PGE Skra Bełchatów, fot: Anna Kmiotek

Głośno się o nich zrobiło w pierwszej dekadzie trzeciego tysiąclecia, kiedy rozpoczęli serię siedmiu tytułów mistrzowskich z rzędu, a potem przez lata stawali na różnych stopniach podium Mistrzostw Polski, w tym ponownie na najwyższym. Jeszcze sezon temu w Bełchatowie zacierali sobie ręce na medal w PlusLidze. Rzeczywistość srogo zweryfikowała te plany, a najbardziej utytułowany polski klub siatkarski XXI wieku, przez pewien czas stanął nawet na skraju bankructwa. 

Każdemu, kto interesuje się krajową siatkówką, PGE Skry Bełchatów przedstawiać zbytnio nie trzeba. Klub z fantastyczną historią, którego jeszcze nie tak dawno temu bali się absolutnie wszyscy. Dziś z tego zespołu pozostały jednak jedynie najmilsze wspomnienia, a na kolejne sukcesy bełchatowskim kibicom przyjdzie poczekać jeszcze bardzo, bardzo długo…

Bełchatowianie mają za sobą fatalny sezon 2022/2023 w PlusLidze. Skra zakończyła zmagania na 12. miejscu przegrywając z GKS-em Katowice. Jest to najgorszy wynik od momentu awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Geneza problemów i politycy w zarządzie

Problemy zaczęły pojawiać się w Bełchatowie na dobrą sprawę w momencie, kiedy w 2020 roku wiceprezesem klubu został łódzki radny PiS Radosław Marzec. Posadę w bełchatowskim zespole otrzymał również inny polityk partii rządzącej –  Piotr Rybiński, który odpowiadał za klubowe finanse. Niedługo później został on jednak odwołany, a konflikt próbował załagodzić… a jakże inny członek Prawa i Sprawiedliwości – Ryszard Czarnecki. Zasiadał on w radzie nadzorczej Skry, ale na początku tego roku zrezygnował z tej funkcji.

Jak wiadomo mieszanie polityki do sportu nigdy nie kończy się dobrze, a w tym przekonaniu utwierdza nas tylko ten przypadek. W Skrze zrobił się niesamowity bałagan, a politycy PiSu wielce poirytowani odwołaniem Rybińskiego, domagali się odsunięcia od klubu prezesa bełchatowian – Konrada Piechockiego.

Śmiech na sali, prawda? A to jeszcze nie koniec! W Radzie Nadzorczej spółki przez lata znajdowała się Janina Goss, która była także skarbniczką łódzkiego oddziału PiS. Według doniesień „Gazety Wyborczej”, jej protegowanym był wspomniany wcześniej wiceprezes Skry – Radosław Marzec. Z kolei według doniesień „Łódzkiego Sportu”, audyt z ramienia PGE zarządził Piotr Bielarczyk – dyrektor biura prawnego spółki i… bliski współpracownik Goss. W wyniku nieudolnego mieszania polityki do sportu przez niektórych partyjnych funkcjonariuszy, PGE zdecydowało się wstrzymać dofinansowanie Skry Bełchatów. Przez to wszystko klub nie miał z czego wypłacać pensji siatkarzom, którzy bez owijania w bawełnę wyrażali swoje niezadowolenie. Sytuację udało się opanować, a PGE po przejęciu klubu przez nowy zarząd wznowił finansowanie bełchatowskiej drużyny.

Nietrafione decyzje personalne

Problemy Skry nie wynikały jednak jedynie z kwestii pozasportowych. Przyczyniły się również do tego decyzje personalne, jak na przykład przy wyborze trenera. Joel Banks okazał się być kompletną klapą, a zawodnicy wyglądali jakby nie wiedzieli co mają grać. Bez pomysłu, bez polotu, bez kreatywności, czyli kompletnie co innego od tego, do czego przyzwyczaili nas bełchatowianie. Brytyjczyk 31 stycznia tego roku stracił pracę, a jego miejsce na ławce trenerskiej zajął Andrea Gardini.

Sanatorium Bełchatów

Poza tym, Skra bardziej zaczęła przypominać sanatorium niż drużynę chcącą walczyć o europejskie trofea. Z pierwszej szóstki jedynymi zawodnikami przed trzydziestym rokiem życia byli Mateusz Bieniek, Jędrzej Gruszczyński oraz Kacper Piechocki. Do tego ostatniego jeszcze wrócimy. Wiekowi zawodnicy, jak Lanza, czy Kooy kompletnie nie radzili sobie w przyjęciu. Do tego libero, który ma być przecież liderem formacji obronnej  – też delikatnie mówiąc –  nie błyszczał formą. Wypożyczony z Zawiercia Jędrzej Gruszczyński w swoim najlepszym meczu w barwach Skry miał 40% pozytywnego przyjęcia. Wózek ten ciągnęli jednak Atanasijević oraz środkowi – Mateusz Bieniek i Karol Kłos. Żadnego z tych zawodników nie zobaczymy jednak w Bełchatowie w nadchodzącym sezonie.

Jeden gorszy od drugiego

Kolejna sprawa, czyli libero. Do niedawna występujący na tej pozycji Kacper Piechocki spisywał się wręcz fatalnie. Pozycję w drużynie i wysoki kontrakt zawdzięczał bowiem… swojemu ojcu, który pełnił rolę prezesa PGE Skry Bełchatów. Klub niedawno ogłosił odejście zawodnika. Co ciekawe najbardziej zaskoczony tym faktem okazał się być sam Piechocki, który na swoim Instagramie wyraził zdziwienie całą sytuacją. PGE Skra Bełchatów wydała w tej sprawie następujący komunikat:

W związku z pojawiającymi się informacjami medialnymi, KPS SKRA BEŁCHATÓW informuje, że w dniu 31 maja 2023 r. wypowiedział Kacprowi Piechockiemu umowę o profesjonalne świadczenie usług sportowych, wskazując przyczyny uniemożliwiające kontynuację współpracy z zawodnikiem w sezonie 2023/2024.
Jednocześnie Klub złożył propozycję ugodowego zakończenia współpracy oraz wyznaczył tygodniowy termin na zawarcie porozumienia. Z uwagi na brak porozumienia w tym terminie, w szczególności odrzucenie przez Pana Kacpra Piechockiego oferty Klubu, umowa uległa rozwiązaniu ze skutkiem na 8 czerwca 2023 r.
W świetle powyższego Pan Kacper Piechocki jest „Zawodnikiem Wolnym” w rozumieniu Regulaminu profesjonalnego współzawodnictwa w piłce siatkowej.

Także wydaje się, że przynajmniej ten problem bełchatowianie mają za sobą…

Transfery… albo i nie

Transfery w tym niewątpliwie trudnym dla Skry okresie również nie należą do najłatwiejszych rzeczy. Bełchatowianie mają ogromny problem ze skompletowaniem kadry na nadchodzący sezon. Jak na razie żaden transfer do klubu nie został potwierdzony. Z drużyną natomiast pożegnali się już kluczowi gracze tacy jak Atanasijević, Kłos, Bieniek, Kooy, czy Lanza. Na tonącym okręcie został jedynie kapitan drużyny – Grzegorz Łomacz. Najgłośniej mówi się jednak o sprowadzeniu Dawida Konarskiego i Benjamina Diaza.

Ciężkie czasy dla Skry

Moim zdaniem Skra szybko się z tych problemów nie podniesie. Partyjniacy wkładający politykę do sportu, spory w zarządzie, trudności ze skompletowaniem kadry…  Za dużo tego. Poza tym Bełchatów nie jest już atrakcyjnym kierunkiem i żaden poważniejszy siatkarz nie będzie raczej zainteresowany podpisaniem kontraktu z tym klubem.

Smutno się patrzy jak najbardziej utytułowana polska drużyna w XXI wieku zmaga się z tak potężnym kryzysem. Jedno jest pewne – odkąd pojawiła się w najwyższej klasie rozgrywkowej, na tak ostrym wirażu jeszcze nie była…

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!