Foto: PKO BP Ekstraklasa

Raków Częstochowa w ostatnim czasie przeplata bardzo dobre mecze słabszymi. W zaległej, drugiej kolejce PKO BP Ekstraklasy przytrafił im się ten lepszy mecz i pewne zwycięstwo nad gospodarzami – Koroną Kielce. 

Wynik spotkania został otworzony w błyskawicznym tempie. Już w 3. minucie piłkarze Rakowa wymienili kilka szybkich podań pomiędzy sobą, a później dostarczyli piłkę Arturowi Crnacowi, który huknął z trzydziestu metrów. Futbolówka zanim wpadła do siatki to odbiła się jeszcze od poprzeczki i z impetem wylądowała w siatce. Dosłownie trzy minuty później mieliśmy drugiego gola. John Yeboah odegrał do Koczerhina, a ten strzelając dwa razy się nie zastanawiał. Dziekoński w tej sytuacji był bezradny. W 11. minucie niewiele brakowało, i goście prowadziliby już 3:0. Gospodarzy uratowało to, że Crnac przymierzył tylko w boczną siatkę. Dziesięć minut potem gdyby Korona Kielce miała trochę więcej szczęścia to mogłaby świętować gola kontaktowego. Winnym tego byłby Kovacević, który długo nie wybijał piłki i mało brakowało, żeby Nono na wślizgu jej nie przechwycił. Częstochowianie grali na tyle mądrze i często na jeden kontakt, że Korona po prostu za tym nie nadążała. Pod koniec pierwszej połowy kielczanie odrobinę się przebudzili. Coraz bardziej widoczny był Konstantyn, ale jego wykończenia akcji pozostawiały wiele do życzenia. W 36. minucie Nowak zaplanował podcinkę do Koczerhina, ale w ostatnim momencie na linii podania znalazł się inny piłkarz. W końcowej fazie znów to ”Medaliki” podkręciły tempo. Najpierw szczęścia próbował Yeboah, a później z główki Crnac. W doliczonym czasie gry o zaskoczenie postarał się Trojak, ale piłka ostatecznie przeleciała tylko obok słupka.

Po powrocie na boisko Raków spróbował widowiskowej akcji. Nowak podał do Otieno, a ten chciał przelobować Dziekońskiego. Mogłoby się to udać gdyby nie fakt, że piłka nie zmierzała w światło bramki. W 58. minucie sam na sam z golkiperem wyszedł Yeboah, ale zamiast go pokonać to uderzył niecelnie. Chwilę później ten sam piłkarz znów przymierzył. Tym razem było celnie, ale zabrakło mocy w tym strzale. W bardzo podobnej sytuacji znalazł się kilkadziesiąt sekund potem Crnac, ale on również koncertowo zmarnował stuprocentową okazję. Od 69. minuty Raków musiał grać w osłabieniu, po tym jak drugą żółtą kartkę otrzymał Zoran Arsenić na faul na Szykawce. Rzut wolny przyniósł duże zagrożenie dla bramki ”Medalików”. Przed stratą gola uratował ich Kovacević broniąc strzał Pięczka, który zmierzał w okienko, a potem Tudor blokując Szykawke. W 81. minucie Crnac minął jednego z rywali, ale jego wykończenie było mocno niecelne. W ostatnich minutach meczu na boisku mieliśmy brzydkie obrazki – dużo przepychanek, prowokacji. Korona była sfrustrowana tym, że nawet przy osłabieniu Rakowa nie jest w stanie strzelić chociażby gola kontaktowego. W doliczonych siedmiu minutach sprytnym uderzeniem głową popisał się Dalmau, ale jeszcze sprytniejszy był Kovacević.

Raków Częstochowa wdrapał się na podium PKO BP Ekstraklasy z czterdziestoma trzema punktami. Korona Kielce aktualnie znajduje się tuż nad strefą spadkową z dwudziestoma trzema oczkami.

Korona Kielce – Raków Częstochowa 0:2

3′ 0:1 Artur Crnac

6′ 0:2 Władysław Koczerhin

Korona Kielce: Dziekoński – Zator, Malarczyk (71′ Dalmau), Trojak, Pięczek – Hofmeister – Konstantyn (59′ Fornalczyk), Nono (86′ Czyżycki), Remacle, Podgórski (59′ Błanik) – Szykawka.

Raków Częstochowa: V. Kovačević – Racovițan, Arsenić, Svarnas – Tudor, Koczerhin, Berggren, Otieno (54′ J. Silva) – Yeboah (71′ A. Kovačević), Nowak (82′ Baráth) – Crnac (82′ Zwoliński).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj