24 kolejka PGNiG Superligi zaczęła się od pojedynków ekip wielkiego duetu krajowych rozgrywek. Planowe zwycięstwa odniosła Orlen Wisła Płock oraz Łomża Vive Kielce. Szczypiorniści z Płocka odesłali z kwitkiem MKS Energa Kalisz, natomiast kielczanie zaliczyli udaną wyprawę do Lubina.

Spotkanie od ataku rozpoczęli Nafciarze, a już po niespełna minucie byliśmy świadkami rzutu karnego. Na linii siódmego metra bezbłędny okazał się Sergei Kosorotov, natomiast następnie próbowali kaliszanie, którzy do ataku wyszli w siódemkę, zdejmując swojego bramkarza. Zabieg ten okazał się udany, ponieważ już przy pierwszej okazji trafienie zanotował, dobrze znany w Płocku, Kacper Adamski. Kolejna bramka ORLEN Wisły Płock należała do Dimy Zhitnikova, zaś później w ekipie gości ponownie zapunktował Adamski. Goście nie zmieniali taktyki i pod bramkę Wiślaków przybiegali w siedmioosobowym składzie. Jak się okazało, nie było to plan idealny, ponieważ to płocczanie zaliczyli trzy celne rzuty z rzędu – dwa z nich należały do Abela Serdio, a autorem kolejnego został Tin Lućin.

Również u Nafciarzy nie obyło się bez pomyłek, natomiast w 10. min. wynik MKS-u powiększył kolejny wychowanek ORLEN Wisły Płock – Mateusz Góralski. Na 6:3 dla gospodarzy trafił Jan Jurećić, a w bramce niebiesko-biało-niebieskich dobrze spisywał się Krystian Witkowski. Po bramce Mikołaja Czaplińskiego, płocczanie stanęli w ataku, zaś kaliszanie odrobili straty i zmienili rezultat gry na 7:7. Milczenie niebiesko-biało-niebieskich, kolejną udaną akcją, przerwał Czapla, lecz przyjezdni nie odbiegali krokiem i stale doprowadzali do remisu. Następnie dwie bramki dołożył Kosorotov – najpierw zapunktował z pola, a kolejno wpakował piłkę do bramki z linii siódmego metra.

W 20.min. na listę strzelców wpisał się Leon Susnja, zaś po nim dwa razy trafili goście. Niedługo później oglądaliśmy jeszcze jeden celny rzut karny Kosorotova. Czas mijał, a kaliszanie nie odpuszczali i nie pozwalali Wiślakom „odskoczyć” na więcej niż dwie bramki. Nieco ponad pięć minut przed końcem pierwszej części spotkania, sędziowie przyznali pierwsze dwuminutowe wykluczenie – na ławkę odesłany został zawodnik Energi MKS Kalisz – Robert Kamyszek, natomiast płocczanom arbitrzy przyznali jeszcze jednego karnego. Po raz kolejny, z tego elementu gry, nie pomylił się Kosorotov. Goście stale stosowali taktykę na atak bez bramkarza i tym bardziej nie zrezygnowali z niej przy osłabieniu.

Podczas przewagi ORLEN Wisły Płock, trafienie z kontrataku zaliczył jeszcze Mikołaj Czapliński. Następnie nieudana próba gości i kolejny rzut z linii siódmego metra wykorzystany przez Sergeia. 19 bramka Wiślaków należała do grającego z numerem 19 Leona Susnji i był to czwarty celny rzut płocczan z rzędu, a taka seria pozwoliła gospodarzom na wypracowanie większej przewagi. Po pięciu minutach przestoju bramkę dla Energi MKS Kalisz zdobył Mateusz Kus, a przed przerwą dobytek Nafciarzy powiększyli jeszcze Tin Lućin oraz Jan Jurećić. Ostatecznie wynik pierwszej połowy zatrzymał na 21:15.

Drugą część spotkania między słupkami ORLEN Wisły Płock rozpoczął Adam Morawski, który przy pierwszej próbie kaliszan popisał się dobrą interwencją, a następnie do ataku wybiegli płocczanie. Goście nie zmienili taktyki z pierwszej połowy i dalej grali bez bramkarza, przez co łatwą bramkę zanotował Michał Daszek. Później kolejną świetną interwencją popisał się Loczek, natomiast trafienie zaliczył Lovro Mihić. Dopiero po dwóch udanych akcjach Nafciarzy swoją odpowiedzieli przyjezdni i, podobnie jak przed przerwą, ich pierwszy celny rzut należał do Kacpra Adamskiego. Później Dima Zhitnikov i znowu Adamski, zaś w 35. min. na 25:17 trafił Michał Daszek.

Niestety, wśród świetnych obron Loczka znalazły się również te… pechowe, w których piłka niefortunnie wpadała do bramki. Na szczęście, były to tylko małe „wypadki przy pracy”, a nasz bramkarz w duecie z obrońcami skutecznie nie pozwalali na powiększanie wyniku przez rywali. W kolejnych minutach dwukrotnie punktował Mihić, następnie bramkę zdobył Kosorotov, zaś później znowu w akcji oglądaliśmy Lovro Mihicia. Na nieco ponad kwadrans przed końcem spotkania, swoje trzecie trafienie zaliczył Leon Susnja i tym samym zwiększył on prowadzenie ORLEN Wisły Płock do 10 bramek.

Świetne zawody rozgrywał Mihić, który w krótkim czasie trafił między puste słupki gości cztery raz. Przy piątym z głośników wybrzmiało „Oops!… I Did It Again” (Britney Spears), a kibice oklaskiwali popisy Chorwata. Fani nie ominęli także dokonań Kosorotova, w 49. min. Sergei zdobył ósmą bramkę i w tamtym momencie był drugim najskuteczniejszym strzelcem na boisku. Pierwsze miejsce z dobytkiem dziesięciu trafień obejmował płocczanin – Kacper Adamski. Następnie Wiślacy przeszli gorszy okres – po pięciominutowym przestoju interweniował Xavi Sabate, który po raz pierwszy w meczu z kaliszanami poprosił o czas. Rady trenera zaprocentowały – bramkę po interwencji szkoleniowca zdobył Tin Lućin.

Mimo gorszego momentu i bezbramkowej ciszy, płocczanie nie stracili wysokiej przewagi, która stale utrzymywała się na poziomie dziesięciu trafień. Przed końcem spotkania do grona strzelców dołączyli jeszcze Niko Mindegia oraz Zoltan Szita. Wynik meczu na 39:28 ustanowił Tin Lućin, a Nafciarze mieli okazję na okrągłą, 40. bramkę, jednak Szita trafił w słupek, a po jego próbie wybrzmiała syrena końcowa i tym samym ważne dla obu drużyn, trzy punkty, zostały w Płocku.

ORLEN Wisła Płock – MKS Energa Kalisz 39:28 (21:15)

Strzelcy ORLEN Wisły Płock: Kosorotov 8, Mihić 6, Lućin 5, Jurećić 4, Daszek 4, Susnja 3, Czapliński 3, Serdio 2, Zhitnikov 2, Mindegia 1, Szita 1.

 

Piłkarze ręczni Zagłębia Lubin pokazali się z bardzo dobrej strony na tle aktualnych mistrzów Polski i jednej z najlepszych drużyn w Europie. Miedziowi przegrali z Łomżą Vive Kielce, ale zostawili serce na parkiecie.

Kielczanie przyjechali do Lubina jako murowani faworyci spotkania i początek meczu wskazywał na ich pewną wygraną. Pierwsze minuty należały do Vive, jednak lubinianie nie zamierzali się poddawać. Zagłębie szybko wróciło do gry, grało dobrze w obronie, a w bramce kolejne interwencje notował Marcin Schodowski. Gospodarze poszli za ciosem i wyszli na prowadzenie. Zagłębie grało naprawdę dobry handball, ale w końcówce pierwszej połowy to mistrzowie Polski zbudowali kilkubramkową przewagą. Wynosiła ona tylko cztery bramki.

Początek drugiej połowy należał do gości. Łomża Vive potrafiła wykorzystać słabości Miedziowych i powiększała swoją przewagę. Kiedy wydawało się, że podopieczni Talanta Dujshebaeva wygrają spokojnie, Zagłębie znów wróciło do gry. Vive kontrolowało przebieg spotkania, ale Zagłębiu trzeba oddać to, że walczyło i pokazało się z bardzo dobrej strony na tle tak znakomitej drużyny.

MVP meczu: Nicolas Tournat (Łomża Vive)

MKS Zagłębie Lubin – Łomża Vive Kielce 24:32 (11:15)

MVP: Nicolas Tournat (Łomża Vive)

Zagłębie: Schodowski, Bartosik, Byczek – Drozdalski 4, Bekisz 4, Iskra, Czyczykało 5, Gębala 5, Bogacz 4, Marciniak 1, Hajnos 1, Adamski, Stankiewicz, Pietruszko.

Vive:
 Wolff, Kornecki – Vujović 4, Thrastarson 2, Paczkowski, Kulesz 3, Yusuf 3, Moryto 3, Surgiel 1, Sanchez, Karalek 6, Domagała 1, Tournat 6.

Źródło: Biuro prasowe PGNiG Superliga

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!