foto: PGNiG Superliga Kobiet

Jednym meczem w piątek i dwoma w sobotę szczypiornistki PGNiG Superligi dopełniły 3. serię gier. W Lublinie koszalinianki postawiły się Perle, ale ta nie zaprzepaściła okazji na kolejne punkty. Na wyjeździe swój dorobek powiększyły KPR Kobierzyce oraz mistrzynie z Lubina.

W Lublinie trzecia ekipa poprzedniego sezonu Perła podejmowała Młyny Stoisław Koszalin.

Chociaż niekwestionowanymi faworytkami spotkania były szczypiornistki Perły to na początku lepiej prezentowały się przyjezdne. Niezła obrona i skuteczny atak złożyły się na prowadzenie koszalińskiej drużyny 3:1 już w 5. minucie. Gospodynie, którym do tej pory zdarzyło się kilka błędów nie dały jednak o sobie zapomnieć. Odrobiły straty, a następnie objęły prowadzenie (7. min – 4:3). Zespoły dość długo toczyły wyrównaną walkę, ale w pewnym momencie lublinianki zaczęły szybko budować przewagę, przy czym koszaliniankom brakowało skuteczności (18. min – 10:6). Miejscowe konsekwentnie zwiększały prowadzenie. Do przerwy było 15:9.

Po zmianie stron boiska „Biało-zielone” wciąż nie mogły znaleźć sposobu na rywalki, w dodatku rzutu karnego nie wykorzystała Paula Mazurek. Jednak chwilowa niemoc wkrótce minęła i przyjezdnym udało się znacząco zmniejszyć różnicę (40. min – 18:15). Nie na długo, bo po chwili prym na parkiecie znów wiodły lublinianki. Silna obrona i trzy z rzędu skuteczne kontry zaowocowały ponownie pewniejszym prowadzeniem drużyny gospodyń (44. min – 21:15). Do końca rywalizacji w lubelskim „Globusie” koszaliniankom nie brakowało waleczności, ale wypracowana wcześniej przez rywalki przewaga okazała się zbyt duża, by wystarczyło czasu i sił na odrobienie strat. – Na początku graliśmy dobrze. Stosowaliśmy taktykę siedem na sześć zawodniczek w polu ściągając bramkarkę i to się udawało. Później zaczęliśmy coś zmieniać i popełnialiśmy błędy. Straciliśmy łatwe piłki, przez co wynik do przerwy stał się dla nas niekorzystny. Następnie odrabialiśmy straty i znów było nieźle. Drugą połowę wygraliśmy. Mimo przegranej, dostrzegam kilka pozytywnych rzeczy w tym spotkaniu. Widać, że jesteśmy już mocniejsi fizycznie niż na początku sezonu i wytrzymujemy tych sześćdziesiąt minut, mimo że nie możemy sobie pozwolić na wiele zmian. Mamy bardzo krótką ławkę i stąd to się bierze, że wynik jest taki, a nie inny – stwierdził Waldemar Szymański, trener Młynów Stoisław Koszalin.

W tym spotkaniu na parkiecie ponownie zabrakło Adrianny Nowickiej, która dochodzi do zdrowia po kontuzji. Tym razem nie zagrała też Anna Mączka – To była dla nas trudna decyzja, ale Ania zmaga się z bólem kolana, więc woleliśmy, żeby dzisiaj odpoczęła, by nie stracić jej na przykład po dzisiejszym meczu na kilka kolejnych tygodni. Damy jej jeszcze chwilę odpoczynku i liczymy na to, że pomoże drużynie w niedzielnej walce z zespołem z Jarosławia – mówił Waldemar Szymański.

Na początku drugiej połowy doszło do groźnie wyglądającego zdarzenia z udziałem Emilii Kowalik. Zawodniczka Młynów Stoisław doznała bolesnego upadku, po czym opuściła plac gry z pomocą fizjoterapeuty Kamila Dudy i koleżanki z zespołu Hanny Rycharskiej. Na razie jej występ w kolejnym spotkaniu stoi pod znakiem zapytania.

MKS FunFloor Perła Lublin – Stoisław Koszalin 23:18 (15:9)

MKS FunFloor Perła Lublin :Weronika Gawlik, Marina Razum – Oktawia Płomińska 5, Romana Roszak 5, Jaqueline Anastacio 4, Kinga Achruk 3, Julia Pietras 2, Daria Szynkaruk 2, Marta Gęga 1, Andrijana Tatar 1, Edyta Byzdra, Katarzyna Portasińska, Maria Szczepaniak, Julia Zagrajek, Dominika Więckowska.

Stoisław Koszalin: Alexandra Ivanytsia, Natalia Filończuk – Gabriela Urbaniak 2, Paula Mazurek 1, Żaneta Lipok 2, Aleksandra Zaleśny 1, Gabriela Haric 3, Martyna Żukowska 3, Emilia Kowalik 2, Hanna Rycharska 3, Martyna Borysławska 1, Daria Somionka.

Szczypiornistki wicemistrza Polski KPR Kobierzyce udały się do Kielc na podbój hali beniaminka.

Od początku mecz był pod dyktando faworyzowanych przyjezdnych, które pierwszą bramkę straciły dopiero w szóstej minucie. Po dziewięciu prowadziły 6:2 i wtedy zdenerwowany trener Paweł Tetelewski poprosił o czas. Na początku niewiele on pomógł, bo wicemistrzynie Polski bardzo dobrze grały w ataku pozycyjnym. W dodatku miały świetną skuteczność – po jedenastu minutach 9/10. Potem gospodynie grające bez kontuzjowanych podstawowych rozgrywających: Michaliny Pastuszki i Magdaleny Więckowskiej zaczęły grać lepiej i po kwadransie i trafieniu z rzutu karnego dobrze grającej Magdaleny Kowalczyk przegrywały tylko 7:10.

Wtedy znów do głosu doszły mądrze grające przyjezdne. Oprócz skutecznego ataku pozycyjnego, błyskawicznie wyprowadzały one kontrataki. Po dwóch błędach z rzędu w ataku powracającej do gry po kontuzji Wiktorii Gliwińskiej było 9:15 (24.). Właśnie straty były największą bolączką gospodyń w tej części, bo miały ich aż dziewięć.

Drugą połowę Suzuki Korona Handball zaczęła fatalnie w ataku. Na pierwszą bramkę musiała czekać aż jedenaście minut (Katarzyna Grabarczyk na 14:20), a na drugą aż 20 (znów Rosińska). W efekcie KPR Kobierzyce wypracował bezpieczną przewagę, którą pewnie utrzymał do końca meczu.

To co robiliśmy w ataku pozycyjnym to była masakra. Przy takiej indolencji, nie wygrywalibyśmy nawet meczów w pierwszej lidze – powiedział po meczu zdenerwowany Paweł Tetelewski, trener Suzuki Korony Handball. – Byłam zła, że do przerwy mój zespół stracił aż trzynaście bramek, to o trzy za dużo. Założenie w przerwie było takie, by ten element poprawić i nam się to udało – dodała Edyta Majdzińska.

Jedyny plus naszej gry to obrona. Po przerwie straciłyśmy tylko dziesięć bramek. Brakuje nam też zagrożenia z drugiej linii. Musimy uwierzyć w siebie i zacząć rzucać. Trzeba też popracować nad skutecznością i techniką rzutów. Brakowało nam również „Wandzi”, która potrafi rzucić z dziesiątego metra – przyznała Magdalena Kowalczyk, kołowa Suzuki Korony Handball.

Suzuki Korona Handball – KPR Kobierzyce 19:26 (13:16)

Suzuki Korona Handball: Chojnacka, Chodakowska – Rosińska 5, Kowalczyk 5, Grabarczyk 3, Pękala 2, Gruszczyńska 2, Gliwińska 1, Staszewska 1, Czekala, Kędzior, Jasińska, Zimnicka.

Kobierzyce: Kowalczyk, Zima – Janas 6, Wiertelak 5, Tomczyk 3, Macedo 3, Ważna 3, Wicik 2, Kozioł 2, Olek 1, Domagalska 1.

Na zakończenie 3. kolejki zagrały Start Elbląg i Zagłębie Lubin. W sobotni wieczór naprzeciwko siebie stanęły drużyny o zgoła odmiennych celach. Doświadczony zespół Bożeny Karkut będzie walczył o kolejne mistrzostwo Polski, natomiast mocno odmłodzony Start o utrzymanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej.

Wynik pojedynku otworzyła Patrcicia Matieli. W odpowiedzi piłkę między słupkami umieściła Katarzyna Cygan, dla której był to pierwszy mecz po kontuzji. Miedziowe były bardzo skuteczne w ataku, zdobywały bramki nawet gdy zmuszone były grać w osłabieniu. Gospodynie popełniały błędy w ofensywie, traciły piłkę, a lubinianki z akcji na akcję powiększały prowadzenie. W 20. minucie tablica wyników wskazywała 6:12. Kolejne minuty to świetna gra podopiecznych Bożeny Karkut, które zdobyły siedem bramek, przy zaledwie jednej elblążanek. Przerwy na żądanie Marcina Pilcha na niewiele się zdały. Miejscowe zawodniczki miały duże problemy w ataku i na przerwę zeszły z dorobkiem zaledwie 9 bramek, przy 21 mistrzyń Polski.

Na początku drugiej odsłony zawodów wydawało się, że obraz gdy się zbytnio nie zmieni, bo po serii celnych rzutów, przyjezdne odskoczyły już na osiemnaście goli. W kolejnych akcjach elblążanki zaczęły jednak grać skuteczniej, a mistrzynie popełniać błędy. Od 46. do 54. minuty zawodniczki EKS rzuciły pięć bramek, przy zaledwie jednej Zagłębia. Na tę sytuację zareagowała Bożena Karkut, prosząc o czas. Po wznowieniu trwała wyrównana walka, elblążanki mogły już jedynie walczyć o drobną korektę wyniku. Zagłębie odniosło wysokie zwycięstwo (37:23) i dopisało kolejne trzy punkty do swojego konta.

Katarzyna Cygan (najlepsza zawodniczka EKS Startu) – Zabrakło nam chłodnej głowy i przede wszystkim doświadczenia w ataku jak i w obronie. Przede wszystkim nie zrealizowaliśmy zadań, które dostałyśmy od trenera i to była główna przyczyna naszej przegranej. Grałyśmy u siebie, kibice nas nieśli, ale to nie wystarczyło.

Kinga Jakubowska (MVP meczu) – Bardzo dobrze przygotowaliśmy się do tego meczu. Wiedziałyśmy jakie są najmocniejsze strony Elbląga. W naszej grze wszystko zafunkcjonowało, bo i bramka i kontra, atak pozycyjny i obrona, stąd taki wynik. Nie spodziewaliśmy się takiego meczu. Do każdego przygotowujemy się bardzo solidnie. Wiadomo, że na wyjeździe zawsze się gra trudno, a dziewczyny z Elbląga na pewno dużo umieją i ich gra wygląda coraz lepiej. Nie zakładaliśmy, że to będzie łatwy mecz, chciałyśmy się pokazać z jak najlepszej strony i wygrać jak największą ilością bramek.

EKS Start Elbląg – MKS Zagłębie Lubin 23:37 (9:21)

Start: Pająk, Hypka, Żarnoch – Cygan 5, Wołoszyk 4, Peplińska 3, Kostuch 3, Dworniczuk 2, Szczepanik 2, Kopańska 2, Choromańska 1, Głębocka 1, Owczarek, Kozak, Tarczyluk.

Zagłębie: Maliczkiewicz, Wąż, Drzemicka – Jakubowska 7, Górna 7, Zawistowska 7, Drabik 6, Kochaniak-Sala 3, Matieli 3, Grzyb 2, Hartman 2, Miłek, Galińska, Noga, Milojević.

Źródło: superligakobiet.pl

 

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!