Foto: PKO BP Ekstraklasa

PKO Ekstraklasa: Cudów we Wrocławiu nie było! Śląsk nadal nie może odnaleźć się w lidze, a Legia nie wykorzystuje szansy na liderowanie!

Reklama

Wydawało się, że niedzielny mecz Ekstraklasy pomiędzy dwoma ”pucharowiczami” – Śląskiem Wrocław i Legią Warszawa dostarczy dużej dawki emocji, ale tak się nie stało w pierwszej części meczu. Później obraz gry się trochę zmienił, i we Wrocławiu w końcu  doczekaliśmy się goli. Wystarczyły one do podziału punktów między drużynami. 

W pierwszej minucie do dobrej sytuacji zwieńczonej strzałem Kramera doszła Legia. Uderzenie piłkarza zostało jednak wybronione przez Leszczyńskiego. Cztery minuty później Śląsk odpowiedział próbą Schwarza, który spostrzegł, że Tobiasz jest dość mocno wysunięty w bramce. Jego przymierzeniem pozostawiło jednak wiele do życzenia. W 13. minucie mocno niezadowolony ze swojego zachowania był Gual, który zbyt długo czekał ze strzałem i został zablokowany. Gospodarze głównie skupiali się na defensywnie, a Legia Warszawa Warszawa nie potrafiła skruszyć tego muru. Świetnie na trybunach bawili się kibice jednych i drugich odpalając pirotechnikę. Po kilku takich akcjach nad boiskiem zaczął unosić dym, który uniemożliwiał widoczność. Sędzia zatem wstrzymał mecz na kilka minut. Kiedy ”kurz” opadł zawodnicy wrócili do gry. W 41. minucie fani Śląska łapali się za głowy. Kapitalną okazję bowiem zmarnował po otrzymaniu piłki od Guercio – Nahuel. Piłkarz zamiast pokonać Tobiasza to podał mu futbolówkę będąc z nim w sytuacji sam na sam. W doliczonym czasie gry oba zespoły notowały strata za stratą, a to nie mogło przynieść gola otwierającego wynik tego meczu. Co więcej w końcówce zderzyli się ze sobą Tobiasz i Jędrzejczyk. Poszkodowani musieli opuścić murawę i udać się do szpitala w celu przeprowadzenia badań, a zatem Legia sama się osłabiła i była zmuszona przeprowadzić dwie zmiany w szykach obronnych.

Śląsk Wrocław wiedział, że Legia musi się otrząsnąć po stracie dwóch defensywnych graczy i zaczął mocno naciskać. Już w 46. minucie z rzutu rożnego Schwarz posłał piłkę na głowę Żukowskiego. Wprowadzony świeżo na boisko Kobylak zachował się przytomnie i udaremnił wysiłki piłkarza. W 52. minucie Legia wróciła do ataku. Kramer z dwudziestu metrów huknął minimalnie obok słupka. Dosłownie kilkanaście sekund później to co nie udało się Kramerowi zrobił Bartosz Kapustka. Polak miał piłkę na lewej nodze, i umieścił ją w siatce obok bezradnego Leszczyńskiego. W 66. minucie Śląsk doprowadził do remisu. Schwarz podał do Guercio, a ten świetnie odnalazł się w polu karnym i pokonał Kobylaka. Dwie minuty później Musiolik znów trafił do bramki Legii, ale tym razem sędzia nie mógł uznać gola z powodu pozycji spalonej. Momentami wydawało się, że warszawiacy są zadowoleni z takiego wyniku, bo nie śpieszył się z wznowieniami gry Gabriel Kobylak. Dopiero pod koniec drugiej połowy goście przejęli inicjatywę. W 77. minucie zrobiło się spore zamieszanie w polu karnym Legii, ale Guercio nie wykorzystał tego. Przekuć podanie na gola próbował dwukrotnie Alfareli w odstępie kilku minutek. Robił to jednak bardzo niedokładnie.

Legia Warszawa nie wykorzystała szansy na zrównanie się punktami z Lechem Poznań czy Cracovią, co powoduje, że znajduje się na trzecim miejscu w tabeli z jedenastoma oczkami. Śląsk Wrocław ciągle nie może się podnieść w lidze, i plasuje się na dopiero czternastej pozycji z czterema punktami.

Śląsk Wrocław – Legia Warszawa 1:1 (0:0)

53′ 0:1 Bartosz Kapustka

66′ 1:1 Guercio

Śląsk Wrocław: Leszczyński – Żukowski, Paluszek, Petkov, Guercio – Pokorny – Ortiz (62′ Baluța), Schwarz, Cebula (83′ Gerstenstein), Leiva – Musiolik (83′ Eyamba).

Legia Warszawa: Tobiasz (46′ Kobylak) – Augustyniak, Jędrzejczyk (46′ Pankov), Barcia – Wszołek, Kapustka, Gonçalves, Morishita (75′ Luquinhas), Vinagre (62′ Kun) – Gual (67′ Alfarela), Kramer.

 

Reklama
Opublikowano: 25.08.24

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Polecane