 18:19, 15:15)