ADRIANNA LASKOWSKA FOTO RADOSLAW JOZWIAK / FOTOCREW

Adrianna Laskowska specjalizuje się w trójskoku i skoku w dal. Przez długi czas kojarzona była w środowisku kibiców lekkoatletyki jako Adrianna Szóstak. Od pewnego czasu w jej życiu sporo się zmieniło. Wyszła za mąż, ma nowe nazwisko, zmieniła trenerkę oraz pobiła nowy rekord życiowy w trójskoku. Lepszego wejścia w sezon polska lekkoatletka nie mogła sobie wymarzyć. W wywiadzie z nami opowiedziała o tych zmianach, wyzwaniach, celach na sezon letni, godzeniu dwóch podobnych, ale jednak różnych konkurencji i o tym jak to zostawać po raz nasty mistrzynią Polski. Zdradziła nam również do jakiej innej dyscypliny ciągnęło ją w przeszłości i które osoby podczas jej drogi sportowej okazały się najważniejsze. Na koniec przybliżyła swoje marzenie i uchyliła rąbka tajemnicy w kwestii słuchania muzyki. Zapraszamy do przeczytania wywiadu i lepszego zapoznania się z Adrianną Laskowską. 

Ewa Betlej, redaktorka polski-sport.com: Zaczniemy nietypowo, bo od kwestii zmiany Twojego nazwiska i przy okazji gratulacji z powodu tego wydarzenia! Od niedawna jesteś Adrianną Laskowską. To była dla Ciebie trudna decyzja, czy nie wahałaś się nawet przez chwilę aby przyjąć nazwisko swojego męża? Było wiadomo z góry, że kwestię rozpoznawalności mogą być przez chwilę przez to zaburzone. 

Adrianna Laskowska (siedmiokrotna seniorska Mistrzyni Polski w trójskoku): Nie wahałam się ani chwili ;). W tej kwestii jestem tradycjonalistką i uważam, że decydując się na ten krok jakim jest przysięga małżeńska, oczywistym jest przyjęcie nazwiska męża. Co do rozpoznawalności, owszem jest w związku z tym trochę zamieszania, ale liczę na to, że moja kariera sportowa tak naprawdę dopiero się zaczyna i w świecie lekkiej atletyki moje nowe nazwisko będzie szybko rozpoznawalne.

E. Betlej: Po tym nietypowo prywatnym temacie przejdźmy do Twojego głównego zajęcia – sportu. Skaczesz w dal, a także uprawiasz trójskok. Ciężko godzi się te dwie konkurencję, bo z perspektywy kibica wydają się one bardzo zbliżone do siebie. Jakie podobieństwa i różnice występują w ich trenowaniu?

A. Laskowska: Przede wszystkim trenuję trójskok. Skok w dal to konkurencja, w której startuję praktycznie tylko na Mistrzostwach Polski każdego roku. Różnią się one od siebie przede wszystkim sposobem odbicia na belce. Zawodnik trenujący jedną konkurencję techniczną zazwyczaj cały rok przygotowawczy skupia się na powtarzaniu tych samych ruchów, aby w sezonie startowym wszystko robić „automatycznie”. Ja godząc dwie różne konkurencje, cały rok skupiam się na technice trójskoku, a na Mistrzostwach Polski muszę przestawić się na przestrzeni dnia lub dwóch na inny sposób odbicia. Mimo, że to trójskok wychodzi mi lepiej, to jednak moje serce zawsze bliżej było skoku w dal. Sprawia mi to dużą, dziecięcą radość.

E. Betlej: Byłaś bardzo blisko awansu do ścisłego finału w trójskoku podczas HME w Stambule. Czego zabrakło Ci tam do pełni szczęścia, poza tymi feralnymi sześcioma centymetrami?

A. Laskowska: Do pełni szczęścia w Stambule zdecydowanie zabrakło awansu do finału. Na kilku ostatnich treningach przed startem na Halowych Mistrzostwach Europy moja forma wyglądała naprawdę obiecująco i po cichu liczyłam nawet na więcej niż sam start w finale. Niestety w dniu startu nie czułam się rewelacyjnie, choć mimo to dałam radę wyrównać swój halowy rekord życiowy.

E. Betlej: Jesteś prawdziwą kolekcjonerką tytułów mistrzyni Polski. Na swoim koncie masz ich już piętnaście (razem seniorskie i juniorskie). Za każdym razem podekscytowanie i radość, że jesteś najlepsza w Polsce jest taka sama?

A. Laskowska: Bardzo często spotykam się z tym pytaniem, lub po prostu stwierdzeniem „dla Ciebie to już pewnie normalka, kolejny tytuł Mistrzyni Polski”. Absolutnie tak nie jest. Za każdym razem startując na Mistrzostwach Polski jestem w innej dyspozycji, a moje przygotowania do sezonu są mniej lub bardziej wyboiste jeśli chodzi o zdrowie fizyczne. Wygrywając Mistrzostwa Polski czuję ulgę i dumę, że mimo wszystko znów udało mi się przezwyciężyć jakieś przeciwności losu.

E. Betlej: 21. maja w Poznaniu uzyskałaś w trójskoku 14,12 m, co jest Twoim nowym rekordem życiowym. Co więcej po raz pierwszy w swojej karierze przekroczyłaś magiczną barierę czternastu metrów. Czy to więc sugeruje i napawa optymizmem, że przygotowania do sezonu letniego przebiegły jak najbardziej w porządku i możemy spodziewać się podobnych albo i jeszcze lepszych rezultatów na przyszłych zawodach? Przy okazji wiesz już gdzie w najbliższym czasie będzie można Cię zobaczyć?

A. Laskowska: Skok na 14,12 m pokazał mi, że współpraca z trenerką Anetą Sadach przebiega według planu. Analizując skoki z konkursu na Akademickich Mistrzostwach Polski w Poznaniu, widzę że można dużo poprawić. Tak naprawdę jeszcze nie zaczęłyśmy „luzować” i schodzić z obciążeń, także jeśli zdrowie pozwoli wyniki powinny dopiero nadejść. Co do najbliższego startu, czekam jeszcze na informacje. Natomiast mam nadzieję, że będzie można mnie zobaczyć w Chorzowie, na Drużynowych Mistrzostwach Europy.

E. Betlej: W tym sezonie letnim zamierzasz skupić się na trójskoku czy skoku w dal? A może chcesz to łączyć i startować i w jednej i w drugiej konkurencji?

A. Laskowska: W tym sezonie na pewno tak samo jak w poprzednich skupię się na trójskoku. Jeśli chodzi o skok w dal to oczywiście wystartuję na Mistrzostwach Polski, mając nadzieję zrobić sobie i kibicom po raz kolejny niespodziankę ;).

E. Betlej: Po zakończeniu sezonu halowego znalazłaś czas na odpoczynek czy od razu było przejście na przygotowania do sezonu na stadionie?

A. Laskowska: Tegoroczne przygotowania do sezonu halowego kosztowały mnie mnóstwo energii i zaangażowania. W październiku rozpoczęłam współpracę z trenerką Anetą Sadach, co wiąże się z częstymi dojazdami na konsultacje treningowe w Łodzi. Miałam w tym sezonie halowym wyjątkowo dużo startów zagranicznych, a po Mistrzostwach Polski mimo ogromnego zmęczenia, musiałam szybko wrócić do dalszej pracy na wysokich obrotach przed HME. Byłam tym bardzo zmęczona i potrzebowałam chwili odpoczynku, także udałam się na bardzo krótkie wakacje.

E. Betlej: Celujesz w Mistrzostwa Świata w Budapeszcie, które odbędą się już w tym roku czy bardziej w igrzyska olimpijskie 2024? W jaki sposób chcesz się tam dostać, bo to, że minima wyśrubowane są w każdej konkurencji było już wiadomo od ich ogłoszenia. 

A. Laskowska: Zdecydowanie celuje w Igrzyska Olimpijskie. Start w Budapeszcie na Mistrzostwach Świata też mamy na uwadze, natomiast mimo szybkiego progresu i dobrze dostosowanego planu treningowego, nie mam pewności czy skoki na 14,52 m. będą w moim zasięgu, już po tak krótkiej współpracy z trenerką. Oczywiście, będzie możliwość zakwalifikowania się z tzw. „rankingu” , natomiast trenuję po to, żeby kwalifikować się na największe imprezy wypełniając minima. Głęboko wierzę, że to następny sezon będzie tym wymarzonym.

E. Betlej: Zastanawiałaś się kiedyś, co jeśli nie kariera sportowa albo chociaż nie trójskok czy skok w dal? Poszłabyś w inną dyscyplinę, konkurencję czy skupiłabyś swoją uwagę na zupełnie innym poza sportowym zajęciu?

A. Laskowska: Jeśli mogłabym przeżyć dwa życia równocześnie, to na pewno chciałabym spróbować jako profesjonalna siatkarka. Uwielbiałam grać w siatkówkę, ale w momencie wyboru: siatkówka czy lekkoatletyka, szale przeważył fakt indywidualnej pracy, dzięki której mam wymierny wynik. Jeśli coś robię nie tak, to automatycznie jestem za to w pełni odpowiedzialna. Jeśli skaczę rekord, też jestem za to odpowiedzialna. W siatkówce ta odpowiedzialność rozchodzi się po całej drużynie i mimo, że każdy pracuje na sukces czy porażkę w różnym stopniu to i tak zawodnicy oceniani są jako drużyna.

E. Betlej: Gdybyś mogła wymienić, wyróżnić jedną osobę, której jesteś najbardziej wdzięczna za wsparcie, nakierowanie na taką, a nie inną drogę to kto by to był i dlaczego?

A. Laskowska: Być wdzięczną jednej osobie za to, że jestem tu gdzie jestem to zdecydowanie za mało. Za nakierowanie na lekką atletykę zdecydowanie wdzięczna jestem moim rodzicom, a w szczególności mojemu tacie, który praktycznie codziennie jeździł ze mną na treningi kiedy byłam w podstawówce. Mimo swojej pracy i obowiązków, zawsze potrafił się zmobilizować i pojechać ze mną na trening. Mojemu mężowi Marcinowi, który od 7 lat wspiera mnie w tym co robię. Pomimo, że nie każdy sezon był dla mnie kolorowy i nieraz zastanawiałam się nad tym czy jest sens kontynuowania treningów. On nie miał żadnych wątpliwości i zawsze potrafił powiedzieć trafną, motywacyjną przemowę stawiającą mnie do pionu. No i teraz już na ostatniej prostej mojej kariery trenerce Anecie Sadach za to, że podjęła rękawice i dąży ze mną do zdobywania tych najwyższych celów dbając o to, żeby całe przygotowania były najbardziej profesjonalne jak to tylko możliwe przy realiach polskiej lekkiej atletyki. Jest oczywiście mnóstwo ludzi i instytucji, którym jestem wdzięczna za wkład w mój rozwój: Centralny Wojskowy Zespół Sportowy, WOGA Transport, Fala Park, Klub OŚ AZS Poznań, POSiR, Gminie Pniewy oraz AZS Łódź za udostępnianie obiektów sportowych.

E. Betlej: A skoro jesteśmy już przy przeszłości to gdybyś miała wybrać/wrócić wspomnieniami do jednego startu na zawodach to który by to był?

A. Laskowska: Startem, który przywołuję z największym sentymentem, był start na Mistrzostwach Świata juniorów młodszych w Doniecku, w 2013 roku. Był to mój pierwszy start z orzełkiem na piersi. Skoczyłam tam rekord życiowy i zakwalifikowałam się do finału. Przywoływanie wspomnień z tego startu w chwilach zwątpienia wielokrotnie utrzymywało mnie w przekonaniu, że chcę przeżywać te emocje jeszcze nieraz. No i po wielu latach udało się, jako seniorka znów startuję na arenach międzynarodowych.

E. Betlej: Żeby dłużej nie męczyć Cię pytaniami stricte sportowymi to zapytam tak na przełamanie czy masz ulubioną piosenkę, która nakręca Cię przed zawodami czy stronisz od muzyki?

A. Laskowska: Słucham przede wszystkim polskiego rapu. Jeśli chodzi o muzykę przed samym startem, to zazwyczaj są to kawałki typowo motywacyjne typu „Zmysły” – KęKę, „Trudy Przynoszą Zaszczyty” – Ostry Bezimienni czy „Husarz”- Bezczel. Większość treningów robię sama w Wolsztynie, także taka muzyka to też jest w pewnym stopniu moja pomoc i mój „sparing partner”.

E. Betlej: Którąś z tych piosenek w jakiejś części będzie można usłyszeć przy promocji tego wywiadu na socialach polskiego-sportu.com, gdzie już teraz serdecznie zapraszam. Nie mogę też nie poruszyć już na sam koniec Twojego marzenia sportowego bądź jakiegoś osiągnięcia życiowego, które Ci się marzy. Jeśli chcesz podzielić się którymś z nich to śmiało. 

A. Laskowska: Marzenie sportowe jest chyba dla każdego sportowca takie samo, czyli oczywiście medal olimpijski, natomiast czy jest to realne to już zupełnie inna sprawa ;). Na ten moment cieszy mnie każdy start, w którym biję własne rekordy życiowe i kiedy mogę skakać bez żadnych dolegliwości bólowych. Jeśli chodzi o marzenie w życiu prywatnym, to tę kwestię wolałabym zostawić dla siebie.

E. Betlej: Życzymy w takim razie aby to marzenie było jak najbardziej realne i, żeby się jak najszybciej spełniło. 

A. Laskowska: Również dziękuję!

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!