Foto: Rafał Bondaruk/Polski-Sport.com

Na koniec niedzielnych zmagań w PKO BP Ekstraklasie Legia Warszawa podjęła Koronę Kielce. Wojskowi plasują się wysoko w tabeli, w przeciwieństwie do swoich rywali, którzy znajdują się na ostatniej pozycji. Po przegranej 0:1 w tym meczu ich sytuacja nie ulegnie polepszeniu. 

Początek pierwszej połowy to przeciąganie liny w wykonaniu obu zespołów. Raz to gospodarze byli przy piłce, za chwilę mieli ją przy nodze goście. Ostatecznie jednak po kwadransie gry sytuacja się ustabilizowała i to Legioniści zaczęli dominować. Swoją dominację potwierdzili w 15. minucie, kiedy strzał Rosołka zatrzymał się na poprzeczce. Zaledwie trzy minuty później, po dośrodkowaniu Baku Tomas Pekhart przymierzył z przewrotki. Dziekoński jednak był na posterunku i obronił to uderzenie. W 26. minucie nie miał już najmniejszych szans na interwencję. Golkiper Korony Kielce musiał stanąć oko w oko z Makana Baku. Niemiecki piłkarz dopadł do bezpańskiej piłki i lewą nogą skierował ją do siatki. Od tego momentu Legia wycofała się z szarż i skupiła na próbach kontr po błędach swoich rywali. Mimo, że kielczanie mieli więcej swobody w rozgrywaniu piłki to nie potrafili tego wykorzystać i choć wypróbować w bramce Kacpra Tobiasza. Nawet, gdy dochodzili do sytuacji strzeleckich to ich uderzenia były niecelne. Najbliżej stworzenia jakiegoś większego zagrożenia był w 38. minucie Deaconu, ale piłka po wykonanym przez niego rzucie wolnym przeleciała tylko obok słupka.

W drugiej połowie, Korona postraszyła wrzutką w pole karne Legii, którą wyłapywać musiał Tobiasz. Zrobił to jednak bardzo pewnie. Odpowiedział na to Muci oddając strzał z szesnastki. Dziekoński podjął się jednak skutecznej interwencji. O indywidualną akcję w 50. minucie pokusił się Bartosz Slisz. Ponownie na posterunku mieliśmy golkipera Korony Kielce. Tempo gry po kilku pierwszych minutach zdecydowanie obniżyło się, i na boisku nie za wiele się działo. W 67. minucie niebezpieczną sytuację stworzył Podgórski. Piłkarz stał tyłem do bramki, ale zdołał się obrócić i przymierzyć. To jednak było zbyt mało aby przełamać defensywę Tobiasza. Kilka minut później Legia Warszawa musiała radzić sobie bez Artura Jędrzejczyka, który obejrzał drugą żółtą kartkę za faul na jednym z zawodników gości. Obrońca gospodarzy zszedł z boiska, a chwilę później przewinienia w polu karnym na Dalmau dopuścił się Rafał Augustyniak. Korona już cieszyła się z rzutu karnego. Sędzia jednak podjął decyzję, że żadnej jedenastki nie będzie, bo napastnik gości znajdował się na spalonym. W ostatnich minutach to kielczanie przeważali na boisku. Piłkę na remis w 84. minucie miał Szykawka, ale źle ją sobie przyjął. Legia w doliczonym czasie gry musiała bronić się przed szturmem Korony, a bronić miała czego. Ważyło się bowiem czy za ten mecz Legioniści będą mogli sobie dopisać komplet punktów. Mało brakowało i Tobiasz skapitulowałby po rykoszecie z dystansu. Później dwukrotnie strzału próbował Briceag, ale i on nie mógł się przebić przez obronę gospodarzy. Mecz zakończył się skromną, ale jednak wygraną Legii Warszawa.

Legia Warszawa – Korona Kielce 1:0 

26′ 1:0 Makana Baku

Legia Warszawa: Tobiasz – Jędrzejczyk, Augustyniak, Ribeiro – Baku, Josue (60′ Elitim), Slisz (72′ Celhaka), Kun – Rosołek (72′ Kramer), Pekhart (60′ Gual), Muci (76′ Rose).

Korona Kielce: Dziekoński – Godinho, Petrow (79′ Błanik), Zator, Briceag – Deaconu (65′ Podgórski) – Takáč (79′ Strzeboński), Hofmeister, Remacle (65′ Czyżycki), Nono –  Shikavka (69′ Dalmau).

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę podać swoje imię tutaj
Proszę wpisać swój komentarz!