foto: źródło własne

Powracająca po dziesięcioletniej banicji na tak wysoki szczebel odrodzona warszawska Polonia wspaniale zaczęła pojedynek z GKS-em Tychy prowadząc po 10 minutach 2-0, lecz ostatecznie wszystkie punkty na Konwiktorskiej zgarnęli tyszanie.

Spóźnialskim w dzisiejsze popołudnie w Warszawie mogło być łyso. Nie wszyscy sympatycy futbolu dobrze usadowili się na miejscach stadionu przy Konwiktorskiej, gdy odbudowująca od niższych klas swą piłkarską pozycję Polonia prowadziła dwiema bramkami. W 7. minucie pięknym strzałem bezpośrednim z rzutu wolnego egzekwowanego 19 metrów od bramki popisał się Michał Bajdur, a trzy minuty później po kolejnym stałym fragmencie – tym razem rzucie rożnym – głowę przyłożył Michał Grudniewski i Polonia objęła prowadzenie 2-0. Do kapitulacji zespołu z Tych było jednak bardzo daleko. Po akcjach i strzałach Tomczyka oraz Rumina pod stołeczną bramką zrobiło się bardzo groźnie. Kolejnym ostrzeżeniem Polonii było zamieszanie pod jej bramką w 40. minucie, gdy Wełna nawet wpakował futbolówkę do celu swojej drużyny. Wcześniej jeden z futbolistów gości był na pozycji spalonych i bramka nie została uznana. Kłopoty stołecznego zespoły na dobre nadciągały, a ich pierwsze skutki pojawiły się w 45. minucie. Kombinacyjne rozegranie rzutu rożnego zaowocowało uderzeniem Blachewicza, które głową przeciął Nemana Nedić a piłka zatrzepotała w długim rogu „Czarnych” Koszul i różnica między zespołami chwilę przed przerwą stopniała do jednej bramki.

Zaraz po przerwie „Poloniści” nie mieli nawet tego. Piłka wrzucona w pole karne warszawian wróciła za jego obręb, wprost pod nogi Bartosza Śpiączki, które wiedział jak przymierzyć, by wyrównać stan meczu na 2:2. Warszawiacy potrzebowali dobre kilkanaście minut, aby zareagować na taki obrót sprawy. Na początku środkowego kwadransa drugiej części miejscowi mieli dwie okazje do powrotu na prowadzenie, lecz zachowywali się w polu karnym tyszan z nerwowo. W 61. minucie Fadecki obsłużył Pawłowskiego, a ten był w stanie wywalczyć tylko rzut rożny. Po nim blisko szczęścia był na 5. metrze Tomczyk, lecz nie zamknął akcji. Następnie obie ekipy czekały na swoją szansę rozstrzygającą rywalizację. W 87. minucie w pole karne „Czarnych Koszul” wpadł expolonista Wiktor Niewiarowski, a wykorzystując dość bierną postawę obrońców uderzył po długim rogu bramki Polonii, strzelając jak się później okazało zwycięską bramkę. Na otwarcie zmagań w Warszawie początkowo zapowiadała się feta, a skończyło się czarną rozpaczą „Czarnych Koszul”.

Polonia Warszawa – GKS Tychy 2:3 (2:1)

Bajdur 7′, Grudniewski 10′ –  Nedić 45′, Śpiączka 49′, Niewiarowski 87′

Polonia Warszawa: Kuchta – Kowalski-Haberek, Grudniewski, Wełna – Pawłowski (82′ Piątek), Koton (82′ Biedrzycki), Marciniec, Fadecki (74′ Zawistowski) – Bajdur (74′ Michalski), Kluska – Tomczyk (66′ Kobusiński)
GKS Tychy: Kikolski – Połap (46′ Machowski), Budnicki, Nedić, Tecław, Błachewicz (90′ Bieroński) – Radecki, Żytek, Mystkowski (76′ Szpakowski) – Rumin (46′ Śpiączka), Mikita (76′ Niewiarowski)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!