Fot: Legia Warszawa

Walczący o utrzymanie Radomiak Radom w meczu 31. kolejki znokautował mającą wciąż wysokie aspiracje Legię Warszawa 3:0. Wszystkie bramki padły w drugiej połowie. Mecz przyjaźni Legia kończyła w osłabionym składzie po czerwonej kartce dla Bartosza Kapustki. Radomiak odniósł 10. zwycięstwo w sezonie.

Od początku meczu Legia stwarzała bramkowe okazje. Już w trzeciej minucie bramkarz Radomiaka musiał interweniować po strzale Josue zza pola karnego. Gospodarze boiskowe sytuacje skomplikowali trzy minuty później. Arbiter meczu po analizie VAR pokazał dla Bartosza Kapustki bezpośrednią czerwoną kartkę po faulu w środkowej strefie boiska. Bramkową akcją odpowiedział Radomiak w 12. minucie. Na strzał zdecydował się Vagner, lecz jego próba okazała się nieskuteczna.

Kilka minut później bramkowe konto na boiskach polskiej ekstraklasy były piłkarz Legii Rafał Wolski. Jego strzał został zablokowany i przyjezdni z Radomia wykonywali rzut rożny, lecz nie byli go w stanie zamienić na gola. Podobnym wyczynem popisał się Grzesik. Jego próba po strzale z dystansu okazała się niecelna. Po czerwonej kartce gospodarze cofnięci byli na własną połowę, a goście rozgrywali piłkę w ataku pozycyjnym.

Goście jedną z najlepszych okazji do strzelenie gola w pierwszej połowie stworzyli w 24. minucie. Dośrodkowanie z bocznego sektora boiska trafiło do Wolskiego, a ten oddal niecelne uderzenie. Legia w pierwszej połowie straciła nie tylko Kapustkę po czerwonej kartce, ale także Kuna, który przedwcześnie opuścił murawę z powodu kontuzji. Radomiak mimo przewagi jednego piłkarza do zakończenia pierwszej połowy uzbierali kilka żółtych kartek.

Jeden z pierwszych celnych strzałów Radomiaka miał miejsce w 35. minucie. Semedo sprawdził umiejętności Hładuna po uderzeniu z dystansu.

W drugiej połowie Vagner w 50. minucie próbował strzału z rzutu wolnego. Obie drużyny w drugich 45 minutach nastawieni byli na stwarzanie bramkowych okazji po stałych fragmentach gry. Legia w 56. minucie stworzyła groźne uderzenie. Szansę na gola miał Gual po zagraniu od Ribeiro. Walczący o utrzymanie Radomiak grę z przewagę jednego zawodnika wykorzystał po 60. minucie. Pierwszego gola dla przyjezdnych wywalczył Semedo. Drugie trafienie miało miejsce w 73. minucie. Vagner wpisał się na listę strzelców po zagraniu od Jordao. Na 11 minut przed zakończeniem meczu to Vusković po uderzeniu zza pola karnego strzelił trzeciego gola dla Radomiaka.

Legia starała się strzelić honorową bramkę. W 85. minucie Urbański zdecydował się na strzał, lecz jego uderzenie zostało zablokowane.

PKO Ekstraklasa – 31. kolejka

Legia Warszawa – Radomiak Radom 0:3 (0:0)

Gole: 66. L. Semedo, 73. V. Dias, 80. Vušković

Legia Warszawa: Hładun – Kapuadi (54. Çelhaka), Jędrzejczyk (84. Ziółkowski), Pankov – Morishita, P. Kun (27. Ribeiro), Kapustka, Elitim, Josue (84. Rejczyk) – Wszołek, Gual (84. W. Urbański).

Radomiak Radom: Majchrowicz – Jakubik, Rossi, Vušković, D. Abramowicz – Grzesik, Kaput (84. Rossi Pereira), Wolski (84. Novaes Palhares), Donis (14. Jordão), V. Dias (77. Peglow) – L. Semedo.

Kartki:   45+5. Elitim (LEG), 49. Gual (LEG), 75. Pankov (LEG) – 19. Jordão (RAM), 28. Jakubik (RAM), 75. L. Semedo (RAM), 82. Peglow (RAM)   6. Kapustka (LEG)

Po meczu powiedzieli:

Trener Goncalo Feio:

– Nie będę odnosił się do tego, że graliśmy w osłabieniu. W dziesięciu również można wygrać mecz. Nie szukam również winnych. Jestem trenerem odpowiedzialnym za tę drużynę. Proszę również o nie mylenie dwóch rzeczy. Jedną jest zaangażowanie, a drugą taktyka, jakość, po prostu piłka. Dzisiejszym problemem Legii nie było to, że piłkarzom się nie chciało. Każdy kto ma ten klub w sercu, kto zna jego wielkość, może dzisiaj czuć się źle. Ja również to czuję. Jestem pierwszym, który w tym trudnym momencie chce pokazać charakter. Trudne momenty wymagają mocnego przywództwa. Ja się w tym dobrze czuję. Trudne momenty wymagają zrobienia kroku w przód. Ta drużyna i ten klub zrobią krok w przód. Potrzebujemy ludzi, którzy zrobią go – w tym trudnym momencie – z nami. Wymagajmy od siebie nawzajem, to oczywiste. Chciałbym jednak, żebyśmy trzymali się razem, bo tak jesteśmy niezniszczalni. Doceniam to, że pod koniec majowego wolnego, stadion jest pełny. Legia Warszawa na to zasługuje. Legia Warszawa zasługuje na mistrzostwo Polski. Nikt nie spocznie, aż Legia nie wróci na szczyt. Powiem to teraz, w bardzo trudnym momencie dla drużyny i trenera. Jestem gotowy. Patrzę na problemy i nie unikam innych. Mam siłę, aby iść w przód. Widziałem w szatni ludzi, którzy mają siłę to robić.

– Patryk Kun poczuł mięsień dwugłowy. Jutro będzie miał przeprowadzone poważniejsze badania.

– W piłce jest jedna rzecz – umiejętność rywalizacji. Początek każdego zwycięstwa, każdej pięknej historii i pięknej gry, opiera się o zachowanie w obronie. My w obronie, w przeciwieństwie do tego, co inni myślą, dzisiaj w obronie nie byliśmy wystarczająco dobrzy. Granie w dziesięciu nie jest wymówką. Traciliśmy bramki, których nie mogliśmy tracić. Co przeciwnik dzisiaj zrobił do strzelenia gola? Nic, albo niewiele. Tego zabrakło – jakości w grze w obronie. W moim rozumieniu wszyscy bronią i wszyscy atakują. Nie chodzi mi tylko o formację defensywną.

– Nie zgodzę się, że Legia załamała się po stracie bramki. Zdominowaliśmy przeciwnika, mieliśmy okazję Pawła Wszołka. Z momentu dominacji tracimy piłkę i drugą bramkę. Mieliśmy wiele momentów, aby przerwać ten atak. Reakcja po stracie pierwszej bramki była dobra. Reakcja po stracie drugiego gola – to jest moment, w którym zachowaliśmy się źle. Ja jestem człowiekiem, który wierzy do końca. W tamtym momencie powinniśmy zagrać do końca. Z tym się zgadzam.

– Jako trener zrobiłem coś, co mnie mocno boli. Walczę do końca, to od zawsze mnie cechowało. Po wyniku 0:3 zacząłem jednak myśleć o następnym meczu, nie będę tego ukrywał. Mamy w kadrze zawodników, którzy byli zagrożeni kartkami. Dodatkowo czerwony kartonik zobaczył Bartosz Kapustka. Powiedziałem młodym piłkarzom, że to nie jest na pewno idealny moment na wejście na boisko, ale doświadczenie zawsze jest ważne. Chodziło o to, aby dać sygnał, pokazać się.

– Nie jestem ekspertem. Bartek Kapustka nie chciał nikomu robić krzywdy. To piłkarz, złoty człowiek i wielki profesjonalista. On zawsze zostawia na boisku wszystko dla drużyny. Poszedł do piłki z dużym zaangażowaniem. Niefortunnie – w czasie jego interwencji – piłkarz Radomiaka zrobił krok. Przy interpretacji obecnych przepisów musimy akceptować podjętą decyzję. Czy jest to decyzja zgodna z duchem gry? Tutaj moglibyśmy polemizować. To jednak schodzi na dalszy plan. Dam przykład. Tydzień temu, karny na 1:0 w meczu ze Stalą był dobrze podyktowany. Przepisowo to był dobry karny, ale zgodnie z duchem gry – rozumiem frustrację Stali Mielec, bo ręka Artura Jędrzejczyka miała wpływ na tę akcję. Dzisiaj te interpretacje działały na nasza niekorzyść. Tydzień temu działały na naszą korzyść. Chciałbym jednak, aby duch sportu zawsze wygrał, chociaż to nie zawsze jest proste. Nie chcę, żeby ta kartka była wymówką. W dziesięciu można wygrać. Chcę obronić Bartka Kapustkę. On czuję się zobowiązany, ale wiem, że nie zrobił tego z premedytacją.

– Od razu po meczu zacząłem pracować mentalnie z drużyną. Dzisiaj wyszliśmy na boisko walczyć o mistrzostwo Polski. Każdy w szatni o tym marzy. Podjęliśmy w życiu różne decyzje, aby o tego mistrza walczyć. Jeżeli widziałbym po takim meczu obojętną szatnię, to nie byłbym zadowolony. W Legii nigdy nie jest łatwo. To miejsce dla wybrańców, nie dla każdego. Na mecz z Lechem gotowi będą piłkarze, którzy udźwigną go mentalnie.

– Tomas Pekhart trenował na początku tygodnia, bo bardzo chce pomóc zespołowi. W drugiej części tygodnia jego dolegliwości wróciły. Nie mogliśmy dzisiaj z niego skorzystać. Podkreślam jednak, że sam Tomas, jak i sztab medyczny, mocno walczą o jak najszybszy powrót.

– Chcę wygrać trzy ostatnie mecze. Teraz myślimy o Lechu. Nie wygrywając dzisiaj, mistrzostwo stało się niemożliwe. Będziemy walczyć o drugi cel, którym jest drugie miejsce.

– W drużynie nie brakuje chęci i ciężkiej pracy. Jeżeli komuś będzie przeszkadzało grać po naszych rywalach, to powinien zmienić ten klub. Terminarz jest gotowy, nie my go wybieramy. Nie ma znaczenia, kto kiedy woli grać. Wychodząc na mecz musisz być gotowy na to, co tu i teraz. W piłce do każdego zwycięstwa i porażki można pisać mity i historie. My nie doskoczyliśmy do rywali, bo konkretne rzeczy wydarzyły się na boisku. Nie dotyczyło to porażek innych rywali.

– Nie będę oceniał pracy sędziów. Zrobiłem to w przeszłości i już zostałem za to ukarany. Jestem inteligentnym człowiekiem i uczę się na błędach. Jesteśmy odpowiedzialni za nasze czyny.

Marc Gual: 

– Straciliśmy jednego zawodnika na początku meczu, ale i tak powinniśmy zaprezentować się znacznie lepiej. Po każdym meczu wyciągam wnioski ze swojego występu, sędzia powinien zrobić to samo. Nie jestem od tego, aby oceniać decyzje sędziego.

– Pozostały trzy mecze i musimy je wygrać. Sezon się nie skończył. Mieliśmy dużą szansę, aby zbliżyć się do Jagiellonii, ale zawiedliśmy. Nie byliśmy wystarczająco dobrzy. Musimy to zmienić. Musimy pracować, aby w kolejnym sezonie wyglądać inaczej.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!