Za nami pierwszy turniej Final Four Orlen Pucharu Polski zarówno Pań, jak i Panów w Arena Kalisz, która po raz pierwszy gościła trzydniowy turniej najlepszych drużyn polskiego szczypiorniaka. Faworyci nie zawiedli, stąd u kobiet i mężczyzn ekscytowaliśmy się w wielkich finałach potyczkami od lat dwóch najlepszych ekip w kraju.
Podsumowanie warto rozpocząć od Pań, które po raz pierwszy zagrały o puchar na kaliskiej ziemi (Panowie rok temu rozegrali tu finał). W pierwszym półfinale, w derbach Dolnego Śląska, KGHM Zagłębie Lubin bez większych problemów pokonało KPR Kobierzyce (25:19). Natomiast w drugim meczu, również bez większych problemów zwycięstwo nad Młynami Stoisław Koszalin odniosły zawodniczki MKS-u FunFloor Lublin (28:20). Niedzielne starcie finałowe było walką dwóch najlepszych drużyn w kraju. Mistrzynie Polski wykorzystały fakt, że są kolejny sezon piekielnie mocną drużyną, posiadały w tym meczu świetnie dysponowaną Monikę Maliczkiewicz w swojej bramce, były skuteczne w ataku oraz kontrataku, wygrywając ostatecznie 29:18, sięgając tym samym po dziewiąty krajowy puchar w swojej historii. Mecz ten był również ukoronowaniem kariery sędziowskiej pary Wołowicz-Gratunik, dla których kończący się sezon jest ostatni na szczeblu centralnym. Jeśli chodzi o rozgrywki męskie, to tu półfinały miały dwie twarze. W pierwszym meczu, Orlen Wisła Płock rozgromiła KGHM Chrobrego Głogów 36:19. Za to więcej emocji przyniósł mecz Energa Wybrzeża Gdańsk z Industrią Kielce. Do przerwy to drużyna z Pomorza była na prowadzeniu, jednak ostatecznie to mistrzowie Polski wyszli z tego pojedynku zwycięsko, wygrywając 33:30. Finałowe starcie pomiędzy ORLEN Wisłą a Industrią zawsze przynosi wielkie emocje i tak było i tym razem. Dużo twardej gry, trzy czerwone kartki, spora ilość rzutów karnych, głośny doping kibiców z Płocka oraz świetna postawa Mirko Alilovicia w bramce płocczan sprawiły, że to „Nafciarze” sięgnęli po trzeci z rzędu ORLEN Puchar Polski, wygrywając 29:20.
To tyle jeśli chodzi o aspekty sportowe. Dla Kalisza była to pierwsza organizacja tak wielkiego turnieju piłki ręcznej. Pierwsza z trzech edycji, które na pewno odbędą się w najstarszym polskim mieście. Jak zawsze, taka organizacja w nowym miejscu przyniosła swoje problemy, choć z przykrością patrząc na ich istotę, niektóre nie powinny mieć miejsca. Pierwszą rzeczą, która rzuciła się na pewno w oczy, zwłaszcza przy rozgrywkach żeńskich, był fakt, że trybuny kaliskiej hali świeciły mocno pustkami, a warto pamiętać, że fani miejscowego MKS-u zwykli licznie przybywać na mecze swoich zespołów. Dla postronnego widza taka promocja piłki ręcznej na pewno nie zachęciła do mocniejszego wkręcenia się i oglądalność tego pięknego sportu. Ktoś może powiedzieć, że termin był niefortunny. Owszem, może to być jeden z powodów, bo należy pamiętać, że turniej ustalono na czas majówkowy, gdy wielu z nas wyrusza w miejsca atrakcyjne turystycznie, by odpocząć od pracy i zgiełku. Zwłaszcza, gdy trafia się tak piękna i słoneczna pogoda jaka miała miejsce w tym roku. Jednakże pomimo tego, dobra promocja tego turnieju na pewno mogłaby przynieść wymierne efekty, niż te obrazki, które były widoczne na żywo oraz w kamerach telewizyjnych. Zabrakło szumu medialnego, który towarzyszy choćby Superpucharowi Polski w łódzkiej Atlas Arenie, który zaplanowany został na wrzesień a już dziś wiele się o tym trąbi.
Na przyszły sezon władze powinny przemyśleć nie tylko termin, ale także terminarz towarzyszący temu turniejowi. Warto zapewnić też równość i wyjątkowość rywalizacji związanej z walką o puchar. Teraz tego było mało. Piłkarki z Lublina rozegrały mecz ligowy z Koszalinem 1 maja, następnie te drużyny spotkały się dwa dni później zaledwie w Kaliszu, tym razem podczas półfinałów, a jeszcze dwa dni później zagrały w finale przeciwko Zagłębiu, będąc mocno wyeksploatowanym, co na pewno miało także wpływ na jednostronny finał. Ten na pewno nie zostanie zapamiętany na lata, gdyż jak szybko się rozpoczął, tak jeszcze szybciej się on zakończył.
Podobny problem dotyczył zespołu kieleckiego, który w tym sezonie nie dość, że boryka się z plagą kontuzji, to jeszcze świeżo po maratonie w lidze oraz Lidze Mistrzów, udał się do Kalisza. Już w pierwszym meczu widać było mocne zmęczenie graczy Talanta Dujshebajewa, a w finale zagrali na tyle, na ile starczyło im sił, przez co ponieśli bardzo wysoką porażkę, stawiając opór rywalom tylko w pierwszej części spotkania. Na osobny akapit zasługuje także ochrona firmy „Lex”, która zachowywała się w sposób niezwykle arogancki, a jednocześnie była niezwykle niespójna i niezorganizowana. Przykrym incydentem jest, że szef ochrony jednego z fotografów nazwał „dupkiem”, bo nie stał jak zastraszony uczeń podczas montowania sceny, tylko rozmawiał z innymi osobami, stojąc kilka metrów od wyznaczonej linii. Brak komunikacji, jasnych „przekazów”, zmiany własnych decyzji bez podania podstaw co mecz, to nie jest żadna wygoda dla pracy fotoreporterów czy dziennikarzy. O komforcie kibiców też raczej trudno przebąkiwać.
Podsumowując, turniej odbył się, na przyszły rok organizatorzy mają wiele pracy, by poprawić organizację. W większości aspektów prostymi decyzjami można wiele spraw ulepszyć, dostosowując dużo lepiej terminarz czy zadbać o lepszą promocję wydarzenia, co pomoże w wymiarach sportowych oraz ilości ludzi na trybunach kaliskiej hali w najbliższych dwóch edycjach.