Fot:sopotopen.com

Bratysława ITF: Szybkie zwycięstwo Kamila Majchrzaka na start turnieju na Słowacji!

Reklama

Kamil Majchrzak po nieudanym epizodzie w Prościejowie postanowił spróbować sił w słowackiej Bratysławie. Po kwalifikacjach przyszedł czas na 1. rundę w której Polak trafił na Turka Kotlina i dość szybko wygrał 6:3; 6:1.

Spotkanie szybko ułożyło się pod naszego rodaka. Kamil Majchrzak całkiem dobrze operował przy serwisach i skutecznie niwelował ataki swojego rywala z pogranicza Europy i Azji. Polski tenisista szybko wyszedł na prowadzenie 3:0, wygrywając dwa z trzech gemów spokojnym 40:15. Wyżej notowany Ergi Kirkin zdobył dopiero czwartego gema tego seta i to z trudem z co tylko pokazywało dobrą formę i determinację Kamila. Majchrzak już chwilę później wrócił do stanu trzygemowej przewagi i po wymianie ciosów z rywalem dotarł do gema numer dziewięć. To właśnie w nim zakończył pierwszego gema, którego wygrał przyjemnym 6:3.

Druga partia wyglądała jeszcze lepiej. Wielu spodziewało się, że tenisista znad cieśniny Bosfor zmuszony do gonienia wyniku podkręci tempo, jednak tak się nie stało. Od stanu 2:1 już tylko Polak zdobywał gemy. Czwarty i szósty Kamil Majchrzak wygrał „na czysto”. Zakończył wszystko wygranym setem 6:1, a cały mecz zwyciężył 2:0. Taki stan rzeczy pozwolił naszemu rodakowi awansować do 2. rundy rozgrywek (1/8 finału) w której zmierzy się z 364. w światowym rankingu Chorwatem, Luką Mikrutem. Majchrzak może być dumny jeszcze z jednego faktu. Biorąc pod uwagę turniej główny w Bratysławie i kwalifikacje do niego Kamil nie stracił jak dotąd ani jednego seta. W półfinale eliminacji pokonał Słowaka Petera Privarę 6:3; 6:2, a w finale Rosjanina Mikalaia Haliaka po kreczu 6:1; 3:1. Jest to ponadto najlepsze osiągnięcie Polaków w tym turnieju w ostatnich latach, gdyż dwa lata temu Filip Peliwo odpadł już w kwalifikacjach, a przed rokiem Michalski i Żuk żegnali się już po 1. rundzie.

Bratysława ITF (1/16 finału gry pojedynczej)

Kamil Majchrzak (POL, 295. ATP) – Ergi Kirkin (TUR, 254. ATP) 2:0 (6:3; 6:1)