W meczu 5. kolejki PlusLigi Projekt Warszawa pokonał beniaminka LUK Lublin 3:1.

Po spotkaniu poprosiliśmy Igora Groblenego, żeby opisał mecz z LUK Lublin jednym słowem.

– Dziwne? Ciężkie? Nawet nie wiem… Myślę, że „dziwne” to dobre słowo – stwierdził przyjmujący – W pierwszym secie wygrywamy, mamy 4 czy 5 punktów przewagi, nagle to oddajemy. W drugim secie też ledwo, ledwo. W trzecim tak samo traciliśmy prowadzenie. To był zdecydowanie dziwny mecz.

Spotkanie z LUK Lublin zdecydowanie można tak określić. Gospodarze dobrze weszli w mecz, jednak pod koniec premierowej odsłony opadli z sił i set padł łupem przyjezdnych. Pozostałe partie padały już łupem projektu, ale nie bez walki. Gra była szarpana, obydwa zespoły falowały. Warszawianie podchodzili do meczu po dwóch ciężkich spotkaniach zakończonych tie-breakami (z Jastrzębskim Węglem i Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle – przyp. red.)

– Atak w czwartej strefie nie wychodził nam najlepiej. Sam się do tego dopisuję. Ciężko mi powiedzieć czym to było spowodowane. Myślę, że wyszło zmęczenie po dwóch ostatnich meczach, gdzie graliśmy tie-breaki. Były to bardzo ciężkie spotkania i mentalnie, i fizycznie. Podczas tego ostatniego meczu i ja, i Bartosz Kwolek zmagaliśmy się z jakimś zatruciem. To była większa walka z samym sobą niż z przeciwnikiem. To nas jeszcze trzymało. Zabrakło sił i pomysłu na wykończenie piłki – podsumował Grobleny.

Kolejny przeciwnik Projektu nie należy do najłatwiejszych. Podopieczni Andrei Anastasiego zmierzą się z PGE Skrą Bełchatów. Żółto-Czarni nie znaleźli jeszcze swojego rytmu, ich gra również nie jest stabilna.

– Każdy mecz jest bardzo ciężki. Nie ważne czy to Skra, ZAKSA czy Lublin, który dzisiaj pokazał się z dobrej strony – skomentował przyjmujący na pytanie o następnego rywala – Za każdym razem trzeba dawać z siebie sto procent. Będziemy musieli się bardziej zastanowić nad lepszym przygotowaniem do spotkania i nie mówię tu o stronie fizycznej, treningowej. Gramy często, niedługo dojdzie Liga Mistrzów. Dojdą wyjazdy, mecze w środę i sobotę, więc będzie jeszcze ciężej. Teraz mamy dwa dni wolne, na pewno odpocznę i przemyślę parę spraw.

Po falstarcie w pierwszym secie warszawianie otrząsnęli się i przejęli kontrolę nad grą. Cały zespół dobrze prezentował się na zagrywce. Zawodnicy ze stolicy łącznie serwisem zdobyli 8 „oczek”, przy zaledwie trzech po stronie rywali.

– Zagrywka nam pomogła, bo każdy z nas dobrze „kopał” – potwierdził Grobleny – Przyjęcie też było nie najgorsze, od drugiego seta zaczęliśmy blokować i bronić. W pierwszej partii było z tym ciężko. Bartosz Filipiak kończył prawie każdą piłkę, więc ciężko było nam się skupić i dobrze ustawić blok. Cieszę się, że od tego drugiego seta udało się zrobić reset i wrócić do naszej gry.

Lublinianie dobrze pokazali się za to w bloku. Dotrzymali tempa Projektowi, który często dominuje w tym elemencie. Obydwa zespoły zanotowały w tym elemencie siedem punktów.

– Ja szczególnie poczułem, że mieli dobry blok (śmiech). Dzisiaj mieliśmy taki dzień, nie ma co o tym za dużo myśleć. Zdarza się. Człowiek nie jest robotem, albo nawet jakby nim był to roboty też się czasami psują. Dziś mi nie wychodził ten atak z czwartej strefy. Patrząc na poprzednie spotkanie – ten akurat element działał.

Po tym meczu i jednocześnie w środku 5. kolejki Projekt Warszawa plasuje się na pierwszym miejscu w tabeli z 12 punktami. LUK Lublin za to zajmuje dwunasta lokatę z zaledwie trzema „oczkami”. Następne mecze drużyny rozegrają z PGE Skrą Bełchatów (07.11, Warszawa) i Indykpolem AZS Olsztyn (05.11, Lublin).

Rozmawiała Aleksandra Kabała

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!