fot: Rafał Bondaruk/Polski-Sport.com

Legia na własne życzenie przegrywa 1:2 z Austrią Wiedeń. Mimo to, sprawa awansu nie jest rozstrzygnięta. Należy wierzyć, że zawodnicy z Warszawy poprawią swoją grę i za tydzień będą mogli świętować awans. Honorowego gola zdobył wprowadzony w drugiej połowie Ernest Muci.

Kolejna runda eliminacji Ligi Konferencji Europy, na drodze Legii stanęła Austria Wiedeń. Dzięki takiemu losowaniu drużyna z Warszawy nie pozostawała bez szans w walce o awans. Zespół z Wiednia wydawał się jak najbardziej w jej zasięgu, jednak należało pamiętać, że jest zdecydowanie z wyższej półki niż przeciwnicy z poprzedniej rundy.

I połowa

Komplet kibiców przy ul. Łazienkowskiej chciał zobaczyć kolejne zwycięstwo Legii. Mogło zacząć się bardzo dobrze, bo już w 5 minucie przed dobrą okazją znalazł się Paweł Wszołek, jednak uderzył w boczną siatkę. Pytaniem bez odpowiedzi rozstanie to, czy nie lepsze byłoby podanie do któregoś z kolegów znajdujących się w polu karnym. W 11.minucie na prowadzenie wyszli goście. Przy próbie rozegrania akcji od obrony fatalnie zachował się Elitim. Pomocnik Legii podał piłkę do napastnika zespołu z Wiednia, ten spokojnie odegrał do kolegi, który z najbliższej odlegości umieścił ją w siatce. Po tej bramce dało się wyczuć dużą nerwowość w poczynaniach zawodników polskiego klubu, czego dowodem była kolejna dobra szansa przeciwników. Na szczęście w ostatniej chwili udało się zablokować zamykającego akcję z lewej strony zawodnika Austriaków. W kolejnych minutach aktywny był Marc Gual, raz zabrakło niewiele żeby doszło do niego dośrodkowanie z prawego skrzydła, a za moment, gdyby udało mu się opanować piłkę, znalazłyby się w sytuacji sam na sam. W 24. minucie Josue zagrał do Wszołka, który starał się dograć z pod linii końcowej w pole karne i niewiele zabrakło żeby bramkarz z Wiednia niefortunnie odbił piłkę do własnej bramki. Doskonałą sytuację skrzydłowy Legii zmarnował kilka minut później, gdy po podaniu od Riberio trafił wprost w bramkarza. To była wyśmienita sytuacja aby doprowadzić do remisu. W 37. wymuszona zmiana po stronie Legii, za kontuzjowanego Pankova na boisku pojawił się Artur Jędrzejczyk. Legia cały czas próbowała. W polu karnym pod koniec pierwszej połowy padł Wszołek, wydawało się, że Legii należy się rzut karny, jednak sędzie sugestywnie pokazał, że o takim obrocie sprawy nie ma mowy. Po tej akcji swoją sytuację miała Austria; z prawej strony, po przełożeniu piłki na lewą nogę, próbował napastnik gości, jednak po rykoszecie ostatecznie skończyło się na rzucie rożnym. W doliczonym czasie gry, gdyby Wszołek zagrywał celniej do Pekharta, ten mógłbym znaleźć się w dobrej sytuacji do zdobycia bramki. Dośrodkowaną piłka przefrunęła nad głową czeskiego napastnika o dobre pół metra. Legia miała spore problemy z zawodnikami Austrii Wiedeń, którzy grali agresywnie, sporo biegali i ani na moment nie odpuszczali podopiecznym Kosty Runjaicia. Nie można odmówić Legii tego, że nie stwarzała sobie sytuacji.

II połowa

Legia od początku próbowała przedrzeć się w pole karne przeciwników, ale to przyjezdni strzelili drugą bramkę. Po dośrodkowaniu z lewej strony głową do bramki trafił po raz drugi tego wieczoru Huskovic. Szybko Legia mogła zdobyć bramkę kontaktowa jednak Gual, przegrał pojedynek oko w oko z Fruchtim. Za chwilę w doskonałej sytuacji pomylił się Pekhart. Ogromne pretensję miał do niego Paweł Wszołek za to, że nie otrzymał podania. Skrzydłowy miałby przed sobą pustą bramkę. Kolejne minuty mijały a sytuacja Legii przed rewanżem robiła się co raz trudniejsza. Zdecydowanie poniżej oczekiwań grał Josue, próbował szarpać Wszołek. Na boisku pojawili się Rosołek i Muci. Oni mieli za zadanie poprawić grę wicemistrzów Polski. W 70. minucie Legia miała rzut wolny tuż przed polem karnym. Niestety Josue trafił tylko w mur. Rywale grali mądrze, niwelowali ataki zespołu z Warszawy i czekali na kontry. W 75. minucie groźnie z dystansu próbował Muci, jednak na wysokości zadania staną bramkarz Austrii wybijając futbolówkę na rzut rożny. Chwilę później, znów na skutek nieporozumienia, przy próbie rozegrania piłki przed własnym polem karnym piłkę straciła Legia. Na szczęście tym razem obyło się bez konsekwencji. Po tej akcji warszawiacy ruszyli z kontrą i ponownie wprowadzony w drugiej części Muci groźnie uderzał z dystansu. Za moment, równie niecelnie co mocno, uderzał Pekhart. Nie mogli znaleźć drogi do bramki napastnicy ze stolicy. Końcowe minuty, to taki sam obraz gry jak przez większość meczu. Legia próbuje, ale brakuje jej dokładności, czy to przy podaniach, czy strzałach. Goście mogli natomiast zdobyć bramkę numer trzy. Znów po udanym pressingu odzyskali piłkę na połowie drużyny z Warszawy i tylko dzięki Tobiaszowi, który wygrał pojedynek sam na sam z napastnikiem prowadzenie zespołu z Austrii nie było wyższe. „Niewykorzystane okazje lubią się mścić”- tak brzmi stare piłkarskie porzekadło. Przekonali się o tym zawodnicy Austrii Wiedeń. Po ich świetnej sytuacji, akcję bramkową przeprowadziło dwóch rezerwowych Legi. Baku z lewej strony dośrodkował w pole karne, a tam doskonale do piłki wyskoczył Muci i dał upragnione trafienie, na które czekali wszyscy kibice. Więcej goli już nie zobaczyliśmy i przed rewanżem w lepszych nastrojach będą goście. Jednak patrząc na przebieg gry, sprawa awansu jest nadal otwarta.

Liga Konferencji – III runda

Legia Warszawa – Austria Wiedeń 1:2 (0:1)

Muci 87′- Huskovic 11′, 56′

Legia Warszawa: Tobiasz- Augustyniak, Riberio, Pankov (37. Jędrzejczyk)- Slisz (60. Rosołek), Elitim (74. Celhaka), Wszołek, Kun (74. Baku)- Josue, Pekhart, Gual (60. Muci).

Austria Wiedeń: Fruchti- Ranftl, Plavotic (6. Handl), Galvao, Martins- Braunoder, Holland, Potzmann (46. Polster)- Fitz (89. Guenoche), Huskovic (67. Kani), Gruber( 67. Fischer).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!