ISAIAH CRAWLEY (w białym stroju) / ARIC HOLMAN

O ile emocje w październikowych derbach były do końca to w dzisiejszym meczu Dziki rozstrzelały rywali trójkami, czyli tą bronią, na której opiera się gra legionistów. Egzaminu niestety nie zdała maleńka hala na warszawskim Kole, w której nie specjalnie dało się oglądać warszawskie derby.

O ile jeszcze pierwsze akcje to gra kosz za kosz i prowadzenie Legii 5:7 to Dziki jak złapały wiatr w żagle momentalnie zaczęły budować swoją przewagę. Dziki pokazali to co bywa bronią drużyn trenera rywali, czyli rzuty z dystansu. Kolejne trafienia Alana Czujkowskiego (także akcja 2+1), Ade Ajare Sanniego i Matthew Colemana dawały gospodarzom nawet szesnaście oczek przewagi w pierwszej odsłonie. W drugiej odsłonie Dziki ciągnęły swoją grę. Po kolejnej serii punktowej gospodarzy (tym razem 8:0) Dziki prowadziły 50:25 na półmetku drugiej kwarty. Legioniści zawodzili w ataku, a w obronie wyglądali tak jakby ją zostawili we własnej hali. Dziki aplikowały im kolejne punkty i nawet trafienia Christiana Vitala nie wiele pomagały Legii. Owszem podopieczni trenera Kamińskiego zmniejszali straty do stanu 55:41, ale podkoszowy Dzików Nick McGlynn trafił na koniec pierwszej połowy trójkę i ostudził zapędy legionistów.

Po zmianie stron Dziki kontrolowały przebieg spotkania. Swoje punkty zdobywali Nick McGlynn, Matthew Coleman i Jarek Mokros. Dzięki temu gospodarze prowadzili ponownie ponad dwudziestoma oczkami. W Legii stanął ze zdobywaniem punktów Vital, a pojedyncze akcje Sobina, Holmana czy Kolendy nic nie wnosiło. To był jak krzyk rozpaczy. Nawet zdenerwowany trener Legii otrzymał faul techniczny, co było dowodem słabości legionistów w spotkaniu. W czwartej odsłonie długo sytuacja nie zmieniała się. Dopiero jak obudził się w ataku Ray Cowells legioniści zmniejszali straty. W decydujących momentach Dziki pozwoliły, wręcz dały szansę rywalom na powrót do gry. Gdy na nie co ponad trzy minuty do końca spotkania trójkę trafił Vital było 89:78. Jednak Legia zmniejszał straty nawet do 93:86 na 45 sekund do końca meczu. I na tym siły legionistów się skończyły. Mecz w roli trenera kończył Marek Popiołek, gdyż wcześniej drugim technicznym ukarany został Wojtek Kamiński, który momentami kompletnie nie panował nad swoimi zawodnikami na boisku.

Dominic Green dla Dzików zdobył 28 punktów, 2  zbiórki i 2 asysty. Dla Legii najskuteczniejszy był Christian Vital z 24 oczkami.

 

DZIKI WARSZAWA – LEGIA WARSZAWA  96:86   (34:21, 24:20, 21:21, 17:24)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!