foto: PGNiG Superliga

PGNiG Superliga (M): Stal ucieka z ostatniej pozycji. Łomża Vive gromi, zwycięstwo Kwidzyna

Reklama

Sobotnie boje w 18. serii PGNiG Superligi zaczęły się w Mielcu, gdzie Stal w wyniku znakomitej pierwszej części ograła Gwardię w Opolu i opuściła ostatnie miejsce w tabeli. W Kielcach Łomża Vive różnicą aż dwudziestu trafień rozprawiła się z Chrobrym, natomiast MMTS Kwidzyn wykorzystał atut własnego parkietu, zwyciężając Energę MKS Kalisz.

To zwycięstwo był Handball Stali Mielec potrzebne jak tlen. Po znakomitym spotkaniu, kapitalnej pierwszej połowie i bardzo solidnej drugiej mielczanie wygrali 32:28 z Gwardią Opole. Dzięki tej wygranej podopieczni trenera Rafała Glińskiego opuścili ostatnie miejsce w ligowej tabeli.

Wystarczył rzut oka na tabelę, by wiedzieć jak ważne jest to spotkanie dla Stali Mielec. Podopieczni trenera Rafał Glińskiego, w przypadku wygranej, przesunęliby się ponad strefę spadkową. Stawka meczu była tak duża, że w strój meczowy postanowił się przebrać nawet sam szkoleniowiec, który od pierwszych minut wzmocnił formację defensywną Stali.

Spotkanie rozpoczęło się od bramki ze skrzydła Pawła Wilka. Chwilę później dobrą interwencję zaliczył Damian Procho, a w kolejnej akcji ofensywnej mielczan trafił Sasa Puljizović. Na te bramki odpowiedział Maciej Zarzycki, którego dwa celne trafienia doprowadziły do remisu 2:2.

Widać było jednak od początku, że to Stal chce przejąć inicjatywę i panować nad boiskowymi wydarzeniami. Trafienia Nikolicia, Sobuta i Smolikowa sprawiły, że po kwadransie mielczanie prowadzili już 8:4. Nic więc dziwnego, że trener Rafał Kuptel poprosił o czas. Po czasie trafił Patryk Mauer, ale na jego trafienie odpowiedział Marko Nikolić. W 20.minucie było 9:5 dla Stali.

Kolejne minuty to walka bramka za bramkę. Na trafienia Patryka Mauera i Mateusza Jankowskiego odpowiedzieli Marko Nikolić i Dmitrij Smolikow. W 25.minucie po następnym trafieniu Marko Nikolicia Stal prowadziła już 12:7. Gdy po chwili trafił jeszcze Denis Wołyncew było 13:7.

Tak wysokie prowadzenie to duża zasługa Damiana Procho. Bramkarz gospodarzy rozgrywał fantastyczne zawody. Tuż przed przerwą legitymował się świetną skutecznością obron na poziomie 37 procent. Gwardziści niemoc przerwali dopiero w 28.minucie, gdy gola dla swojego zespołu zdobył Mateusz Morawski.

Ostatnią bramkę w pierwszej połowie rzucił Bartosz Wojdak i na przerwę mielczanie schodzili prowadząc 16:9.

W drugą połowę lepiej weszli goście. Dwie bramki zdobył Patryk Mauer, a jedno trafienie zaliczył Michał Scisłowicz. Stal jednak ocknęła się dość szybko i po trafieniach Pawła Wilka oraz Marko Nikolicia doprowadziła do status quo z pierwszej połowy. W 37.minucie było 19:12.

Gwardia nie miała zamiaru rezygnować. Świetne zawody rozgrywał Patryk Mauer, który był najskuteczniejszym strzelcem swojego zespołu. Pomagali mu również Maciej Zarzycki i Mateusz Jankowski, ale to było za mało. Problemem drużyny z Opola była obrona, która w Mielcu zdecydowanie nie miała swojego dnia.

Mielczanom dopisywało też szczęście. Tak było chociażby w 43.minucie minucie, gdy zawodnicy Gwardii przejęli piłkę, ale rzut z połowy boiska do pustej bramki zakończył się tylko na trafieniu w poprzeczkę. Chwilę później znów trafił Marko Nikolić i było 23:18.

Gdy po trafieniu Denisa Wołyncewa w 51.minucie wydawało się, że wynik jest już rozstrzygnięty, Gwardia rzuciła się jeszcze do odrabiania strat. Trzy gole z rzędu autorstwa Zadury, Zarzyckiego i Mauera sprawiły, że przewaga Stali stopniała już tylko do czterech trafień.

Wtedy trener Rafał Gliński postanowił wziąć czas. Pomogło, bo po bramkach Sobuta i Pribanicia mielczanie właściwie przypieczętowali już swoje zwycięstwo. Ostatecznie wygrali 32:28 i awansowali w tabeli nad strefę spadkową.

Handball Stal Mielec – Gwardia Opole 32:28 (16:9)

Stal: Dekarz, Procho – Wilk 4, Sobut 4, Nowak, Nikolić 8, Pribanić 5, Misiejuk, Graczyk, Wołyncew 3, Smolikau 5, Puljizović 2, Osmola, Wojdak 1, Gliński. Trener Rafał Gliński.

Gwardia: Ałaj, Malcher – Scisłowicz 2, Klimenko 1, Sosna 1, Fabianowicz, Zarzycki 8, Klimków, Jankowski 2, Zadura 1, Mauer 9, Milewski 1, Morawski 3. Trener Rafał Kuptel.

 

W Kielcach Łomża Vive podejmowała Chrobrego Głogów. Spotkanie dedykowane zostało obywatelom Ukrainy, którzy mieli na nie wstęp wolny. Na trybunach kibice zademonstrowali niebiesko-żółtą kartoniadę ułożoną we flagę Ukrainy. Cały dochód z organizacji spotkania zostanie przekazany na wsparcie uchodźców w Kielcach. Akcję wsparła Fundacja Świętokrzyskich Surowców Mineralnych, Kaganek.

Drużyna Łomża Vive Kielce w piątek wieczorem dotarła do Kielc z Veszprem, gdzie w czwartek przegrała w przedostatnim meczu fazy grupowej Ligi Mistrzów z Telekomem Veszprem 33:35. Zmęczenie dawało się kielczanom we znaki, ale mimo to wolne na odpoczynek ze składu, który wystąpił na Węgrzech dostali tylko Daniel Dujshebaev i Nicolas Tournat.

Ciężar zdobywania bramek wzięli na siebie Uladzislau Kulesh i Haukur Thrastarson, którzy we dwóch zdobyli w ciągu piętnastu minut siedem z jedenastu trafień dla swojej drużyny. Prowadziliśmy 11:7. Spotkanie miało raczej powolne tempo – obie ekipy nie spieszyły się z atakiem pozycyjnym. W bramce kielczan rozpoczął Mateusz Kornecki, który w trakcie pierwszej części gry został zmieniony przez Andreasa Wolffa. „W polu” również nastąpiły zmiany – na parkiecie pojawili się Igor Karačić, Dylan Nahi, Michał Olejniczak, Alex Dujshebaev. Wraz z upływem czasu przewaga drużyny Łomża Vive Kielce powiększała się, a pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 21:13.

Na tym kielczanie nie zamierzali poprzestać i sukcesywnie od startu drugiej partii powiększali przewagę. Z drugiej linii potężnymi rzutami straszył Uladzislau Kulesh, z linii szóstego metra Artsem Karalek. Rywale często tracili piłkę, a my zamienialiśmy ich straty na bramki z kontr – w pierwsze lub drugie tempo robili Dylan Nahi, Arkadiusz Moryto czy Miguel Sanchez-Migallon. Na niecałe dziesięć minut przed końcem gry prowadziliśmy 36:20.

Czterdziestą bramkę dla Kielc zdobył kapitan Alex Dujshebaev, a ostatnią Miguel Sanchez-Migallon. Całe spotkanie zakończyło się wynikiem 43:23, a MVP meczu wybrano Uladzislaua Kulesha.

Na dzisiejszym meczu pożegnaliśmy także Przyjaciela naszego klubu, Krzysztofa Gajdę. Przed pierwszym gwizdkiem uczciliśmy jego pamięć minutą ciszy, a kibice kilkakrotnie w trakcie trwania gry skandowali „Hej, Żółty zawsze w pamięci”.

Do kolejnego starcia w Hali Legionów tylko cztery dni! W środę, 9 marca, o godz. 18:45 drużyna Łomża Vive Kielce podejmie ekipę Dynamo Bukareszt. Będzie to ostatni mecz fazy grupowej Ligi Mistrzów. Bilety można kupować na eBilet.pl.

Łomża Vive Kielce – Chrobry Głogów 43:23 (21:13)

Łomża Vive Kielce: Kornecki, Wolff – Vujović, Sanchez-Migallon, Olejniczak, A. Dujshebev, Sićko, Karačić, Kulesh, Moryto, Thrastarson, Surgiel, Karalek, Nahi

Chrobry Głogów: Stachera, Klupś, Dereviankin – Krzywicki, Grabowski, Zdobylak, Warmijak, Reszczyński, Klinger, Kosznik, Orpik, Jamioł, Matuszak, Otrezov, Styrcz, Skiba

 

Szczypiorniści MMTS Kwidzyn kontynuują swoją serię zwycięstw. Tym razem czerwono-czarni odprawili z kwitkiem Energę MKS Kalisz wygrywając na własnym terenie 30:26. Kwidzynianie świetnie grali w obronie, a skutecznymi interwencjami popisywał się Krzysztof Szczecina. W ataku brylował natomiast Jędrzej Zieniewicz, który rzucił rywalom aż 9 bramek i został uznany MVP tego spotkania.

Mecz rozpoczął się od udanej interwencji Krzysztofa Szczeciny, ale bramkę jako pierwsi zdobyli kaliszanie. Po trafieniach Marka Szpery i Roberta Kamyszka goście rozpoczęli grę od prowadzenia 2:0. Gospodarze swoją pierwszą bramkę zdobyli dopiero w 5 minucie, po rzucie karnym wykonanym przez Nikodema Kutyłę. W rewanżu trafił Robert Kamyszek, a chwilę później goście stanęli przed szansą na powiększenie swego prowadzenia. Krzysztof Szczecina obronił jednak rzut karny wykonywany przez Michała Dreja. W 8 minucie, za sprawą Jędrzeja Zieniewicza, kwidzynianie zdobyli natomiast swoją pierwszą bramkę z gry – 2:3. Minutę później przewagę Kalisza podwyższył jeszcze Konrad Pilitowski, po czym sytuację na parkiecie zdominowali gospodarze. MMTS rzucił 6 bramek z rzędu wychodząc na prowadzenie 8:4. Trener Paweł Noch poprosił wówczas o czas dla swojego zespołu. Pomogło to na tyle, że kaliszanie zbliżyli się do gospodarzy po trafieniach Marka Szpery i Mateusza Góralskiego (karny). MMTS jednak szybko poprawił swoją grę w obronie, a skutecznymi interwencjami popisywał się również Krzysztof Szczecina. W efekcie rzez kolejne 10 minut czerwono-czarni rzucili 6 bramek przy dwóch trafieniach rywali, wychodząc na prowadzenie 14:8. W końcowych 5 minutach pierwszej połowy gra się wyrównała, a kibice oglądali pojedynek strzelecki Piotra Krępy i Nikodema Kutyły. Ostatecznie po bramce Macieja Pilitowskiego pierwsza część meczu zakończyła się pięciobramkową przewagą gospodarzy.

Po przerwie gra toczyła się bramka za bramkę, a w zespole gospodarzy skutecznością popisywał się Jędrzej Zieniewicz. W 42 minucie meczu po golu Bartosza Nastaja kwidzynianie wyszli na siedmiobramkowe prowadzenie – 22:15. Chwilę później przewagę na parkiecie uzyskali jednak goście, którzy zdobywając 5 bramek przy zaledwie jednym trafieniu Nikodema Kutyły (karny). Dzięki temu Energa MKS zbliżyła się do gospodarzy na 4 bramki – 23:19. Co więcej na 2 minuty przed końcem meczu gol Kacpra Adamskiego zmniejszył straty gości do zaledwie 3 trafień – 28:25 i goście zwietrzyli swoją szansę na urwanie punktów. Aktywna obrona kaliszan nie przyniosła jednak spodziewanego efektu, a trafienia Jakuba Szyszki oraz Roberta Orzechowskiego przypieczętowały zwycięstwo MMTS w tym spotkaniu. Wynik końcowy ustalił gol Piotra Krępy, jednak komplet puntów został w Kwidzynie, co wyraźnie ucieszyło trenera kwidzynian Zbigniewa Markuszewskiego. Tego dnia świętował swoje urodziny, więc był to znakomity prezent od swoich podopiecznych.

MMTS Kwidzyn – Energa MKS Kalisz 30:26 (16:11)

MMTS: Szczecina, Matlęga – Kornecki, Grzenkowicz 3, Orzechowski 2, Krieger 1, Peret 2, Zieniewicz 9, Kutyła 8, Majewski, Guziewicz, Nastaj 1, Szyszko 4, Landzwojczak, Jankowski.

Energa MKS: Krekora, Zakreta – Krępa 4, Tomczak 2, Kamyszek 3, Adamski 2, Kus 2, Drej 1, Góralski 5, Wróbel, Szpera 3, Pilitowski K. 2, Pilitowski M. 2, Makowiejew.

Źródło: Biuro prasowe PGNiG Superliga

 

Reklama
Opublikowano: 06.03.22

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane

Na tej stronie są wykorzystywane pliki cookies. Stosujemy je w celach zapewnienia maksymalnej wygody przy korzystaniu z naszych serwisów. Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki oraz akceptujesz naszą politykę prywatności.