Foto: plusliga.pl

Na koniec soboty Barkom Każany Lwów starł się z Indykpolem AZS Olsztyn. Oba zespoły miały chrapkę na komplet punktów, ale bardzo szybko przyszła weryfikacja, która pokazał, że dziś zasługują na nie lwowianie. 

W pierwszego seta zdecydowanie lepiej wszedł ukraiński zespół. Po zaledwie kilku wymianach prowadzili oni 4:2. Indykpol starał się gonić, ale nawet kiedy już zbliżał się do lwowian to automatycznie któryś z siatkarzy popełniał błąd własny. Tak było w przypadku chociażby Sapińskiego czy Karlitzka, który dał się zablokować Gueye. Co prawda olsztynianie odpowiedzieli na to również blokiem w wykonaniu Jakubiszaka, ale mimo to i tak przegrywali. Nawet pomyłki Tupchii’ego nie były w stanie wybić z dobrego rytmu graczy Barkomu. Goście natomiast męczyli się w ataku i nie kończyli wielu piłek. Pod koniec błąd za błędem popełniali Armoa czy Jakubiszak oddając pełną inicjatywę lwowianom. Przy ostatnich wymianach gospodarze pokazali prawdziwą moc w kilku elementach. Blokiem zatrzymał Souze Kovalov. Ten sam siatkarz zaskoczył w przyjęciu Karlitzka dając zwycięstwo swojemu zespołowi 25:19.

Drugi set przez kilka pierwszych akcji był wyrównany. Od stanu 4:4, po dwóch atakach Tupchii’ego Barkom objął prowadzenie (6:4), i utrzymywał je. W pewnym momencie nawet wrosło ono, gdy Karlitzek dobrze przełożył ręce i zablokował Petrovsa. Indykpolowi mało co wychodziło w tym meczu. Chwilowe przebłyski były gaszone mnogością błędów własnych. Tym sposobem ciężko było przewidywać, żeby olsztynianie nagle zaczęli świetnie grać. Po pomyłce Tuanigi lwowianie mieli już sześć oczek zapasu (12:6). Przewaga zamiast topnieć to jeszcze bardziej się powiększała. Odpowiedzialni za to w dużej mierze byli Tupchii i Gueye (18:11). Koszmar Indykpolu trwał dalej, bo Petrovs dwukrotnie zablokował Karlitzka (22:13). Punkt na wagę zwycięstwa w secie dał Barkomowi błędny atak Armoa.

W ostatniej partii olsztynianie starali się jak najdłużej trzymać blisko Barkomu. To wychodziło im całkiem nieźle, ale i tak ciągle byli te dwa oczka do tyłu. Dopiero po ataku Armoa, a później bloku Szymendery na Tupchiim gościom udało się doprowadzić do remisu (10:10). Od tego momentu zespoły grały punkt za punkt. Skończyło się to, kiedy szczelny blok na Jakubiszaku postawił Shchurov (14:12), a potem jeszcze pomylił się z korzyścią dla Barkomu Armoa (16:13). W końcówce z powrotem do gry chciał podłączyć przyjezdnych asem serwisowym Jakubiszak. To mu się udało, bo chwilę po tym blok Souzy zadziałał na Tupchii’ego, a zagrywka Armoa zaskoczyła Kovalova (19:19). Obie drużyny musiały zatem wejść w grę nerwów. Barkom czuł, że jest krok od zwycięstwa w całym meczu, a Indykpol robił wszystko, żeby przedłużyć ten pojedynek. W kluczowym momencie (po powrocie piłki na stronę lwowian) pomylił się Palonsky. To jednak nie zemściło się na gospodarzach, którzy po asie Palonsky’ego, a następnie kontrze Kovalova wygrali 26:24, i w całym meczu 3:0.

Barkom Każany Lwów coraz bardziej zbliża się do Skry. Aktualnie ukraiński zespół ma trzydzieści punktów, co daje jedenaste miejsce. Indykpol AZS Olsztyn plasuje się trzy lokaty wyżej z trzydziestoma ośmioma oczkami.

Barkom Każany Lwów – Indykpol AZS Olsztyn 3:0 (25:19, 25:17, 26:24)

MVP: Luciano Palonsky

Barkom Każany Lwów: Gueye, Petrovs, Palonsky, Shchurov, Tupchii, Kovalov, Pampushko, Dardzans.

Indykpol AZS Olsztyn: Karlitzek, Jakubiszak, Souza, Armoa, Sapiński, Jankiewicz, Hawryluk, Szymendera, Tuaniga, Kucher.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!