Rozgrywana przez trzy dni I kolejka Fortuna I ligi nie przyniosła wielkich niespodzianek, choć za mniejsze należy uznać remis Arki u siebie z Zagłębiem Sosnowiec oraz podział punktów Podbeskidzia Bielsko-Biała w Polkowicach z beniaminkiem Górnikiem. W obu tych potyczkach zanotowano remisy 1-1. Identyczny wynik osiągnięto w meczu kolejki, w którym GKS Tychy zremisował z ŁKS Łódź. Pierwszym liderem została Miedź Legnica, po efektownym wyjazdowym zwycięstwie w Opolu z Odrą.

Właśnie potyczka Odry z Miedzią rozpoczęła rywalizację pierwszoligowców w sezonie 2021/2022. Po gospodarzach mających za sobą przyzwoitą rundę wiosenną poprzedniej edycji można było spodziewać się dużo dobrego. Opolanie jednak zawiedli na całej linii i przegrali z Miedzią aż 1-4. Wynik otworzył legniczanin Krzysztof Drzazga, ogrywając w dziecinny sposób w 11. minucie opolskich obrońców. Zaraz po przerwie goście dołożyli kolejne dwa gole. Nieomylnie w 48. minucie w polu karnym zachował się Maxim Dominguez, zaś w 53. minucie po raz drugi na listę strzelców wpisał się Drzazga. Legniczanie próbowali wrócić do meczu po skutecznie wykonanym rzucie karnym w 66. minucie przez Krzysztofa Janusa, jednak ten sam zawodnik stając na linii 11. metrów przez bramką 10 minut później nie zdołał uzyskać kontaktowego trafienia. Intencję strzelca wyczuł Lenarcik. Ostatnie zdanie w pojedynku należało ponownie do Miedzi, dla której w 81. minucie gola z około 30. metrów strzelił Krzysztof Zapolnik

Kolejny mecz rozegrano w Kielcach, gdzie Korona podejmowała Skrę Częstochowa, wygrywając 2-0. Beniaminek z Częstochowy, jak się często zdarza zapłacił frycowe w tym starciu, nie zachowując należytej koncentracji pod koniec pierwszej połowy. Prowadzenie kielczanom zapewnił w 44. minucie Marcin Szpakowski, a jeszcze przed przerwą wynik podwyższył Jakub Łukowski, ustalając jednocześnie rozstrzygnięcie całego spotkania.

W piątek miała też w Tychach miejsce potyczka dwóch z trzech najbardziej przegranych ekip poprzedniego sezonu. Worek z bramkami rozwiązał się w drugiej części. Najpierw, w 52. minucie pięknym strzałem w okienko po składnej akcji łodzian Antonio Dominguez dał gościom prowadzenie. Ełkaesiacy cieszyli się z prowadzenia do 74. minuty, kiedy uderzeniem z woleja wyrównał Krzysztof Wołkowicz.

Trzeci największy przegrany poprzedniego sezonu, Arka zmierzyła się w Gdyni z Zagłębiem Sosnowiec. W pierwszej połowie piłkarze z Trójmiasta posiadali optyczną przewagę, jednak bliżej prowadzenia byli sosnowiczanie. Rzadkiej urody strzał z powietrza w 29, minucie Krzysztofa Szumilasa odbił się od poprzeczki. W 39. minucie również uderzeniem w poprzeczkę zrewanżował się Adam Deja. Po zmianie stron licznie zgromadzeni widzowie oglądali już gole. W 62. minucie akcja lewą stroną Arki znalazła podanie do Krzysztofa Bednarskiego, który z kilku metrów wyprowadził Arkę na prowadzenie. Gdynianie starali się pójść za ciosem i gdy wydawało się, że druga bramka wisi w powietrzu, akcję przeprowadzili przyjezdni. W 71. minucie strzał z niedużej odległości w dobrym stylu wybronił Kajzer, niemniej sędzia dopatrzył się przewinienia dyktując rzut karny dla Zagłębia, który na bramkę zamienił Alex Tanque.

Interesujące spotkanie rozegrano w Katowicach, gdzie wracający po 2. latach na zaplecze ekstraklasy GKS podejmował Resovię. W 18. minucie pierwszego gola dla Katowic strzelił Adrian Błąd, przejmując dośrodkowanie Figla i zwodem mijając obrońcę. Kilka minut po przerwie wydawało się, że Ślązacy są blisko pełnego triumfu po tym, jak Filip Szymczyk” po nodze rzeszowskiego defensora znalazł drogę do bramki.

Przed upływem gry sędzia anulował po analizie VAR „jedenastkę” dla dla gości, lecz nie zdeprymowało to rozpędzających się rzeszowian. W 74. minucie jeden z aktywniejszych na boisku Bartosz Jaroch strzelił kontaktowego gola, ale najwięcej działo się na boisku w dodatkowym czasie gry. Najpierw podanie w pole karne do Aleksandra Komora doprowadziło do remisu, a przed samym gwizdkiem sędziego Jaroch miał piłkę meczową, lecz piłka po jego strzale zatrzymała się na słupku.

Także w sobotę rozegrany został mecz w Jastrzębiu-Zdroju pomiędzy miejscowym GKS-em a Puszczą Niepołomice. Fatalnie spisujący się wiosną niepołomiczanie stanęli na wysokości zadania i wywieźli z obcego terenu komplet punktów. Pierwszego gola dla Puszczy zdobył w doliczonym do pierwszej połowy czasie Daniel Feruga, a wynik gościom poprawił w 81. minucie ich nowy nabytek Piotr Mroziński.

We wczesne niedzielne popołudnie na boisko w Łodzi wyszli piłkarze Widzewa oraz Sandecji Nowy Sącz. W pierwszym kwadransie obie drużyny miały po jednaj okazji. Szansy dla Widzewa nie wykorzystał Zieliński, natomiast po stronie zespołu z Nowego Sącza z kilku metrów pomylił się Szczepanek. W 19. minucie goście pozostawili w polu karnym nieobstawionego Michała Grudniewskiego i po jego strzale Widzew objął prowadzenie. Koszmarny błąd krycia przydarzył się defensorom Sandecji również przed przerwą, co wykorzystał Karol Danielak podwyższając rezultat. Na przełomie pierwszego i drugiego kwadransa po przerwie łodzianie stworzyli sobie kilka okazji, a w wyniku starcia w polu karnym sędzia wskazał na jedenaście metrów od bramki. Paweł Tomczyk się nie pomylił i Widzew prowadził 3-0. Gospodarze mieli jeszcze kilka wyśmienitych okazji na podwyższenie wygranej, ale Danielakowi i Tomczykowi brakowało fartu i wynik nie uległ zmianie.

Spadkowicz z PKO BP Ekstraklasy Podbeskidzie Bielsko-Biała wybrał się na mecz do Polkowic z Górnikiem. Miedziowy beniaminek postawił trudne warunki, lecz mimo tego przed gwizdkiem oznajmującym przerwę udało się „Góralom” zdobyć prowadzenie, a strzelcem gola został Kamil Biliński. W 53.  minucie Scaleta mógł podwyższyć prowadzenie przyjezdnych, ale na posterunku był bramkarz polkowiczan. W dalszej części meczu dążący do wyrównania miejscowi przejęli inicjatywę. W 69. minucie Szmyt był blisko szczęścia, ale przegrał pojedynek z Peskoviciem. Trzy minuty później napierający z większym rozmachem Górnik dopiął swego. Z pierwszej piłki przymierzył Mariusz Szuszkiewicz i było 1:1. Ostatecznie mecz beniaminka i spadkowicza zakończył się na tym samym zawieszeniu.

W ostatnim meczu premierowej kolejki Stomil podejmował Chrobrego Głogów. Lepsze wrażenie pod bramką rywali wpierw sprawiali olsztynianie, ale w konkretach głogowianie nie mieli sobie równych. W 20. minucie centra z rzutu rożnego znalazła się na głowie Oliviera Praznovskiego, który z 5. metrów otworzył wynik. W 34. minucie dramatyczny błąd popełnili miejscowi obrońcy, a Mateusz Bochnak lobując bramkarza dał gościom dwubramkową przewagę.Przed przerwą bliski szczęścia był Stomil, jednak uderzenie Lewickiego przeszło minimalnie obok słupka. Kolejną sytuację na kontaktowego gola zmarnował Moneta, który po minięciu bramkarza nie trafił między słupki. W połowie drugiej części gry uaktywnił się wyraźnie Merveille Fundambu. Wprawdzie pierwsza jego groźna okazja została zaprzepaszczona, ale w 69. minucie dobił on strzał Patryka Mikity i Stomil przegrywał już tylko 1-2. Stomil już do końca atakując nic nie wskórał, ponieważ goście z Głogowa umiejętnie zagęszczali pole gry i uważanie bronili dostępu do własnej bramki.

Następna, II kolejka Fortuna I Ligi będzie rozgrywana od najbliższego piątku.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!