fot. Anna Kmiotek, polski-sport.com

Mecz Stali Nysa z GKS-em Katowice otworzył 8. kolejkę siatkarskiej PlusLigi. Przed spotkaniem gospodarze byli jedynym zespołem, który do tej pory nie wygrał żadnego meczu i dorobił się jedynie jednego punktu. Katowiczanie byli więc zdecydowanym faworytem tego starcia. Zespoły rozegrały długie, pięciosetowe, wyczerpujące spotkanie, które, mimo wyrównanego poziomu, na swoje konto zapisała drużyna GKS-u Katowice.

Niesamowity finisz GieKSy

Stal Nysa na pierwsze dwupunktowe prowadzenie wyszła po asie serwisowym Mitchella Stahla (4:2). Pierwsze momenty pokazały, że może to być ciekawe i wyrównane spotkanie. Jakub Szymański świetnie zaprezentował się podczas poprzedniego, wygranego spotkania z Cerradem Eneą Czarnymi Radom. Tym razem zaczął jednak mecz od nabicia się na podwójny blok rywali (5:7). Na lewym skrzydle z dobrej strony pokazał się Nikolay Penchev, dzięki czemu Stal utrzymała dwa „oczka” przewagi (10:8). Zespoły wymieniały się dobrymi akcjami, jednak prowadzenie cały czas należało do podopiecznych Daniela Plińskiego. Patryk Szwaradzki wszedł na parkiet zadaniowo i dobrze spisał się w polu zagrywki, co niewątpliwie pomogło Stali utrzymać dystans od przeciwnika (17:14). GKS Katowice nie pomagał sobie, wręcz utrudniał błędami własnymi i brakiem obrony (16:19). Szymański błyszczał w polu serwisowym, dał zespołowi przewagę w najważniejszym momencie seta i bez wątpienia został bohaterem seta (24:22). Kropkę nad „i” postawił Jakub Jarosz atakując z prawej strony (25:22).

Dobra passa katowiczan

Początek był wyrównany, ale wydawało się, że GieKSa zyskała nowe siły, podczas gdy Stal Nysa straciła swoje. Zagrywkę przestrzelił Szymański i na tablicy widniał wynik 5:4 dla gospodarzy. Trzeba jednak pamiętać, że katowiczanie wygrali pierwszą odsłonę, mimo iż odstawali od rywali nawet czterema „oczkami”. Nyski atakujący przekroczył linię 3. metra przy ataku, dzięki czemu katowiczanie zyskali trzy punkty przewagi (9:6). Kamil Kwasowski, trzema dobrymi atakami z rzędu, doprowadził do kontaktu punktowego (10:10). Wynik oscylował w okolicach remisu, jednak w przeciwieństwie do poprzedniej partii, tym razem z małą korzyścią dla katowiczan. Jakub Jarosz zaserwował w boczną linię nie dając szans rywalom na obronę (19:15). Poziom gry pozostawał dobry, jednak to GieKSa lepiej wykorzystywała swoje szanse i spisywała się w ataku (21:16). Kwasowski zaliczył jeszcze atak z pipe’a, jednak nic nie wskazywało na to, że katowiczanie stracą przewagę (20:23). Jarosz powtórzył końcówkę i tym razem także zakończył seta z prawego skrzydła (25:21).

Twarda Stal

Gospodarze nie zamierzali rezygnować z marzeń o wygraniu pierwszego spotkania w tym sezonie. Wassim Ben Tara pojawił się w polu serwisowym i Stal prowadziła 5:3. Nie obyło się też bez kontrowersyjnej sytuacji, której sędziowie nie potrafili ocenić podczas challengu, a decyzja była zmieniana trzykrotnie. Ostatecznie punkt wylądował na koncie GKS-u Katowice wprawiając w lekką frustrację zespół Stali. Katowiczanie nie dogadali się, a zamieszanie po ich stronie wykorzystali przeciwnicy doprowadzając do wyniku 10:7. Stal naładowała się nową motywacją i z pewnością była w stanie przedłużyć ten mecz nie kończąc go w tej partii. Szymański zaatakował pod górę po bloku, a Rousseaux pokazał się na środku na drugiej linii i goście zmniejszyli straty do dwóch punktów (11:13). Szymański próbował jeszcze ratować sytuację, jednak bardzo prawdopodobny był powrót zespołów na parkiet na czwartego seta (16:20). Katowiczanie zaliczyli na koniec kilka błędów własnych, a seta zakończył Moustapha M’Baye, który ustawił szczelny blok (25:20).

Dominacja gospodarzy

Czy w Nysie na drużyny czekał tie- break? Kolejny set zaczął się wyrównanie. W bloku po stronie Stali błyszczał Mitchell Stahl (8:7). Od drugiej partii na parkiecie lśnił Ben Tara, który bardzo pomagał drużynie w każdym secie. Maciej Zajder nie utrzymał piłki w grze po ataku Ben Tary i gospodarze prowadzili już 12:9. Moc ofensywy stracił zespół z Katowic i aktualnie zdobywał pojedyncze punkty jedynie szczęśliwie. Kwasowski także grał koncert kończąc piłki z każdej pozycji i w każdej sytuacji (17:12). Wszystkie znaki wskazywały na to, że w Nysie odbędzie się piąty set wyłaniający zwycięzcę. Godny uwagi był także występ Stahla, który tym razem zapisał na koncie asa serwisowego (20:14). Na nieszczęście dla gości, Rousseaux zaliczył kolejny atak w aut i nie było innej opcji jak tie- break (16:22). Quiroga zakończył czwartą odsłonę nabijając się na podwójny blok (17:25).

Tie- break dla gości

W piątym secie wszystko było możliwe i nie było jednoznacznego faworyta. Lepiej w tę partię weszła jednak drużyna Grzegorza Słabego i szybko zyskała cztery punkty prowadzenia (4:0). Nysianie nie potrafili zatrzymać dobrze funkcjonującej ofensywy rywali. Po atomowym ataku Szymańskiego z lewego skrzydła przewaga katowiczan wzrosła do sześciu punktów (6:0). Szymański plasował na drugą stronę, jednak zawodnicy Stali zagapili się i nie byli już w stanie podbić tej piłki (7:2). Świetnie spisujący się do tej pory Ben Tara, zaliczył lekki kryzys w najgorszym momencie. Po kolejnym jego błędzie rywale „odjechali” wynikiem na 5 „oczek” (4:9). Stal popisała się w obronie, a kontratak wykorzystał Kwasowski (9:12). Na zakończenie Micah Ma’a zaatakował skutecznie w środek z drugiej piłki (15:10).

 

Stal Nysa 2:3 GKS Katowice
(22:25; 21:25; 25:20; 25:17; 10:15)
MVP: Jakub Jarosz

Składy drużyn:

Stal Nysa: Kamil Kwasowski, Nikolay Penchev, Wassim Ben Tara, Marcin Komenda, Mitchell Stahl, Moustapha M’Baye, Michał Ruciak (libero) oraz Patryk Szwaradzki, Kamil Dembiec (libero), Maciej Zajder, Kamil Dębski

GKS Katowice: Jakub Szymański, Micah Ma’a, Piotr Hain, Tomas Rousseaux, Marcin Kania, Jakub Jarosz, Bartosz Mariański (libero) oraz Gonzalo Quiroga, Damian Domagała, Kamil Drzazga, Jakub Nowosielski, Dawid Ogórek (libero)

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!