Foto: Łączy nas Piłka

W piątek swój ostatni występ w reprezentacji Polski zanotował Jakub Błaszczykowski. Polacy wygrali z Niemcami 1:0 odnosząc tym samym drugie zwycięstwo w historii nad naszymi zachodnimi sąsiadami. Sam Błaszczykowski zmieniony został w 16. minucie gry.

Pożegnanie z kadrą Jakuba Błaszczykowskiego z pewnością mogło odbyć się w lepszych okolicznościach, niż w towarzyskim meczu z Niemcami, którego nie chciał trener Santos. Dużo lepiej rozegrał to Łukasz Piszczek, który schodził z boiska w 45. minucie meczu Eliminacji Mistrzostw Europy 2020, ze Słowenią. Był w stanie bowiem tyle zagrać. U Kuby natomiast sytuacja jest zgoła inna.

Sam mecz również nikogo już zbytnio nie ekscytował. Fakt, niby Niemcy, ale co z tego, jak wystawili oni swoje rezerwy, a Fernando Santos otwarcie mówił, że jakby miał coś do powiedzenia to w ogóle nie grałby tego meczu? Nie zmienia to jednak faktu, że odnieśliśmy drugie w historii zwycięstwo nad naszymi zachodnimi sąsiadami, a Kuba otrzymał godne pożegnanie, na jakie bez wątpienia zasłużył.

Błaszczykowski na boisko wrócił w kwietniu po dwuletniej przerwie i jak sam przyznaje w tym wieku nawet trening to dużo. Przez dwa lata leczył on kontuzję kolana. Urazy to co prawda norma w takim sporcie, ale pozostaje pytanie, czy Błaszczykowski nie mógł się pożegnać z kadrą wcześniej? Oczywiście, że mógł, bo tak naprawdę od MŚ w 2018 roku jego występy w reprezentacji rewelacyjne nie były. Nie zburzy to jednak pomnika, który zbudował sobie w sercach tysięcy kibiców.

Błaszczykowski nie może mieć sobie nic do zarzucenia, może za wyjątkiem afery biletowej po EURO 2012. Nawet jeśli nie grał w klubie (patrz Wolfsburg, czy Fiorentina) to z orzełkiem na piersi zawsze dawał z siebie 150%.

Dla mnie? Najlepszy piłkarz w XXI wieku w reprezentacji Polski. Nie Lewandowski, a właśnie Błaszczykowski. Ciągnął on tę kadrę niesamowicie, szczególnie w okresie  selekcjonera Waldemara Fornalika. Na mundial co prawda nie udało się wówczas awansować, ale występy Kuby w tamtym czasie były naprawdę wyśmienite. To samo można powiedzieć o EURO 2016. Asysta z Irlandią Północną, gol z Ukrainą, gol ze Szwajcarią, tak naprawdę do meczu z Portugalią Błaszczykowski miał udział przy każdej bramce strzelonej przez naszą reprezentację na tej imprezie. Lewandowski natomiast w  na wielkich imprezach z reguły zawodził.

Stąd właśnie kolejność zasług taka a nie inna: najpierw Błaszczykowski, później Lewandowski. Ktoś może powiedzieć, że przecież ile dokonał Kuba, a ile „Lewy”? No dobrze, ale nie zawsze występy klubowe przekładają się na reprezentację. Szczególnie widać to na przykładzie naszej kadry, która najczęściej bardziej przypomina zlepek indywidualności niż drużynę.

Zatem pod względem gry w reprezentacji, to Błaszczykowski dzieli i rządzi. Być może Robert pociągnie naszą kadrę do fazy pucharowej na zbliżających się Mistrzostwach Europy w Niemczech i kolejność się odwróci, ale odnoszę wrażenie, że Błaszczykowski jak nie w hierarchii popularności to szeroko pojętej wartości dla Biało-Czerwonej reprezentacji długo pozostanie na szczycie.

 

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!