Fot. Fb @Szczepan.kupczak

Szczepan Kupczak ma nadzieję, że powróci do dyspozycji pozwalającej mu na zdobywanie pucharowych punktów. Poprzednia zima w wykonaniu Kupczaka nie była udana. Polak w zwodach PŚ punktował tylko raz, zaś w sezonie 2019/2020 zdarzyło mu się to dziewięciokrotnie. 

Swoimi odczuciami związanymi z przygotowaniami do nowego sezonu dzieli się w rozmowie z Pawłem Stańczykiem.

Red.: Spoglądając na Twoje wpisy w mediach społecznościowych można dojść do wniosku, że znów większą radość czerpiesz z treningów, z aktualnej dyspozycji. Tak rzeczywiście jest? 

Szczepan Kupczak: To prawda. Praktycznie cały sezon przepracowałem z dobrym nastawieniem i czerpałem z tego nieco więcej radości. Kolejno stawiane cele starałem się realizować, co po poprzednim sezonie nie było łatwe. Wiele spraw ułożyło się nie tak jakbym chciał, jednak z pomocą kilku bliskich mi osób psychologa pozbierałem się i ponownie podjąłem te rękawice. 

Red.: Za nami lato i zawody LGP, które nie szły idealnie. Cykl jednak się odbył, a zabrakło go w ubiegłym roku. Obostrzenia zostały znacznie poluzowane i chyba ten okres przygotowawczy był przez to dużo łatwiejszy?  

Szczepan Kupczak: Był spokojniejszy. Jeśli chodzi o LGP to nie przykuwałem do tego większej uwagi. Moja dyspozycja była daleka od ideału. Nie tylko ze względu na cykl treningowy, ale również z powodu niedyspozycji zdrowotnych. Potraktowałem cykl jako trening i obserwację co się dzieje u innych reprezentacji. 

Red.: Letnimi występami zapomniałeś poniekąd o nieudanej poprzedniej zimie? Znalazłeś przyczyny takiej sytuacji?

Szczepan Kupczak: Zeszły sezon nauczył nas być gotowym na różne warianty, więc mamy zarysowany plan, który uwzględnia kilka opcji, ale nie wybiegamy tak daleko w przyszłość. 

Red.: Dołączenie do czeskiej ekipy treningowej nie pomogło? Czy teraz wygląda to inaczej? Z kim obecnie trenujesz? 

Szczepan Kupczak: W tym sezonie trenuje ze swoim zespołem. Trenerem jest Tomisław Tajner, asystuje mu Mariusz Hluchnik, do tego dochodzi fizjoterapeuta Daniel Hankus oraz serwismeni Piotrek Śliwka i Wiktor Kubiński. Co do pomysłu z Czechami, to nie za bardzo trafiliśmy z czasem w jakim przyszło go realizować. Polegliśmy logistycznie, organizacyjnie i psychicznie, na co wpływ miała pandemia. Dopóki nie wystartował sezon wydawało się być ok, ale przerosło to nasz duet i w sezon wjechaliśmy wyczerpani. Z perspektywy czasu nie żałuję, iż podjąłem to ryzyko. Ten czas wiele mnie nauczył i myślę, że w przyszłości będę operował odpowiednim wachlarzem umiejętności aby radzić sobie lepiej z tak złożonymi wyzwaniami. 

Red.: Zamierzasz wystartować we wszystkich PŚ? Przed IO w Pjongczang odpuściłeś Hakubę, natomiast teraz przed rywalizacją olimpijską mamy zawody w Europie, w Seefeld. 

Szczepan Kupczak: Będziemy obserwować jak układa się sytuacja i na bieżąco podejmować decyzje, które będą kosztowały nas najmniej problemów i utraty energii. 

Red.: Rok temu polska kadra się można powiedzieć rozsypała, natomiast teraz coraz lepiej radzi sobie Andrzej Szczechowicz, który punktował w poprzedniej edycji PK. Widzisz potencjał w tym zawodniku. W końcu przysporzył ci nie małych problemów na LMP. Ale to chyba fajnie, że masz z kim konkurować na krajowym podwórku? 

Szczepan Kupczak: Nawet nie wiesz jak się cieszę, że młodsi gryzą mi po piętach. Andrzej jest na dobrej drodze abyśmy kiedyś mogli się cieszyć z jego pracy. Z resztą nie tylko on. Jest Adam Skupień, Maciej Gąsienica Ciaptak oraz wielu młodszych, którzy jeśli przepracują cierpliwie i mądrze to co jest do zrobienia to również dojdą na zadowalający poziom.

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj