Fot: Raków Częstochowa

Raków Częstochowa pokonał wczoraj w Poznaniu Lecha 2:1 i odskoczył poznaniakom na 13 pkt w tabeli. Na ławce trenerskiej Kolejorza zabrakło jego szkoleniowca, Johna van den Broma, ze względu na pauzę spowodowaną żółtymi kartkami.

Denny Landzaat. asystent trenera Lecha: – Jeśli chodzi o mecz, to wiedzieliśmy już przed, że czeka nas interesujące i ciekawe spotkanie. Graliśmy z dobrym przeciwnikiem, który prezentuje styl przeciwko któremu trudno się gra, dlatego zdecydowaliśmy się zmienić coś w naszej formacji. Myślę, że mogliśmy zacząć lepiej ten mecz, ale po części mogło to wynikać właśnie z tej zmiany, której nie trenowaliśmy bardzo długo, ale konsultowaliśmy ją całym sztabem i także z zawodnikami, którzy w przeszłości mieli doświadczenie gry w takim ustawieniu w defensywie.

Mieliśmy jasny plan na to spotkanie, staraliśmy się go realizować. Początek drugiej połowy nie był w naszym wykonaniu zły, graliśmy lepiej, bo w przerwie rozmawialiśmy o tym, co nie poszło po naszej myśli wcześniej. Chociażby to, że wahadłowi mogliby grać wyżej lub w środku pola gracz gości pozostaje bez krycia. Po przerwie stwarzaliśmy sobie okazje, najpierw gol dla rywali, ale odpowiedzieliśmy trafieniem Michała Skórasia. Ostatecznie jednak przegrywamy i taki wynik nie może nas zadowalać, bo chcieliśmy się zbliżyć do Rakowa, a mamy trudniejszą sytuację, by gonić czołówkę. To nie jest zadowalający wynik – zakończył.

Alan Czerwiński, obrońca mistrza Polski: – Straciliśmy bramkę w 90. minucie, niewiarygodne to jest… To są takie momenty, w których my nie możemy tracić goli, zdajemy sobie sprawę, że ta bramka nie powinna wpaść, tym bardziej ze stałego fragmentu. Ta porażka boli bardzo. Zmieniliśmy ustawienie, chcieliśmy zaskoczyć Raków i uważam, że zaskoczyliśmy ich. W pierwszej połowie nie mieli żadnej sytuacji, kasowaliśmy wszystko w zarodku, podchodziliśmy wysokim pressingiem. Mieliśmy w pierwszej odsłonie fajną sytuację, niestety nie udało się jej wykorzystać. Później Raków wyszedł na prowadzenie, my wyrównaliśmy, ale ta bramka na 2:1 nie powinna paść.

Michał Skóraś, pomocnik poznańskiego klubu:Myślę, że nie zabrakło szczęścia tylko bardziej koncentracji do ostatniej minuty. Zmianą formacji chcieliśmy zaskoczyć Raków i według mnie udało nam się to. W drugiej połowie straciliśmy koncentrację w niektórych sytuacjach, a jak wiemy Raków żyje też z kontrataków, bardzo fajnie do tego wychodzą i tak straciliśmy pierwszą bramkę. Drugi gol też po naszym błędzie, szkoda, bo to była 90 minuta i jesteśmy rozczarowani.

Marek Papszun, opiekun „Medalików”: Było pod pełną naszą kontrolą, dopuściliśmy rywala do jednej sytuacji, sami mieliśmy ich pięć, może sześć. Fajnie jest znowu wygrać na stadionie mistrza Polski, ale muszę też przyznać, że mieliśmy tu już gorsze mecze, choćby w poprzednim sezonie. Teraz różnica była znacząca.

Byłem zaskoczony i to bardzo, że drużyna mistrza Polski na swoim boisku stara się adoptować do nas. Wielu już namaściło nas na mistrza Polski, a do tego jeszcze daleka droga. Ja do tego podchodzę z pokorą, tak jak do każdego meczu. Dzisiaj Raków postrzegany jest jako drużyna, która nie może przegrać, a to nie jest takie łatwe. Ci ludzie to nie cyborgi i na każdy mecz trzeba być dobrze przygotowanym – dodał 48-latek.

Raków Częstochowa po tym zwycięstwie odskoczył drugiej Legii Warszawa na 8 oczek. Podopieczni Papszuna po 15. kolejce są pewnym liderem i dzierżą 35 punktów. Natomiast Lech ma rozegrane o jedno spotkanie mniej i plasuje się na 8. pozycji w tabeli ekstraklasy. Oczek zgromadzili dotychczas 22.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!