foto: Biuro prasowe PGNiG Superliga

Kolejne mecze 20.serii PGNiG Superligi nie znalazły zaskakujących rezultatów w Tarnowie i Kwidzyniu. Górnik Zabrze wraca z Małopolski z trzema punktami, podobnie jak z Pomorza Łomża Vive Kielce. Najwięcej emocji było w Gdańsku, gdzie Torus Wybrzeże pokonał po rzutach karnych Chrobrego Głogów.

Po niedawnej zadyszce do formy wracają szczypiorniści Górnika Zabrze, którzy gościli w Tarnowie, mając za przeciwnika Grupę Azoty Unię.

Wynik spotkania rzutem z 6. metra szybko otworzył Krzysztof Łyżwa. Chwilę później ładnym rzutem odpowiedział Łukasz Kużdeba i mieliśmy 1:1. Tarnowianie jednak w tym momencie stracili koncentrację i po 3 minutach gry zabrzanie prowadzili już 1:4.

Pierwsze minuty zdecydowanie należały do drużyny gości. Już w 6. minucie przy wyniku 2:6 o czas dla swojej drużyny poprosił trener Liljestrand. Gospodarze starali się odrabiać straty, ale nie było to łatwe zadanie.

Dopiero w 13. minucie tarnowianom udało się się złapać kontakt do rywala po bramce Aleksandra Bushkowa. Chwilę później mieli szansę doprowadzić do remisu, ale w słupek trafił Kiryl Kniazeu. W tym momencie o czas poprosił trener Marcin Lijewski.

Rozmowa okazała się skuteczna – zabrzanie w 20. Minucie ponownie prowadzili 3 bramkami [8:11]. Sytuacja nie zmieniała się aż do końca pierwszej połowy, która zakończyła się wynikiem 13:16.

Gospodarze słabo weszli również w drugą połowę – po bramkach Łukasza Gogoli, Pawła Dutkowskiego i Dymytro Artemenko goście prowadzili już 13:19. Nadzieję na odrobienie strat pojawiły się, gdy dwumonutowe wykluczenie otrzymał Dymytro Ilchenko. Nie udało się jednak zmniejszyć strat do rywala. Ta sztuka tarnowianom udała się dopiero w 44. minucie, kiedy Wojciech Dadej bramką z rzutu karnego ustanowił wynik 21:15.

Na kwadrans przed końcem meczu tarnowianie tracili do rywala już tylko 3 bramki, a czasu do dalszej pogoni było jeszcze sporo. Przez kolejne 5 minut różnica bramek nie uległa jednak zmianie, a presja czasu stawała się coraz większa.

Kiedy w 53. minucie karę 2 minut otrzymał Jakub Sikora, a bramkę na 23:28 rzucił Artemenko, losy spotkania wydawały się już jednak przesądzone. Mimo to kilka rad na końcówkę meczu chciał przekazać swoim zawodnikom trener Liljestrand, który poprosił o czas.

Tarnowianie robili wszystko, aby odwrócić losy spotkania, ale popełniali zbyt dużo błędów, które bezwzględnie wykorzystywali goście. Końcówka znowu należała do podopiecznych trenera Lijewskiego, którzy ostatecznie zwyciężyli różnicą 5 bramek [26:31].

Grupa Azoty Unia Tarnów – Górnik Zabrze 26:31 [13:16]

Unia: Liljestrand, Chłopek, Hołda – Dadej 9, Minotskyi 6, Bushkou 3, Wojdan 3, Kużdeba 2, Kowalik 1, Sikora 1, Yoshida 1, Sanek, Pinda, Matsuura, Kniazeu, Kaźmierczak

Górnik: Skrzyniarz, Kazimier – Artemenko 8, Przytuła 7, Łyżwa 6, Molski 3, Gogola 3, Dudkowski 2, Ilchenko 1, Gregułowski 1, Szabat, Ivanytsia, Adamuszek, Krawczyk, Rutkowski, Kaczor

 

MMTS Kwidzyń tylko do przerwy toczył równorzędną walkę z Łomżą Vive Kielce, później jednak spasował.

Mecz lepiej rozpoczęli kwidzynianie, którzy po golach Ryszarda Landzwojczaka i Jędrzeja Zieniewicza prowadzili 2:0. W odpowiedzi kielczanie zdobyli cztery bramki z rzędu i to gospodarze musieli odrabiać straty. Czerwono-czarni przełamali swą niemoc dopiero w 10 minucie meczu. Gra się natomiast wyrównała i przez kolejne minuty gra toczyła się bramka za bramkę. Stan ten utrzymał się do 18 minuty i jednobramkowej straty MMTS: 9:10. Na więcej niestety gospodarzom zabrakło już mocy. Co więcej MMTS zaczął popełniać coraz więcej błędów i strat. W efekcie podopieczni trenera Tałanta Dujszebajewa zdobyli 4 bramki przy zaledwie jednym trafieniu Kwidzyna (Kacper Majewski). Po 22 minutach gry Łomża Vive prowadziła zatem w Kwidzynie 14:10.

Jak się okazało, czterobramkowa przewaga mistrzów Polski, utrzymała się niemal do końca pierwszej połowy meczu. Sytuację dopiero w końcówce zmienił skuteczny rzut karny Nikodema Kutyły, po którym zawodnicy schodzili na przerwę przy trzybramkowej stracie do Kielc.

Początek drugiej połowy to natomiast prawdziwy dramat w wykonaniu MMTS. Kwidzynianie kompletnie nie mogli sobie poradzić z defensywą Łomży Vive, grając przy tym niedokładnie i popełniając błędy zarówno przy rzutach, jak i w rozegraniu. W efekcie przez 19 minut czerwono-czarni zdołali zdobyć zaledwie jedną bramkę (Ryszard Landzwojczak), podczas gdy kielczanie zdobyli ich aż dwanaście. W efekcie kielczanie dość łatwo wyszli na prowadzenie 30:16, gwarantując sobie zwycięstwo tym spotkaniu.

Przełamanie po stronie MMTS przyszło dopiero w 50 minucie gry, kiedy po skutecznym rzucie Jędrzeja Zieniewicza kwidzynianie zdobyli drugą bramkę w tej części meczu. Chwilę później, dwie bramki rzucone przez Jakuba Szyszko do pustej bramki, nieco zmniejszyła rozmiary strat kwidzynian – 19:31. Jak się okazało 12-bramkowa różnica utrzymała się już do końca tego spotkania. Wynik końcowy ustalił natomiast Bartosz Nastaj, który z rzutu karnego pokonał Mateusza Korneckiego. Punkty zgodnie z przewidywaniami pojechały natomiast do Kielc.

MMTS Kwidzyn – Łomża Vive Kielce 23:35 (15:18)

MMTS: Szczecina, Dudek – Kornecki, Grzenkowicz, Orzechowski 1, Ekstowicz, Krieger, Peret, Zieniewicz 5, Kutyła 2, Majewski 2, Guziewicz, Nastaj 2, Szyszko 4, Landzwojczak 7.

Łomża Vive: Wolff, Kornecki M. – Vujović 7, Olejniczak, Sićko 5, Faruk 3, Kulesh 3, Moryto 7, Dujshevaev D. 1, Thrastarson 2, Surgiel, Paczkowski 3, Domagała 2, Karalek 2, Nahi.

Torus Wybrzeże Gdańsk cennych punktów szukał na swoim parkiecie w starciu z Chrobrym Głogów.

W gdańskiej drużynie wynik ciągnął jednak Mateusz Wróbel. Lewy rozgrywający nie tylko był najskuteczniejszym zawodnikiem drużyny, trafiając nie tylko ze swojej nominalnej pozycji, ale również mocno pracował w obronie, potrafiąc zrobić różnicę. To po jego bramce, nasz zespół prowadził 6:3.

Później jednak to głogowianie zaczęli przeważać, a bardzo dobrą pracę wykonywał Wojciech Styrcz, który tylko w I połowie rzucił sześć bramek na siedem prób. Mimo jego dobrej postawy, mogliśmy do przerwy remisować. Przez błąd w ostatniej akcji głogowianie wyprowadzili jednak kontrę i wygrali tę część spotkania 15:13.

Co prawda pierwszą bramkę w drugiej połowie zdobył Piotr Papaj, jednak przez 10 kolejnych minut skuteczni w obronie byli głogowianie, którzy rzucili pięć bramek tracąc zaledwie jedną i powiększyli przewagę do pięciu trafień. Impas przełamał w 42. minucie Patryk Pieczonka, niestety w tej samej akcji urazu doznał Kelian Janikowski, który zszedł z boiska przy pomocy kolegi z zespołu i ratownika medycznego.

Nasi zawodnicy ambitnie odrabiali straty i na 16 minut przed końcem było już tylko 18:20, a do tego dobre zawody w bramce rozgrywał Artur Chmieliński. Chrobry znów zaczął budować przewagę, ale w kluczowym momencie spotkania do głosu doszedł Wiktor Tomczak, który ze skrzydła rzucił trzy bramki w krótkim czasie, doprowadzając do wyniku 23:24 na 5 minut przed końcem.

Po chwili nasi zawodnicy wyrównali, gdy rzucił Dmytro Doroszczuk. Wielkie emocje miały miejsce do ostatnich sekund, a o wszystkim zadecydowały rzuty karne! W nich wygraliśmy 4:2 i dopisaliśmy dwa punkty do ligowej tabeli.

Torus Wybrzeże Gdańsk – Chrobry Głogów 26:26 k. 4:2 (13:15)

Torus Wybrzeże: Wałach, Chmieliński – Wróbel 7, Papaj 6, Tomczak 4, Pieczonka 4, Jachlewski 3, Powarzyński 1, Doroszczuk 1, Janikowski, Woźniak, Sulej, Stojek
Karne: 2/2.
Kary: 4 min. (Tomczak, Wróbel – po 2 min.).

Trenerzy: Jakub Bonisławski, Mariusz Jurkiewicz.

Chrobry: Derewiankin – Styrcz 7, Paterek 7, Matuszak 3, Kosznik 3, Skiba 2, Orpik 2,  Jamioł 1, Zdobylak 1, Otrezow, Warmijak, Klinger, Przysiek
Karne: 1/1.
Kary: 8 min. (Orpik 4 min,, Warmijak, Klinger – po 2 min.).

Trener: Witalij Nat.

Sędziowie: Bartosz Leszczyński, Marcin Piechota.

Źródło: Biuro prasowe PGNiG Superliga

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!